Warren Buffett chce umrzeć jako najbogatszy człowiek świata
Obniżki podatków, które forsuje George Bush, to wspomaganie najbogatszych Amerykanów kosztem najbiedniejszych" - grzmiał kilka miesięcy temu Warren Buffett, drugi na liście najbogatszych ludzi świata, w artykule w "The Washington Post". Lewicowa retoryka w ustach Buffetta, bezwzględnego rekina giełdy, to bynajmniej nie jest przypadek starczej demencji. 73-letni Buffett planuje dokładnie każdy swój krok. Jego czas w biznesie powoli się kończy, a ma on jeszcze jedno marzenie - umrzeć jako najbogatszy człowiek świata. Dziś jedną ręką wspiera Johna Kerry'ego, demokratycznego kandydata na prezydenta, a drugą inwestuje 12 mld USD (swoich i powierzonych mu przez akcjonariuszy funduszu Berkshire Hathaway) w inne niż dolar waluty! Buffett przyznał otwarcie, że gra na znaczny spadek kursu dolara w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Jeżeli Kerry wygra, to jego socjalistyczne pomysły, takie jak podwyżka podatków płaconych przez najbogatszych, doprowadzą właśnie do spadku wartości dolara. Do Billa Gatesa Buffettowi (majątek szacowany na 36 mld USD) brakuje "zaledwie" 12 mld USD.
Jeżeli kurs dolara spadnie na przykład o 15 proc. (tyle straci wtedy też Bill Gates, którego majątek - akcje Microsoftu - wycenia giełda), to Buffett stanie nad grobem jako najbogatszy mieszkaniec globu!
Buffett trojański
Wspomaganie demokratów Buffett rozpoczął od próby zdobycia dla nich władzy w najważniejszym z punktu widzenia wyborów prezydenckich stanie - Kalifornii. Zamiast bezpośrednio wspomagać demokratów, uznał, że skuteczniejsze będzie utrudnienie kampanii republikanom. W maju 2003 r. zgłosił się do sztabu wyborczego republikanina Arnolda Schwarzeneggera i... zadeklarował swoją pomoc. Schwarzenegger zadowolony ze wsparcia wpływowego finansisty mianował go swoim doradcą. Buffett poczekał, aż kampania wyborcza się rozkręci, a następnie bez konsultacji z aktorem ogłosił, że... podatki w Kalifornii są zbyt niskie i powinny zostać podwyższone! Buffett miał świadomość, że taka wypowiedź zadziała na wyborców jak płachta na byka. Kalifornia po pięcioletnich rządach demokraty Graya Davisa miała jedne z najwyższych dochodowych podatków stanowych w USA (9,3 proc.) oraz 38 mld USD deficytu budżetowego. Wypowiedź Buffetta natychmiast podchwycił i wykorzystał przeciwko Schwarzeneggerowi jego kontrkandydat w wyborach, demokrata Cruz Bustamante. Notowania aktora spadły o kilkanaście procent i mało co nie przegrał wyborów.
Niecodzienna zagrywka Buffetta zwróciła na niego uwagę mediów. Okazało się, że już wcześniej wspierał on demokratów. Wspomagał finansowo m.in. Hillary Clinton w walce o fotel senatora Nowego Jorku oraz Billa Bradleya, byłego kandydata demokratów na prezydenta.
Konserwatywny socjalista
Szczodrość Buffetta wobec demokratów to ważny sygnał. Miliarder jest bowiem znany ze swych perfekcyjnych kalkulacji. Pieniądze wydaje tylko wtedy, gdy jest pewien, że inwestycja się zwróci. Pod koniec kwietnia przyznał otwarcie, że kupił już obce waluty za 12 mld USD, licząc na spadek kursu dolara. Dodał, że ma przygotowane kolejne 24 mld USD w gotówce (sic!), których na razie "nie ma gdzie zainwestować". Grając na obniżenie ceny dolara, Buffett gra na obniżenie także cen akcji amerykańskich firm (dzięki temu będzie mógł je tanio kupić). Jego plan się powiedzie, gdy demokraci dojdą do władzy. Zwykle demokratyczny prezydent rozpoczyna rządy od podwyższenia podatków (to była jedna z pierwszych decyzji Billa Clintona w 1992 r.). Kanclerz Niemiec Otto von Bis-marck zwykł mawiać, że "kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie łajdakiem". Czy ktoś kiedyś będzie cytował Warrena Buffetta, najbogatszego socjalistę świata, który w czasie studiów na Uniwersytecie Pensylwania pełnił funkcję szefa Klubu Młodych Republikanów?...
Jeżeli kurs dolara spadnie na przykład o 15 proc. (tyle straci wtedy też Bill Gates, którego majątek - akcje Microsoftu - wycenia giełda), to Buffett stanie nad grobem jako najbogatszy mieszkaniec globu!
