W czerwcu otwiera się na Ziemi okno na Marsa
W czerwcu na Marsa poleci flotylla sond automatycznych. Po raz pierwszy własną sondę na inną planetę wysyła Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Mars Express z lądownikiem Beagle II, w dużej części dzieło Brytyjczyków, wystartuje 2 czerwca z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Na orbicie Marsa znajdzie się mniej więcej po siedmiu miesiącach. "25 grudnia będę naprawdę gryzł paznokcie" - oświadczył prof. David Southwood, dyrektor naukowy ESA.
Kilka dni po Beagle II na Czerwonej Planecie ma wylądować amerykański Mars Exploration Rover, pierwszy z dwóch bliźniaczych pojazdów (z Ziemi wystartują 8 i 25 czerwca). Siłę uderzenia lądowników o powierzchnię mają łagodzić balony napełnione gazem. Skala trudności jest tu nie mniejsza niż podczas lądowania statków Apollo na Księżycu - operacja ma kryptonim EDL (Extremely Difficult Landing - krańcowo trudne lądowanie).
Przystanek Mars
Badania opinii publicznej przeprowadzone w USA zaledwie tydzień po katastrofie promu kosmicznego Columbia (zginęła cała załoga wahadłowca) wykazały niezmienne poparcie przez Amerykanów planów wypraw kosmicznych. Co trzeci mieszkaniec USA wyznał, że chciałby odbyć podróż pozaziemską. 75 proc. ankietowanych uważa, że publiczne środki przeznaczane na działalność NASA (Amerykańskiej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej) nie są zbyt duże, przeciwnie - powinny być zwiększone. Przeszło połowa respondentów o wiele bardziej interesuje się lotami z załogą niż bez niej. Tak pozytywne opinie dotyczące wypraw z udziałem ludzi zadecydowały o tym, że aż 90 proc. funduszy amerykańskiego programu eksploracji
kosmosu przeznaczono na loty załogowe.
Mars zawsze fascynował ludzi. Spośród planet układu słonecznego jest najbardziej podobny do Ziemi. Choć teleskopy i sondy nie znalazły żadnych śladów cywilizacji na tej planecie, Mars nęci, bo może się stać stacją przesiadkową w dalekich wyprawach kosmicznych. Nie wiadomo, czy na na planecie jest woda i czy istniało lub istnieje tam życie. Powierzchnia Marsa jest dziś sucha. Może woda przetrwała w głębi gruntu? Może pod powierzchnią istnieje jakaś forma życia? Wiadomo, że ziemskie bakterie doskonale dałyby sobie radę w marsjańskich warunkach.
Człowiek balastem
W czerwcu "otwiera się okno na Marsa" - Słońce, Ziemia i Mars ustawiają się w przestrzeni w jednej linii. Odległość od nas do Czerwonej Planety będzie wówczas najkrótsza (około 60 mln km). W takim układzie siły działające podczas ruchu Ziemi wokół Słońca sprawią, że wzrośnie prędkość statku w jego drodze na Marsa. Jednym z ważniejszych instrumentów na pokładzie sondy Mars Express jest spektrofotometr, urządzenie pomiarowe wykonane w Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie. - Nigdy jeszcze nie został wysłany na Marsa przyrząd o tak dużej rozdzielczości spektralnej umożliwiającej bardzo dokładne analizy składu gruntu i gazów w atmosferze tej planety. Zbudowaliśmy dwa z pięciu najważniejszych bloków tego instrumentu - wyjaśnia prof. Andrzej Jurewicz, kierujący Zespołem Teledetekcji, który te prace wykonywał.
Inteligentne aparaty kosmiczne są już tak "samodzielne", że człowiek wydaje się tylko utrudniać misję badawczą. Staje się zbyt kosztownym w obsłudze "przyrządem naukowym". Wymaga ogromnych zabezpieczeń, by mógł żyć w przestrzeni kosmicznej - uważa wielu ekspertów w dziedzinie badań pozaziemskich. Loty załogowe pochłaniają kilkakrotnie więcej publicznych pieniędzy niż pozostałe badania, a w zamian dostarczają zaledwie dziesięciu procent nowych informacji o naturze wszechświata i naszym miejscu w kosmosie.
