Tomasz Mamiński, szef Krajowej Partii Emerytów i Ren-cistów, miano-wał się obrońcą biednych, chorych i pokrzywdzonych. Wielokrotnie wytykał rządowi, że przeznacza za mało środków na pomoc społeczną, że nie podnosi rent i emerytur. Tyle że ten obrońca ofiar gospodarki rynkowej przyczynił się do uszczuplenia dochodów budżetu prawdopodobnie aż o 100 mln zł. Mamiński, który do niedawna był drugi na liście najbogatszych posłów, powiększył swój majątek w jednej z największych afer przemytniczych ostatnich lat. Nie przeszkadza mu to uczestniczyć - jako zastępcy szefa Federacyjnego Klubu Parlamentarnego - w rozmowach dotyczących montowania parlamentarnego zaplecza dla rządu Marka Belki.
Tomasz Mamiński, szef Krajowej Partii Emerytów i Ren-cistów, miano-wał się obrońcą biednych, chorych i pokrzywdzonych. Wielokrotnie wytykał rządowi, że przeznacza za mało środków na pomoc społeczną, że nie podnosi rent i emerytur. Tyle że ten obrońca ofiar gospodarki rynkowej przyczynił się do uszczuplenia dochodów budżetu prawdopodobnie aż o 100 mln zł. Mamiński, który do niedawna był drugi na liście najbogatszych posłów, powiększył swój majątek w jednej z największych afer przemytniczych ostatnich lat. Nie przeszkadza mu to uczestniczyć - jako zastępcy szefa Federacyjnego Klubu Parlamentarnego - w rozmowach dotyczących montowania parlamentarnego zaplecza dla rządu Marka Belki.
Mamiński w oświadczeniu majątkowym wykazał, iż posiada 50 tys. USD oszczędności, dwie działki budowlane (jedną z trzema halami produkcyjnymi) - każda o wartości 0,5 mln zł. Poseł jest też współwłaścicielem mieszkania, które wycenił na ponad 1,8 mln zł. Ma dwa samochody. Z owego oświadczenia wynika, że Mamiński w 2003 r. sprzedał mieszkanie za 240 tys. zł oraz gospodarstwo agroturystyczne, którego wartość oszacował na 12 mln zł. Czyżby poseł sprzedawał swoje dobra, spodziewając się, że jego majątkiem zainteresują się organy ścigania? A ma powody, by się tego obawiać! Założona przez Mamińskiego agencja celna, wykorzystując podrobione dokumenty, przez pół roku oszukiwała na cle i podatkach. Mimo że skarb państwa mógł stracić nawet ponad 100 mln zł, odpowiedzialni za to urzędnicy nadal pełnią swoje funkcje.
Most z Hamburga
Mamiński jest współodpowiedzialny za oszustwa celne przy odprawie wielkich partii tekstyliów i obuwia. Wszystko działo się między sierpniem 2002 r. a styczniem 2003 r., kiedy jego agencja celna odprawiła prawie 600 tirów. Odpraw dokonano na podstawie fałszywych dokumentów, nie płacąc znacznej części ceł i podatków. Był to proceder uprawiany na niespotykaną dotychczas skalę.
Należąca do posła mała firma Glob Investments dostała licencję na prowadzenie agencji celnej, czyli na organizowanie odpraw we własnych budynkach, z pominięciem urzędów celnych. Posiadanie agencji celnej stwarza doskonałe możliwości oszustom i przemytnikom, więc uzyskanie zezwolenia nie jest łatwe - drobiazgowo sprawdza się wiarygodność założyciela. Szef Krajowej Partii Emerytów i Rencistów uzyskał je bez trudu. Wcześniej prowadził już podobny interes.
Bazą przeładunkową towarów stała się działka należąca do żony Mamińskiego, położona na warszawskiej Woli. W sierpniu 2002 r. ruszył tzw. most z Hamburga, czyli dostawy tekstyliów i obuwia. Na początku odprawiano jeden albo dwa tiry dziennie. Oficjal-nie towary pochodziły z Chin i Wietnamu. Jak było naprawdę, nie wiadomo, bo świadectwa pochodzenia towaru oraz faktury były fałszywe (uzyskaliśmy kopie tych dokumentów). Dzięki podrobionej dokumentacji można było clić towary po cenach nawet kilkunastokrotnie niższych od rynkowych. Odprawiane w ten sposób koszule męskie wyceniano na zaledwie 1,80 zł, a buty na 5 zł. Gdy okazało się, że interes świetnie idzie, zaczęto odprawiać co najmniej trzy tiry dziennie. Kiedy celnicy uczestniczący w odprawach zgłaszali zastrzeżenia co do ich uczciwości, interweniowali szefowie Izby Celnej w Warszawie, broniąc firmy Mamińskiego.
Przestępczy proceder szedł sprawnie, ponieważ posłowi udało się załatwić dla swojej agencji tzw. procedurę uproszczoną. Przywilej pozwala odprawiać część towaru nawet bez obecności celników. Przyznawany jest on przez służby celne rzadko i wyłącznie zaufanym importerom. Mamiński załatwił takie zezwolenie w ciągu kilku dni. Na zapuszczonej działce przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie zaczął się ruch jak w centrum stolicy.