Buffett trojański
Wspomaganie demokratów Buffett rozpoczął od próby zdobycia dla nich władzy w najważniejszym z punktu widzenia wyborów prezydenckich stanie - Kalifornii. Zamiast bezpośrednio wspomagać demokratów, uznał, że skuteczniejsze będzie utrudnienie kampanii republikanom. W maju 2003 r. zgłosił się do sztabu wyborczego republikanina Arnolda Schwarzeneggera i... zadeklarował swoją pomoc. Schwarzenegger zadowolony ze wsparcia wpływowego finansisty mianował go swoim doradcą. Buffett poczekał, aż kampania wyborcza się rozkręci, a następnie bez konsultacji z aktorem ogłosił, że... podatki w Kalifornii są zbyt niskie i powinny zostać podwyższone! Buffett miał świadomość, że taka wypowiedź zadziała na wyborców jak płachta na byka. Kalifornia po pięcioletnich rządach demokraty Graya Davisa miała jedne z najwyższych dochodowych podatków stanowych w USA (9,3 proc.) oraz 38 mld USD deficytu budżetowego. Wypowiedź Buffetta natychmiast podchwycił i wykorzystał przeciwko Schwarzeneggerowi jego kontrkandydat w wyborach, demokrata Cruz Bustamante. Notowania aktora spadły o kilkanaście procent i mało co nie przegrał wyborów.
Niecodzienna zagrywka Buffetta zwróciła na niego uwagę mediów. Okazało się, że już wcześniej wspierał on demokratów. Wspomagał finansowo m.in. Hillary Clinton w walce o fotel senatora Nowego Jorku oraz Billa Bradleya, byłego kandydata demokratów na prezydenta.
Konserwatywny socjalista
Szczodrość Buffetta wobec demokratów to ważny sygnał. Miliarder jest bowiem znany ze swych perfekcyjnych kalkulacji. Pieniądze wydaje tylko wtedy, gdy jest pewien, że inwestycja się zwróci. Pod koniec kwietnia przyznał otwarcie, że kupił już obce waluty za 12 mld USD, licząc na spadek kursu dolara. Dodał, że ma przygotowane kolejne 24 mld USD w gotówce (sic!), których na razie "nie ma gdzie zainwestować". Grając na obniżenie ceny dolara, Buffett gra na obniżenie także cen akcji amerykańskich firm (dzięki temu będzie mógł je tanio kupić). Jego plan się powiedzie, gdy demokraci dojdą do władzy. Zwykle demokratyczny prezydent rozpoczyna rządy od podwyższenia podatków (to była jedna z pierwszych decyzji Billa Clintona w 1992 r.). Kanclerz Niemiec Otto von Bis-marck zwykł mawiać, że "kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie łajdakiem". Czy ktoś kiedyś będzie cytował Warrena Buffetta, najbogatszego socjalistę świata, który w czasie studiów na Uniwersytecie Pensylwania pełnił funkcję szefa Klubu Młodych Republikanów?...
Wyrocznia z Omaha |
---|
10 tys. dolarów wpłacone do prowadzonego przez Warrena Buffetta funduszu Berkshire Hathaway w 1965 r. dziś warte jest 50 mln dolarów. To zysk sto razy przewyższający wzrost najważniejszego indeksu giełdowego Standard & Poor's 500! Warren Buffett już jako jedenastolatek zarabiał na sprzedaży piłek golfowych gubionych przez graczy podczas turniejów. W czasie studiów zainteresował się teoriami inwestycyjnymi znanego analityka giełdowego Benjamina Grahama. Graham uważał, że nie należy za wszelką cenę wypatrywać hossy na giełdzie, tylko wyszukiwać firmy, których akcje są warte więcej niż ich aktualna cena, kupować je i cierpliwie czekać na wzrost ceny. Wykorzystując rady Grahama, Buffett założył w 1956 r. fundusz inwestycyjny Buffetts Partnership (później przekształcony w Berkshire Hathaway). Zebrał 100 tys. dolarów od znajomych, zainwestował też własne oszczędności - 5 tys. USD. Po 35 dolarów kupił akcje firmy emitującej karty kredytowe American Express, kiedy wszyscy byli zdania, że spółka nie ma przed sobą przyszłości. Buffett zauważył jednak, że sklepy ciągle przyjmowały płatności kartami American Express i ich popularność nie malała. W efekcie w 1971 r. cena akcji spółki wzrosła do 189 USD. Podobnie Buffett przewidział sukces Coca-Coli i producenta akcesoriów do golenia Gillette. Nie bez powodu nazywany jest "wyrocznią z Omaha". |
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.