Wahadłowce do muzeum
Agencje kosmiczne zdają sobie sprawę, że loty załogowe stanowią magnes przyciągający zainteresowanie społeczeństw ich programami, ułatwiają zdobywanie funduszy i zgody kongresmenów na pokrywanie kosztów badań. Zdaniem krytyków NASA, program lotów załogowych stał się jednak techniczną pułapką.
Amerykańskie wahadłowce (space shuttle) są dziesięciokrotnie droższe niż przewidywano. Wyniesienie na orbitę tony ładunku kosztuje 40 mln USD, a każdy lot - 1,5 mld USD. Wahadłowce zbudowano, by zastąpić rakiety Saturn, używane jednokrotnie do wystrzeliwania statków Apollo na Księżyc. Promy kosmiczne miały być dziesięciokrotnie tańsze, a okazały się prawie stukrotnie droższe. Desperackie próby podniesienia ich opłacalności przez zwiększenie częstotliwości lotów doprowadziły do dwóch katastrof - Challengera i Columbii.
"W ciągu ostatnich 20 lat inne programy NASA zostały 'zagłodzone', żeby nakarmić wahadłowce. Jeśli cały program
kosmiczny nie zostanie przebudowany, następne 20 lat może się okazać stracone. Astronauci będą latać za ciężkie pieniądze wciąż na tę samą orbitę okołoziemską i prowadzić eksperymenty, których rezultatów nie chcą już publikować poważne czasopisma naukowe" - ostrzega prof. Alex Roland z Duke University, zajmujący się historią NASA. Ale ludzie wciąż pragną skrajnych emocji. Tym razem w kosmosie.
Kilka dni po Beagle II na Czerwonej Planecie ma wylądować amerykański Mars Exploration Rover, pierwszy z dwóch bliźniaczych pojazdów (z Ziemi wystartują 8 i 25 czerwca). Siłę uderzenia lądowników o powierzchnię mają łagodzić balony napełnione gazem. Skala trudności jest tu nie mniejsza niż podczas lądowania statków Apollo na Księżycu - operacja ma kryptonim EDL (Extremely Difficult Landing - krańcowo trudne lądowanie).
Przystanek Mars
Badania opinii publicznej przeprowadzone w USA zaledwie tydzień po katastrofie promu kosmicznego Columbia (zginęła cała załoga wahadłowca) wykazały niezmienne poparcie przez Amerykanów planów wypraw kosmicznych. Co trzeci mieszkaniec USA wyznał, że chciałby odbyć podróż pozaziemską. 75 proc. ankietowanych uważa, że publiczne środki przeznaczane na działalność NASA (Amerykańskiej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej) nie są zbyt duże, przeciwnie - powinny być zwiększone. Przeszło połowa respondentów o wiele bardziej interesuje się lotami z załogą niż bez niej. Tak pozytywne opinie dotyczące wypraw z udziałem ludzi zadecydowały o tym, że aż 90 proc. funduszy amerykańskiego programu eksploracji
kosmosu przeznaczono na loty załogowe.
Mars zawsze fascynował ludzi. Spośród planet układu słonecznego jest najbardziej podobny do Ziemi. Choć teleskopy i sondy nie znalazły żadnych śladów cywilizacji na tej planecie, Mars nęci, bo może się stać stacją przesiadkową w dalekich wyprawach kosmicznych. Nie wiadomo, czy na na planecie jest woda i czy istniało lub istnieje tam życie. Powierzchnia Marsa jest dziś sucha. Może woda przetrwała w głębi gruntu? Może pod powierzchnią istnieje jakaś forma życia? Wiadomo, że ziemskie bakterie doskonale dałyby sobie radę w marsjańskich warunkach.
Człowiek balastem
W czerwcu "otwiera się okno na Marsa" - Słońce, Ziemia i Mars ustawiają się w przestrzeni w jednej linii. Odległość od nas do Czerwonej Planety będzie wówczas najkrótsza (około 60 mln km). W takim układzie siły działające podczas ruchu Ziemi wokół Słońca sprawią, że wzrośnie prędkość statku w jego drodze na Marsa. Jednym z ważniejszych instrumentów na pokładzie sondy Mars Express jest spektrofotometr, urządzenie pomiarowe wykonane w Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie. - Nigdy jeszcze nie został wysłany na Marsa przyrząd o tak dużej rozdzielczości spektralnej umożliwiającej bardzo dokładne analizy składu gruntu i gazów w atmosferze tej planety. Zbudowaliśmy dwa z pięciu najważniejszych bloków tego instrumentu - wyjaśnia prof. Andrzej Jurewicz, kierujący Zespołem Teledetekcji, który te prace wykonywał.
