Skarb państwa zapłaci 25 mld zł za bezprawną reformę rolną (konstytucja nie pozwalała na wywłaszczenie bez odszkodowania), wyda 15 mld zł na odszkodowania za skonfiskowane fabryki, 10 mld zł na rekompensaty dla Zabużan i mniej więcej tyle samo trzeba będzie zwrócić właścicielom przedwojennych obligacji. Wyrok Sądu Najwyższego z marca 2003 r. otworzył drogę do zwrotu warszawskich nieruchomości wartych kilka miliardów złotych. To tylko wierzchołek góry l(u)odowej. Tysiące pozwów od właścicieli skonfiskowanego przez komunistów majątku zalało polskie sądy. W 2002 r. liczba odszkodowań wypłacanych przez Ministerstwo Skarbu Państwa wzrosła - w porównaniu z poprzednim rokiem - trzykrotnie. Lawinie pozwów i odszkodowań zaczęły się bacznie przyglądać międzynarodowe organizacje oceniające wiarygodność finansową Polski. Rząd Leszka Millera zakłada najprawdopodobniej, że problem uda się zostawić w spadku następnej ekipie. Tym-
czasem koszt reprywatyzacji drogą ustawową wynosi około 75 mld zł. Za reprywatyzację przez sądy przyjdzie nam wszystkim zapłacić przynajmniej dwa razy więcej!
Wyrok finansowej katastrofy
- Przed wystawieniem Polsce nowego ratingu będziemy rozmawiać z waszym Ministerstwem Finansów na temat wpływu reprywatyzacji przeprowadzanej przez sądy na wypłacalność kraju - powiedział "Wprost" James McCormac, analityk agencji ratingowej Fitch w Londynie, odpowiedzialny za ocenę wiarygodności finansowej Polski. To bardzo zła wiadomość. Ocena, którą Fitch wystawia Polsce, decyduje m.in. o wysokości odsetek, jakie rząd płaci, pożyczając pieniądze, a także o napływie inwestycji zagranicznych do naszego kraju. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wpływ kosztów reprywatyzacji za pośrednictwem sądów na wypłacalność Pol-ski oceniają także analitycy dwóch innych agencji ratingowych - Standard & Poor's i Moody's. - Pozostawienie reprywatyzacji sądom grozi katastrofą finansów państwa, nie mówiąc już o pogorszeniu wizerunku Polski na arenie międzynarodowej - ostrzega Andrzej Olechowski, były minister finansów i spraw zagranicznych.
Państwo prawa dżungli
Państwo polskie nie spłacało do tej pory długów, bo uważało, że nie musi. - Żyjemy w państwie, w którym obowiązują prawa dżungli - ironizuje Mirosław Szypowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Organizacji Rewindykacyjnych. - Pieniądze dostają tylko najsilniejsi, ci, których państwo się boi - dodaje. Reprywatyzacja w Polsce rzeczywiście się dokonuje, tyle że nie dotyczy to wszystkich uprawnionych. W 1989 r. uchwalono ustawę o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Na jej podstawie powołano komisję przy Departamencie Wyznań Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Księża nie muszą, jak inni obywatele, płacić honorariów adwokackich ani wpisowego w sądach. Przedstawiciele Kościoła stanowią także połowę składu komisji orzekających o zwrocie majątku. Nic dziwnego, że osiem spośród dziesięciu wniosków jest rozpatrywanych na korzyść Kościoła.
Próbę sił z polskim rządem wygrała także część właścicieli przedwojennych obligacji. W latach 40. władze komunistyczne wstrzymały wykup papierów wartościowych. Zagraniczni wierzyciele skarbu państwa zawiązali stowarzyszenie. Kiedy ekipa Gomułki ubiegała się w Belgii o pożyczki na rozwój gospodarki, rozpoczęli lobbing. Rząd belgijski uzależnił przyznanie kredytów od spłacenia zobowiązań wobec właścicieli obligacji. PRL spłaciła zagranicznych wierzycieli.
Polska przed trybunał
Problemem polskiego państwa jest to, że akty prawne będące ponad pół wieku temu podstawą do konfiskaty mienia bez odszkodowania coraz więcej specjalistów uznaje za sprzeczne z ówczesną ustawą zasadniczą. Konstytucja marcowa, na którą powoływał się PKWN, nie zezwalała na wywłaszczenie bez rekompensaty, a więc zabranie na mocy dekretu o reformie rolnej majątków ziemskich większych niż pięćdziesięciohektarowe było bezprawne. Będzie to państwo kosztować 25 mld zł. Posłowie Platformy Obywatelskiej już złożyli odpowiedni wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Na podstawie ustawy o nacjonalizacji podstawowych gałęzi przemysłu z 1946 r. przejęto z kolei ponad 20 tys. przedsiębiorstw o wartości
15 mld zł. Za największe i najbardziej wartościowe nigdy nie wypłacono rekompensaty.
Władze PRL wiedziały, że odszkodowanie musi być wypłacone, gdyż umieściły taki zapis w ustawie nacjonalizacyjnej! Nie wydano jednak rozporządzeń umożliwiających zapłacenie właścicielom za ich mienie. W kwietniu 2003 r. Józef Forystek złożył wniosek do NSA o nakazanie premierowi Leszkowi Millerowi wydania brakujących aktów prawnych. Jeżeli premier tego nie zrobi, złamie konstytucję i narazi się (zgodnie z wykładnią Sądu Najwyższego) na odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Wyrok NSA posłuży za dowód łamania przez państwo prawa i podstawę do wypłaty odszkodowań.
