To jest jakiś folklor wytworzony przez cichociemnego, bo ja tak nazywałem tych panów, którzy z nami jeździli. Patrzę na to z przymrużeniem oka. Kiedyś mi pokazali moją teczkę. I wynikało z niej, że chcieli mnie zawracać ze wszystkich mistrzostw świata, bo byłem nie do podejścia dla tych cichociemnych. Zawsze w ekipie byli tacy „przedstawiciele ministerstwa sportu”. Izolowaliśmy ich. Dobrze graliśmy w piłkę, ale nie byliśmy dziećmi. „Dzień dobry” im nie mówiłem, do mojego pokoju nie wchodzili, bo wydałem im zakaz. Cichociemni siadali w pierwszym albo drugim rzędzie w autobusie i bali się głowy odwrócić, ale raporty do Warszawy musieli pisać. Jak można napisać, że w turnieju mógłby wystąpić 40-letni Kaziu Deyna? Przecież on nawet nie był zgłoszony do udziału w tej imprezie. Równie dobrze można napisać, że przyjechała stara Sieradzka z butami piłkarskimi i też chciała zagrać. Ten pułkownik wypisywał w raportach brednie. Nie było sportowego sukcesu, więc wypisywał głupoty, żeby brak tego sukcesu uzasadnić. Miałem obsztorcować Henryka Loskę? Bzdura. Jestem z nim w bardzo dobrych, przyjacielskich stosunkach do dziś. Każdy pułkownik mógł o mnie napisać tylko złe rzeczy. Z prostej przyczyny – bo ich trzymałem daleko od siebie. W hotelu mieli być Polonusi z prostytutkami? I podstawiali te dziewczyny piłkarzom? Zawsze mnie omijają takie historie! Rozumiem, że ten pułkownik z Meksyku robił za prześcieradło?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.