Najder ze Stasiukiem wymyślili filozofię kucyka trojańskiego
Swoje literackie motto pisarz Andrzej Stasiuk zdefiniował następująco: "Pisać, skreślać, myśleć, patrzeć, słuchać, pisać i skreślać, skreślać, skreślać". Jego publikacja zamieszczona 8 maja we "Frankfurter Allgemeine Zeitung" dowodzi, że z motta autor wziął tylko słowa "pisać" i "słuchać". Słuchać, czego oczekują wydawcy, i pisać, upodobawszy sobie tradycyjną formę literacką pieśni dziadowskiej.
Pamflet Stasiuka wydrukowany w Niemczech jest zjadliwą drwiną z polskiego zaangażowania w Iraku. Niby nic szczególnego. Pisarz ma prawo do własnego zdania, może publikować gdzie chce i używać dowolnych argumentów. Problem polega na tym, że Stasiuk zamiast myśleć i skreślać zgodnie ze swoją dewizą, popadł w dziwaczny słowotok politologiczny i napisał tekścik jakby na zamówienie tych środowisk niemieckich, które z lubością mówiły o Polsce jako "ośle trojańskim Ameryki".
Jeśli dostatecznie ogarnąłem strumień świadomości artysty, to nie podoba mu się polski udział w wojnie i stabilizacji Iraku, bo Polska jest biedna, brzydka, ludzie się nie myją, a rząd jest bardzo niesympatyczny. Ot, po prostu, jak powiada Stasiuk, "mój kraj okupuje Irak, ponieważ nie może sobie znaleźć miejsca w Europie".
Tak się złożyło, że tego samego dnia w paryskim "Le Monde" Zdzisław Najder biadał: "Nasza naiwność robi z nas osła trojańskiego Amerykanów w Europie". Wtórował mu anonimowy polski dyplomata, zamartwiający się, że okupacja Iraku włoży na nas garnitur "zbyt szeroki na polskie plecy".
Mentalność bywalca salonów pogardzającego własnym krajem i narodem okazała się nadzwyczaj pożyteczna w chwili, gdy w Niemczech i Francji toczyła się kampania ośmieszająca Polskę, która ośmieliła się mieć inne zdanie niż tzw. europejscy partnerzy. Przeróżni eksperci natychmiast zaczęli dowodzić, że Polska sobie nie poradzi. W kraju odezwały się głosy, iż nie stać nas na udźwignięcie ciężaru administrowania specjalną strefą w Iraku itd.
Bzdura. Polska od dziesięcioleci bierze udział w misjach pokojowych ONZ. Mało kto ma w tej dziedzinie tak duże doświadczenie jak Polacy. Zamiast wydawać pieniądze na brzuchatych generałów latających służbowymi samolotami na polowania w Bieszczady, możemy przeznaczyć je na wyjazd żołnierzy do Iraku (to raptem 1-2 proc. budżetu MON). Po diabła nam Ministerstwo Obrony, jeśli nie potrafimy wziąć udziału w akcji wojskowej o historycznym wręcz wymiarze dla Rzeczypospolitej?
Bzdura kolejna to uwagi o Polsce - kraju biednych brudasów podążających ślepo za Ameryką. Znany miłośnik Francji i wróg sojuszu z USA, prof. Zdzisław Najder, nie potrafi wskazać korzyści politycznych płynących z zerwania związków polsko-amerykańskich (a tego się domaga). Dotychczas to Amerykanie byli wobec Polski lojalni. Obietnice Chiraca i Kohla, że Polska do 2000 r. zostanie członkiem Unii Europejskiej, zweryfikował czas. Obietnica Waszyngtonu, że wejdziemy do NATO i że NATO będzie się nadal rozszerzać, została dotrzymana. Co więcej, Amerykanie stają na głowie, by Polsce udział w operacji irackiej opłacił się zarówno politycznie, jak i gospodarczo.
Mentalność dziada proszalnego, który nie ma własnego zdania, prosi o pomoc sąsiadów bliższych i dalszych i stara się po spryciarsku nie narazić tym, z którymi - jak mu się wydaje - może zrobić szybki geszeft, już nadto zaszkodziła naszej polityce. Niestety, postkomuniści wykazują typowe zachowania satelickie: patrząc na usta amerykańskich polityków, starają się odczytać i powtórzyć nie wypowiedziane jeszcze życzenia. Inni przedstawiciele elit opiniotwórczych (z podgatunku "Esel aus Mitteleuropa") robią to samo wobec Francuzów i Niemców. Tymczasem warto dostrzec, że większość państw Europy jest przeciwna polityce Berlina i Paryża. Tylko po co to dostrzegać? Jeszcze ktoś zażąda od nas samodzielności i myślenia albo - nie daj Boże - podjęcia jakiejś ważniejszej decyzji.