Inteligentne aparaty kosmiczne są już tak "samodzielne", że człowiek wydaje się tylko utrudniać misję badawczą. Staje się zbyt kosztownym w obsłudze "przyrządem naukowym". Wymaga ogromnych zabezpieczeń, by mógł żyć w przestrzeni kosmicznej - uważa wielu ekspertów w dziedzinie badań pozaziemskich. Loty załogowe pochłaniają kilkakrotnie więcej publicznych pieniędzy niż pozostałe badania, a w zamian dostarczają zaledwie dziesięciu procent nowych informacji o naturze wszechświata i naszym miejscu w kosmosie.
Wahadłowce do muzeum
Agencje kosmiczne zdają sobie sprawę, że loty załogowe stanowią magnes przyciągający zainteresowanie społeczeństw ich programami, ułatwiają zdobywanie funduszy i zgody kongresmenów na pokrywanie kosztów badań. Zdaniem krytyków NASA, program lotów załogowych stał się jednak techniczną pułapką.
Amerykańskie wahadłowce (space shuttle) są dziesięciokrotnie droższe niż przewidywano. Wyniesienie na orbitę tony ładunku kosztuje 40 mln USD, a każdy lot - 1,5 mld USD. Wahadłowce zbudowano, by zastąpić rakiety Saturn, używane jednokrotnie do wystrzeliwania statków Apollo na Księżyc. Promy kosmiczne miały być dziesięciokrotnie tańsze, a okazały się prawie stukrotnie droższe. Desperackie próby podniesienia ich opłacalności przez zwiększenie częstotliwości lotów doprowadziły do dwóch katastrof - Challengera i Columbii.
"W ciągu ostatnich 20 lat inne programy NASA zostały 'zagłodzone', żeby nakarmić wahadłowce. Jeśli cały program
kosmiczny nie zostanie przebudowany, następne 20 lat może się okazać stracone. Astronauci będą latać za ciężkie pieniądze wciąż na tę samą orbitę okołoziemską i prowadzić eksperymenty, których rezultatów nie chcą już publikować poważne czasopisma naukowe" - ostrzega prof. Alex Roland z Duke University, zajmujący się historią NASA. Ale ludzie wciąż pragną skrajnych emocji. Tym razem w kosmosie.
Stacja kosmiczna to nonsens? Prof. Andrzej Jurewicz Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie Niektóre badania kosmiczne nie mogą się obyć bez ludzi. Zdalnie sterowane instrumenty, zwłaszcza w odległościach międzyplanetarnych, nie są tak skuteczne jak nadzorowane bezpośrednio przez człowieka. Środowisko pozaziemskie jest jednak dla ludzi krańcowo nieprzyjazne. Astronauci powracający po wielu miesiącach pobytu na orbicie są wyniszczeni fizycznie i psychicznie. Często słyszę opinie, że tworzenie stacji kosmicznych to nonsens i że nie warto się było do tego zabierać. Gdyby jednak udało się wysłać człowieka na Marsa, wiele wątpliwości dotyczących celowości lotów załogowych zostałoby rozstrzygniętych. |
Wycieczka za 20 mln USD Prof. Piotr Wolański przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych PAN, pro-rektor Politechniki Warszawskiej Podróże ludzi na Marsa staną się możliwe wówczas, gdy w pojazdach będzie można wykorzystać napęd jądrowy lub termojądrowy. Czas lotu skróci się wtedy na przykład do miesiąca. Obecnie statki kosmiczne mają niezbyt wydajny napęd chemiczny. Na razie dalekie loty załogowe w kosmos to jeszcze odległa przyszłość, ale sto lat temu lot nad ziemią też wydawał się niemożliwy. Ludzie zawsze chcieli latać i w końcu dopną swego. Dwóch milionerów - jeden z Kalifornii, drugi z RPA - już poleciało rakietą Sojuz na stację kosmiczną Alfa. W japońskich, amerykańskich i rosyjskich firmach powstają projekty lotów suborbitalnych na wysokości około stu kilometrów nad ziemią, a także lotów orbitalnych w warunkach nieważkości. Za taką podróż pasażer zapłaciłby 20 mln USD. |
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.