Nader często i łatwo okazujemy się łżemoralistami.
Przychodzi sąsiad do sąsiada i chce pożyczyć kosiarkę. Ten drugi odpowiada jednak, że jego kosiarka jest zepsuta. Wówczas ten, który chciał pożyczyć, wraca do domu, woła syna i mówi: - Wyciągaj no naszą kosiarkę i zapalaj. Musimy kosić swoją. - Co się stało? - pyta syn. - Ta łajza sąsiad, cholerny sknera i kłamca, nie chce pożyczyć swojej kosiarki - odpowiada ojciec. Przytoczyłem ten dowcip, bo dobrze oddaje on naszą hipokryzję.
Nader często i łatwo okazujemy się łżemoralistami. Oto patrzę na protestującą młodzież w Opolskiem, która organizuje czarne marsze przeciwko powtórce z matury. Jednocześnie wiem, że był przeciek tematów i 97 proc. maturzystów wybrało tematy, które przeciekły. Zestawiając te dwa fakty, można mieć niemal pewność, że zdecydowana większość protestujących skorzystała z przecieku, czyli postąpiła nieuczciwie. I wcale im to nie przeszkadzało oburzać się przeciwko tym, którzy zdecydowali o powtórzeniu matury.
Nie dość, że jesteśmy łżemoralistami, to jeszcze naiwnymi łżemoralistami. Oto w Poznaniu Jemeńczykowi Ahmedowi Ammarowi nie przedłużono prawa pobytu w Polsce. Nie przedłużono pobytu, czyli wydano prostą decyzję administracyjną. Takich decyzji urzędnicy różnych krajów demokratycznych podejmują tysiące dziennie. Oczywiście, każdy jest niewinny dopóty, dopóki nie udowodni mu się winy. Ale w tym wypadku nie o winę chodzi, ale o prawo kraju do decydowania, komu chce przedłużyć pobyt, a komu nie. Wbrew temu, co twierdzą łżemoraliści, nikt tu nikogo nie deportuje, bo czy ktoś, komu się kończy wiza, jest deportowany? Przecież to absurd. A naiwność łżemoralistów polega na tym, że oczekują, iż osoby niebezpieczne będą widoczne na kilometr, a wręcz będą chodzić z transparentem, że takie właśnie są.
Oczywiście, łżemoraliści to nie jest żadna polska specjalność. A już Komisję Europejską czy europarlament można by nazwać łżekomisją i łżeparlamentem. Skądinąd zastanawiam się, jak normalni ludzie mają się przejmować eurowyborami, skoro są to tylko łżewybory, bo łżeparlament europejski nie ma nic do gadania, za to dużo do łgania. Całe powiększenie unii opiera się na wielkim łgarstwie, że starzy członkowie UE będą dopłacać do nowych (vide: "Największe kłamstwo Europy"). Jest akurat odwrotnie - największe korzyści odniosą Niemcy czy Francuzi. Przykładem unijnej łżepolityki są ostatnie decyzje znoszące embargo na transgeniczną amerykańską kukurydzę (vide: "Genoschabowy?"). W tej sprawie nie chodzi przecież o ochronę Europejczyków przed nieznanymi jeszcze skutkami manipulacji genetycznych, lecz o ochronę drogiej europejskiej żywności przed tańszą amerykańską.
Tak się dziwnie składa, że łżemoralistami bywają przeważnie lewicowcy. I ci już nie są naiwni, tylko cyniczni. Kimś takim jest amerykański miliarder Warren Buffett (vide: "Miliardy w rozumie"). Gra on na spadek kursu dolara, bo gdyby jego demokratyczny faworyt John Kerry wygrał wybory, jako socjalista podniesie podatki, co doprowadzi właśnie do spadku wartości dolara. Hipokryta Buffett gra więc przeciwko swoim współobywatelom - jak wszyscy socjalistyczni łżepatrioci. Podobnie zachowują się lewicowi łżehumanitaryści, znacznie bardziej rozczulający się nad losem terrorystów niż ich ofiar. Kiedy ktoś taki jak Oriana Fallaci rzuca łżehumanitarystom w twarz, że fundamentaliści islamscy chcą wykończyć naszą cywilizację, przykleja się jej etykietkę faszystki (vide: "Dżihad w krawacie"). Łatwo być łżemoralistą, kiedy nie odpowiada się za społeczne skutki zamachów terrorystycznych. Szkoda, że łżemoraliści są na tyle głupi, iż nie trafia do nich prosta prawda - wszystkie ważniejsze zamachy terrorystyczne, których dokonano na Zachodzie w ostatniej dekadzie, były dziełem imigrantów z krajów islamskich.
Odmianą łżemoralistów są łżeprorocy, często przebrani w naukowe szaty, bo wtedy łżeproroctwa łatwiej sprzedać jako wiedzę. Otóż łżeprorocy - jak genetycy Steve Jones czy Bryan Sykes - wieścili, że mężczyźni wyginą niczym mamuty (vide: cover story tego numeru "Powrót mężczyzny"). Bardzo się to spodobało feministkom (łżekobietom), które zaczęły snuć wizje powszechnego, matriarchalnego raju (łżeraju). A tu natura wycięła im numer. Okazuje się, że bez samców ani rusz. To optymistyczne, bo oznacza, że w przyrodzie (ale także w społeczeństwie) łżerzeczywistość nie staje się rzeczywistością tylko dlatego, że różni łżemądrale tak by sobie życzyli.