Stasiuk i Najder tworzą nową filozofię III RP - kucyka trojańskiego.
Pamflet Stasiuka wydrukowany w Niemczech jest zjadliwą drwiną z polskiego zaangażowania w Iraku. Niby nic szczególnego. Pisarz ma prawo do własnego zdania, może publikować gdzie chce i używać dowolnych argumentów. Problem polega na tym, że Stasiuk zamiast myśleć i skreślać zgodnie ze swoją dewizą, popadł w dziwaczny słowotok politologiczny i napisał tekścik jakby na zamówienie tych środowisk niemieckich, które z lubością mówiły o Polsce jako "ośle trojańskim Ameryki".
Jeśli dostatecznie ogarnąłem strumień świadomości artysty, to nie podoba mu się polski udział w wojnie i stabilizacji Iraku, bo Polska jest biedna, brzydka, ludzie się nie myją, a rząd jest bardzo niesympatyczny. Ot, po prostu, jak powiada Stasiuk, "mój kraj okupuje Irak, ponieważ nie może sobie znaleźć miejsca w Europie".
Tak się złożyło, że tego samego dnia w paryskim "Le Monde" Zdzisław Najder biadał: "Nasza naiwność robi z nas osła trojańskiego Amerykanów w Europie". Wtórował mu anonimowy polski dyplomata, zamartwiający się, że okupacja Iraku włoży na nas garnitur "zbyt szeroki na polskie plecy".
Mentalność bywalca salonów pogardzającego własnym krajem i narodem okazała się nadzwyczaj pożyteczna w chwili, gdy w Niemczech i Francji toczyła się kampania ośmieszająca Polskę, która ośmieliła się mieć inne zdanie niż tzw. europejscy partnerzy. Przeróżni eksperci natychmiast zaczęli dowodzić, że Polska sobie nie poradzi. W kraju odezwały się głosy, iż nie stać nas na udźwignięcie ciężaru administrowania specjalną strefą w Iraku itd.
Bzdura. Polska od dziesięcioleci bierze udział w misjach pokojowych ONZ. Mało kto ma w tej dziedzinie tak duże doświadczenie jak Polacy. Zamiast wydawać pieniądze na brzuchatych generałów latających służbowymi samolotami na polowania w Bieszczady, możemy przeznaczyć je na wyjazd żołnierzy do Iraku (to raptem 1-2 proc. budżetu MON). Po diabła nam Ministerstwo Obrony, jeśli nie potrafimy wziąć udziału w akcji wojskowej o historycznym wręcz wymiarze dla Rzeczypospolitej?
Bzdura kolejna to uwagi o Polsce - kraju biednych brudasów podążających ślepo za Ameryką. Znany miłośnik Francji i wróg sojuszu z USA, prof. Zdzisław Najder, nie potrafi wskazać korzyści politycznych płynących z zerwania związków polsko-amerykańskich (a tego się domaga). Dotychczas to Amerykanie byli wobec Polski lojalni. Obietnice Chiraca i Kohla, że Polska do 2000 r. zostanie członkiem Unii Europejskiej, zweryfikował czas. Obietnica Waszyngtonu, że wejdziemy do NATO i że NATO będzie się nadal rozszerzać, została dotrzymana. Co więcej, Amerykanie stają na głowie, by Polsce udział w operacji irackiej opłacił się zarówno politycznie, jak i gospodarczo.
Mentalność dziada proszalnego, który nie ma własnego zdania, prosi o pomoc sąsiadów bliższych i dalszych i stara się po spryciarsku nie narazić tym, z którymi - jak mu się wydaje - może zrobić szybki geszeft, już nadto zaszkodziła naszej polityce. Niestety, postkomuniści wykazują typowe zachowania satelickie: patrząc na usta amerykańskich polityków, starają się odczytać i powtórzyć nie wypowiedziane jeszcze życzenia. Inni przedstawiciele elit opiniotwórczych (z podgatunku "Esel aus Mitteleuropa") robią to samo wobec Francuzów i Niemców. Tymczasem warto dostrzec, że większość państw Europy jest przeciwna polityce Berlina i Paryża. Tylko po co to dostrzegać? Jeszcze ktoś zażąda od nas samodzielności i myślenia albo - nie daj Boże - podjęcia jakiejś ważniejszej decyzji.
Stasiuk i Najder tworzą nową filozofię III RP - kucyka trojańskiego.
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.