Tuż przed dymisją minister skarbu Mikołaj Budzanowski zdążył jeszcze stłumić bunt w radzie nadzorczej Polskich Linii Lotnicznych LOT. Rezygnację złożyli prawnik i ekspert od zarządzania Tomasz Siemiątkowski, Grzegorz Palmowski, ekspert od ryzyka z firmy doradczej KPMG, oraz były szef portu lotniczego w Krakowie Balicach Kamil Kamiński. Nie chcą oni komentować swojego odejścia. Ale według nieoficjalnych informacji prawdziwym powodem roszady był brak poparcia dla planu ratunkowego LOT, który w ich ocenie jest szkodliwy dla spółki i źle przygotowany. Zakłada drakońskie cięcia: zwolnienie blisko jednej trzeciej pracowników. Ograniczenie siatki połączeń lotniczych do 39 miast i w konsekwencji floty samolotów.
Puste miejsca zajęli w radzie Tomasz Dziedzic, Marek Andryszak, prezes TUI Polska, a także Michał Markowski, główny ekonomista w Ministerstwie Skarbu Państwa. Oficjalne uzasadnienie zmiany to wzmocnienie merytoryczne rady nadzorczej. Czy rzeczywiście? Andryszak już zaliczył wpadkę. W wypowiedzi dla portalu turystycznego powiedział, że do tej pory wiedzę o LOT czerpał… z gazet. – Nie mogę więc na razie podawać recept na kłopoty tego przewoźnika – mówił nowy członek rady nadzorczej LOT. Jego obecność to ukłon w stronę jednego z największych biur podróży w Polsce, zamawiającego najwięcej lotów czarterowych podczas wakacyjnych wyjazdów Polaków.
Jak widać, kastrowaniu spółki sprzeciwiają się nie tylko związkowcy. Jednak wybrany w lutym z polecenia Budzanowskiego nowy prezes PLL LOT Sebastian Mikosz prze jak czołg. – Albo trudna restrukturyzacja, albo upadek tej firmy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.