Ukradliśmy, ale dawno
Komuniści łamali nie tylko konstytucję, ale także ustanowione przez siebie prawo. Dotychczasowa linia obrony skarbu państwa opierała się na twierdzeniu, że nawet jeżeli skonfiskowano coś niezgodnie z prawem, to nastąpi-
ło przejęcie własności przez nowych właścicieli przez tzw. zasiedzenie. Kodeks cywilny mówi, że 25 lat po zajęciu nieruchomości staje się ona własnością złodzieja. W maju tego roku Sąd Najwyższy stwierdził jednak, że ten okres można liczyć dopiero od 1980 r., ponieważ wtedy powstał Naczelny Sąd Administracyjny i możliwa stała się kontrola samo-woli urzędniczej. - To precedensowe orzeczenie otwiera drogę do odzyskania własności wszystkim wywłaszczonym niezgodnie z komunistycznym prawem - uważa mec. Forystek reprezentujący spadkobierców Habsburgów, ubiegających się o zwrot znacjonalizowanych lasów.
Bezprawnie wywłaszczano także właścicieli przedsiębiorstw. Na przykład największy w Europie Środkowej w okresie międzywojennym browar w Żywcu (produkujący 203 tys. hektolitrów piwa rocznie), także własność Habsburgów, państwo przejęło na mocy dekretu PKWN z 1944 r. o... reformie rolnej, której celem było obdzielenie małorolnych chłopów ziemią. Nie dostrzegł tego (lub nie chciał dostrzec) w swoim czasie minister rolnictwa Jarosław Kalinowski, który potwierdził decyzję wojewody śląskiego o odmowie unieważnienia nacjonalizacji. Do porządku przywołał go Naczelny Sąd Administracyjny, nakazując w marcu 2003 r. wydanie kolejnego postanowienia, tym razem uwzględniającego cel reformy rolnej. De facto oznacza to unieważnienie decyzji o przejęciu browaru.
Renacjonalizacja nieruchomości
Do byłych właścicieli wracają też nieruchomości w miastach. W Warszawie władze oddały około dwóch tysięcy nieruchomości o wartości 3 mld zł. W marcu 2003 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że wydanie przez urzędników błędnej decyzji pozbawiającej właściciela kamienicy jego mienia może być podstawą do uzyskania odszkodowania. - Sąd Najwyższy umożliwił tym samym ubieganie się wysokie odszkodowania. Będziemy z tego prawa korzystać - ostrzega Szypowski. W stolicy na powrót do byłych właścicieli czeka 36 tys. nieruchomości (przed wojną w prywatnych rękach znajdowało się 93 proc. gruntów warszawskich). Podob-
nie sytuacja wygląda w Gdańsku. Adwokat Roman Nowosielski wygrał przed Sądem Najwyższym batalię z miastem o zwrot kamienic odbudowanych po wojnie przez właścicieli. Właściciele odzyskali dwie kamieni-
ce w Gdańsku (każda warta około miliona złotych). Do oddania jest kolejnych sto domów w centrum miasta (w sumie o wartości 200 mln zł). Problem może dotyczyć dziesiątek tysięcy kamienic w większości polskich miast.
Brumarescu, czyli rumuńskie ostrzeżenie
Polska obok Białorusi i Ukrainy jest ostatnim krajem regionu, który nie zwrócił właścicielom zagrabionego mienia lub nie zrekompensował jego utraty. Nasi zniecierpliwieni bezczynnością państwa obywatele zgłosili najwięcej skarg do trybunału w Strasburgu (za Polakami są Rosjanie i Turcy).
Czesi wydali osiem ustaw reprywatyzacyjnych (dwa pałace odzyskał były prezydent Czech Vaclav Havel), dzięki którym zwrócono mienie albo wpłacono odszkodowania. Także Litwini oddali lub w pełni zrekompensowali zagrabione majątki. W byłej NRD ogłaszano konkursy na biznesplany dotyczące zagospodarowania przejętego przez państwo mienia. Jeżeli prawowity właściciel nie wygrał przetargu, dostawał od państwa pełne odszkodowanie. Tymczasem przecieki z Ministerstwa Skarbu Państwa wskazują na to, że rozważa się tam tylko możliwość symbolicznego, dziesięcioprocentowego zadośćuczynienia, i to dla tych, którzy mogą uzyskać pełne odszkodowania w sądach (sic!). Rumunia zdecydowała się na pełną wypłatę rekompensat i zwrot majątków dopiero po wyroku trybunału w Strasburgu w sprawie Dana Brumarescu w 2001 r. (trybunał zasądził zwrot domu bezprawnie zabranego Brumarescu oraz odszkodowanie w wysokości 150 tys. USD). Polskę czeka ten sam los. Chyba że będziemy mądrzy przed szkodą. "Rządy dotrzymują słowa tylko wtedy, gdy są do tego zmuszone lub gdy jest to dla nich korzystne" - mawiał Napoleon Bonaparte. Dla wszystkich Polaków będzie korzystne, jeśli nasz rząd dotrzyma słowa, które państwo dało obywatelom w konstytucji: "Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia".
Mieliśmy rację! Zabużanie mają prawo do pełnego odszkodowania w gotówce za majątki pozostawione na wschodzie" - napisaliśmy w październiku 2002 r. Najpierw rację przyznały nam sądy powszechne, zasądzając od skarbu państwa odszkodowanie w gotówce na rzecz Zabużan. 29 maja 2003 r. Naczelny Sąd Adminstracyjny zdecydował, że tzw. umowy republikańskie (udowodniliśmy, że je ratyfikowano) są ważne! Przewidują one wypłatę rekompensaty w gotówce przesiedleńcom ze wschodu. Do czasu naszej publikacji przedstawiciele skarbu państwa twierdzili, że umowy nie zostały ratyfikowane, a zatem nie muszą być wprowadzane w życie. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.