Został pan w 2009 r. skazany przez sąd pierwszej instancji za udział w aferze gruntowej. Potem sąd apelacyjny uchylił ten wyrok. Dziś jest pan oskarżycielem posiłkowym w procesie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Jaka jest prawda o tej aferze?
Rozpowszechniony jest pogląd, że afera gruntowa to sprawa o wręczenie łapówki Piotrowi Rybie. Tymczasem Piotr Ryba nigdy nie dostał żadnej łapówki ani nigdy nie rozmawiał z żadnym funkcjonariuszem.
Miał pan jednak za łapówkę załatwiać razem z Andrzejem K. odrolnienie ziemi na Mazurach.
To Andrzej K. rozmawiał z tymi rzekomymi biznesmenami, którzy okazali się agentami CBA. Ja mu tylko pomagałem, bo mnie prosił jak przyjaciela, bym mu zaniósł dokumenty i żebym zapytał o sprawę w Ministerstwie Rolnictwa. To wszystko jest w aktach, świadkowie to potwierdzają. Nie prosiłem nikogo o pozytywne załatwienie sprawy, tylko po prostu o jej załatwienie. Na plus albo na minus. Bo Andrzej K. mi powiedział, że ci biznesmeni nie mogą uzyskać żadnej decyzji. Jemu też nie obiecywałem, że załatwię tę decyzję na tak, tylko że porozmawiam z Lepperem, by przyjrzał się sprawie.
To była jedna z poszlak wobec Leppera, że interesował się tą konkretną sprawą…
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.