Nader często i łatwo okazujemy się łżemoralistami. Oto patrzę na protestującą młodzież w Opolskiem, która organizuje czarne marsze przeciwko powtórce z matury. Jednocześnie wiem, że był przeciek tematów i 97 proc. maturzystów wybrało tematy, które przeciekły. Zestawiając te dwa fakty, można mieć niemal pewność, że zdecydowana większość protestujących skorzystała z przecieku, czyli postąpiła nieuczciwie. I wcale im to nie przeszkadzało oburzać się przeciwko tym, którzy zdecydowali o powtórzeniu matury.
Nie dość, że jesteśmy łżemoralistami, to jeszcze naiwnymi łżemoralistami. Oto w Poznaniu Jemeńczykowi Ahmedowi Ammarowi nie przedłużono prawa pobytu w Polsce. Nie przedłużono pobytu, czyli wydano prostą decyzję administracyjną. Takich decyzji urzędnicy różnych krajów demokratycznych podejmują tysiące dziennie. Oczywiście, każdy jest niewinny dopóty, dopóki nie udowodni mu się winy. Ale w tym wypadku nie o winę chodzi, ale o prawo kraju do decydowania, komu chce przedłużyć pobyt, a komu nie. Wbrew temu, co twierdzą łżemoraliści, nikt tu nikogo nie deportuje, bo czy ktoś, komu się kończy wiza, jest deportowany? Przecież to absurd. A naiwność łżemoralistów polega na tym, że oczekują, iż osoby niebezpieczne będą widoczne na kilometr, a wręcz będą chodzić z transparentem, że takie właśnie są.
Oczywiście, łżemoraliści to nie jest żadna polska specjalność. A już Komisję Europejską czy europarlament można by nazwać łżekomisją i łżeparlamentem. Skądinąd zastanawiam się, jak normalni ludzie mają się przejmować eurowyborami, skoro są to tylko łżewybory, bo łżeparlament europejski nie ma nic do gadania, za to dużo do łgania. Całe powiększenie unii opiera się na wielkim łgarstwie, że starzy członkowie UE będą dopłacać do nowych (vide: "Największe kłamstwo Europy"). Jest akurat odwrotnie - największe korzyści odniosą Niemcy czy Francuzi. Przykładem unijnej łżepolityki są ostatnie decyzje znoszące embargo na transgeniczną amerykańską kukurydzę (vide: "Genoschabowy?"). W tej sprawie nie chodzi przecież o ochronę Europejczyków przed nieznanymi jeszcze skutkami manipulacji genetycznych, lecz o ochronę drogiej europejskiej żywności przed tańszą amerykańską.
Tak się dziwnie składa, że łżemoralistami bywają przeważnie lewicowcy. I ci już nie są naiwni, tylko cyniczni. Kimś takim jest amerykański miliarder Warren Buffett (vide: "Miliardy w rozumie"). Gra on na spadek kursu dolara, bo gdyby jego demokratyczny faworyt John Kerry wygrał wybory, jako socjalista podniesie podatki, co doprowadzi właśnie do spadku wartości dolara. Hipokryta Buffett gra więc przeciwko swoim współobywatelom - jak wszyscy socjalistyczni łżepatrioci. Podobnie zachowują się lewicowi łżehumanitaryści, znacznie bardziej rozczulający się nad losem terrorystów niż ich ofiar. Kiedy ktoś taki jak Oriana Fallaci rzuca łżehumanitarystom w twarz, że fundamentaliści islamscy chcą wykończyć naszą cywilizację, przykleja się jej etykietkę faszystki (vide: "Dżihad w krawacie"). Łatwo być łżemoralistą, kiedy nie odpowiada się za społeczne skutki zamachów terrorystycznych. Szkoda, że łżemoraliści są na tyle głupi, iż nie trafia do nich prosta prawda - wszystkie ważniejsze zamachy terrorystyczne, których dokonano na Zachodzie w ostatniej dekadzie, były dziełem imigrantów z krajów islamskich.
Odmianą łżemoralistów są łżeprorocy, często przebrani w naukowe szaty, bo wtedy łżeproroctwa łatwiej sprzedać jako wiedzę. Otóż łżeprorocy - jak genetycy Steve Jones czy Bryan Sykes - wieścili, że mężczyźni wyginą niczym mamuty (vide: cover story tego numeru "Powrót mężczyzny"). Bardzo się to spodobało feministkom (łżekobietom), które zaczęły snuć wizje powszechnego, matriarchalnego raju (łżeraju). A tu natura wycięła im numer. Okazuje się, że bez samców ani rusz. To optymistyczne, bo oznacza, że w przyrodzie (ale także w społeczeństwie) łżerzeczywistość nie staje się rzeczywistością tylko dlatego, że różni łżemądrale tak by sobie życzyli.
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.