Agencja trefnych towarów
Celnicy wspominają, że kiedy przychodziła dostawa, pracowników ściągano nawet z urlopów, byle przyspieszyć odprawę. - Poseł Mamiński często przyjeżdżał nas nadzorować. Kiedy próbowaliśmy kwestionować wysokość stawek, ryczał na nas i straszył wyrzuceniem z pracy - opowiada jeden z celników. Boją się mówić pod nazwiskiem, bo - jak twierdzą - przekręt umożliwili Mamińskiemu wysocy rangą urzędnicy. Dokumenty, które zdobyliśmy, dowodzą, że odprawy w agencji Mamińskiego były przyspieszane po interwencjach wiceszefa warszawskiej Izby Celnej Artura Janiszewskiego. Pikanterii tej sprawie dodaje to, że był on w izbie odpowiedzialny za zwalczanie przemytu i oszustw celnych.
Jesienią 2002 r. wśród warszawskich celników i importerów zrobiło się głośno o przekrętach w Glob Investments. Wówczas Grzegorz Pędziwiatr, kierownik oddziału izby, który nadzorował firmę, poinformował dyrekcję Izby Celnej w Warszawie, że agencja przy ulicy Sokołowskiej może dokonywać przestępstw celnych. Żadnych działań jednak nie podjęto. W końcu do izby trafiło oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa podpisane przez konkurencyjnych importerów. Dyrektor Janiszewski zareagował na to w ten sposób, że przyspieszył odprawy trefnego towaru w agencji Glob Investments. Dysponujemy pisemnymi dowodami jego interwencji.
Spirala fikcji
Wskutek procederu na polski rynek mogło trafić nawet kilka milionów sztuk kurtek, koszul, kostiumów, garniturów i butów. Były to zarówno towary kiepskiej jakości sprzedawane na bazarach, jak i rzeczy przeznaczone do luksusowych sklepów. Taka masa wprowadzonych na polski rynek towarów w połączeniu z kryzysem w branży przyspieszyła upadek wielu krajowych firm tekstylnych. W grudniu 2002 r. wiceminister finansów Tomasz Michalak oraz szef celników Robert Kwaśniak przyznali, że wskutek nielegalnego importu tekstyliów z Azji tylko w 2002 r. pracę w branży straciło prawie 30 tys. osób. "Musimy ratować krajowy przemysł odzieżowy" - mówił Michalak, prezentując okólnik z obowiązującymi cenami minimalnymi. Konferencja okazała się zwykłym przedstawieniem - w agencji Glob Investments towary odprawiano po staremu. Na przykład koszule męskie, które według oficjalnych stawek powinny być clone co najmniej po 24 zł, w agencji Mamińskiego odprawiano dalej po 1,80 zł.
Rosnąca skala przedsięwzięcia groziła jednak wpadką. W końcu jeden z nowych kierowców pogubił się w Warszawie i zamiast do agencji przy ulicy Sokołowskiej trafił do urzędu celnego przy ulicy Modlińskiej. Celnicy zdębieli, kiedy zobaczyli przygotowane do odprawy dokumenty. Natychmiast podjęto dochodzenie. Okazało się, że pod adresem wymienionym w dokumentach firma importowa nigdy nie funkcjonowała. Oficjalnym jej właścicielem była niejaka Swietłana Kalinina, obywatelka Ukrainy. Kiedy kontrolerzy celni zaczęli sprawdzać dokumenty odpraw, okazało się, że świadectwa pochodzenia towarów i faktury były fałszywe, a pieczątki wietnamskich czy chińskich urzędów - podrobione (potwierdziły to służby celne tych państw; dysponujemy tymi materiałami).
Fikcyjny był nie tylko importer, ale także zagraniczny eksporter - firma Empire Afro Exporters Ltd. Pod wymienionym w dokumentach celnych adresem taka firma nigdy nie istniała. Jedynym śladem po przestępstwie pozostaje dokumentacja agencji Glob Investments. Kiedy o sprawie zaczęło być głośno, szef Partii Emerytów i Rencistów przepisał firmę na swojego kierowcę Grzegorza Wściubiaka. Przed formalnym przejęciem agencji Wściubiak zobowiązał się, że z jej pieniędzy wybuduje żonie Mamińskiego pensjonat na Mazurach. Ta okazała posiadłość, składająca się z kilku budynków i stadniny koni, jest już prawie gotowa.
Nietykalni
Pod koniec przestępczej operacji w ogóle nie były opłacane nawet zaniżone stawki ceł ani podatków. Obecnie agencja już nie działa, a sprawa utknęła na etapie poszukiwania Ukrainki, właścicielki firmy widma. Izba Celna w Warszawie, mimo ewidentnych dowodów, jakie ma w tej sprawie, nie powiadomiła prokuratury o przestępstwie. Gdy pytaliśmy o przyczyny tego zaniechania, odmówiono nam odpowiedzi. Zarówno odpowiedzialny za zwalczanie przemytu i nadużyć celnych Janiszewski, jak i jego przełożeni, którzy podpisali specjalne zezwolenia dla Mamińskiego, nie ponieśli żadnych konsekwencji. - Nie rozmawiam na ten temat - odpowiada na zarzuty Tomasz Mamiński. - Agencję celną już sprzedałem i nie mam obecnie z nią nic wspólnego. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
Poseł Mamiński, wiceszef Federacyjnego Klubu Parlamentarnego, stał się ostatnio jednym z bardziej wpływowych polityków w Sejmie. Jest przyjmowany na politycznych salonach i bierze udział w tworzeniu nowego rządu.
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.