Rywalizacja o najwyższe budynki przypomina przechwalanie się długością penisa
P ołączenie z niebem powstaje w Dubaju, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Schody to wieżowiec Burj Dubai: będzie najwyższym budynkiem świata, liczącym 600 m wysokości (zostanie ukończony w 2008 r.). Stawia go amerykańska firma SOM (Skidmore, Owings & Merrill) - ta sama, która w Nowym Jorku koordynuje prace przy budowie nowego World Trade Center. Marzenie o budowlach sięgających nieba ma kilka tysięcy lat. Znajdujemy je w biblijnej przypowieści o wieży Babel, którą ludzie wznosili dla zaspokojenia swej pychy. Znamy też niebotyczne wieże powstałe na chwałę Bożą, jak te z gotyckich katedr lub jak minaret Giralda w Sewilli (XII w., 91 m wysokości). Tworzono je z wielkim kunsztem, kładąc kamień na kamieniu. Przez wieki bezwładność materiału ograniczała jednak możliwości budowniczych.
Pod koniec sierpnia 2003 r. inwestorzy wieżowca Taipei 101 w Tajpei na Tajwanie ogłosili, że przewyższył on Petronas Towers - wraz z iglicą mierzy 508 m. Taipei 101 będzie ukończony pod koniec tego roku. W marcu 2004 r. rosyjskie gazety ujawniły plany budowy najwyższego budynku świata w stolicy Rosji - ma się wznosić na wysokość 640 m. W maju 2004 r. mer Moskwy Jurij Łużkow poinformował dziennikarzy o projekcie Nowe Koło. Po jego realizacji miasto zostanie otoczone kręgiem 60 wieżowców (47-60 pięter).
Niedawno zamiar postawienia budynku o wysokości 677 m ogłosiła Światowa Fundacja Medytacji Transcendentalnej. Jej założycielem jest Maharishi Mahesh Yogi, słynny guru Beatlesów. Podobna do piramidy szklana Świątynia Medytacji miałaby powstać w Katangi, w Indiach. Na pytanie dziennikarzy, czy nie obawia się ataku terrorystów na ten budynek, przedstawiciel fundacji odpowiedział, iż pozytywna energia wytworzona przez rzesze medytujących we wnętrzu świątyni udaremni działanie zła.
Katedry epoki przemysłowej
Dopiero rewolucja przemysłowa XIX wieku, wprowadzając do masowego użycia stal, pozwoliła na wznoszenie budynków naprawdę wysokich. Powstawały one głównie w Ameryce Północnej - w Chicago i Nowym Jorku. W 1883 r. po raz pierwszy nazwano je skyscrapers (dosłownie: drapaczami nieba). Wieżowce stały się katedrami cywilizacji przemysłowej. Obrosły mitologią: w poematach, powieściach czy filmach traktuje się je jak twory ponadludzkie.
Przez 41 lat najwyższym budynkiem świata był Empire State Building (381 m) w Nowym Jorku. W 1945 r. uderzył weń przypadkiem dwusilnikowy bombowiec B-25, lecz uszkodził jedynie dwa piętra. Umocniło to opinię publiczną w przekonaniu, że nowoczesne drapacze nieba są niezniszczalne. Ukończone w 1972 r. wieże World Trade Center na Manhattanie, które zdetronizowały Empire State Building (417 m), były starannie przygotowane na różne katastrofy, w tym na kolizję z samolotem. Okazało się jednak, że nie były przygotowane na eksplozję setek ton paliwa.
Po ataku 11 września o sensie stawiania wysokich budynków zaczęli się wypowiadać przede wszystkim ich przeciwnicy.
Profesor William J. Mitchell, dziekan wydziału architektury Massachusetts Institute of Technology, wystąpił z tezą, że ludzkości, coraz bardziej rządzonej przez informatykę i Internet, nie są potrzebne budynki. Cały świat - mówił Mitchell - zna potęgę Microsoftu, ale mało kto wie, jak wygląda siedziba tej firmy (budynek o wysokości zaledwie 20 m w małym mieście Redmond). W debacie zwracano uwagę, że gmachy mające więcej niż 75 pięter, są nieekonomiczne. Ośmieszano też samą ideę rywalizacji wysokich budynków, często porównując ją do przechwalania się długością penisa.
Pomnik demokracji
W połowie 2002 r. stało się jasne, że Nowy Jork chce znowu mieć najwyższy budynek świata. W rozpisanym konkursie zwyciężył projekt Daniela Liebeskinda. Stał się on jednak tylko podstawą do dalszych prac: ostateczny kształt mającej powstać grupy budowli wciąż nie jest znany. Na początku maja zapadł wstępny werdykt w sprawie odszkodowania, jakie ma otrzymać Larry Silverstein, właściciel WTC. Werdykt jest dla inwestora niekorzystny. Wynika z tego, że do realizacji pierwotnego projektu zabraknie mu około 4 mld dolarów. Funduszy wystarczyłoby tylko na wzniesienie Wieży Wolności i kilku budynków znacznie mniejszych, niż przewidywano. Okazało się, że towarzystwa ubezpieczeniowe i banki nie chcą dziś finansować zbiorowych marzeń. Żądają dokładnych kalkulacji, a w wypadku drapaczy nieba, podobnie jak kiedyś w wypadku pałaców czy katedr, nigdy nie wiadomo, jak manifestacja potęgi materialnej i siły duchowej przełoży się na sukces państwa czy donatora.
Budowniczowie nowych drapaczy nieba na Manhattanie odwołują się obecnie do innej niż dotychczas symboliki wielkich budowli. Nie sławią potęgi gospodarczych kolosów, lecz stawiają pomnik ideałom demokracji. Projektowana Freedom Tower (539 m) ma być powtórzeniem - w nowej formie - nowojorskiej Statuy Wolności.
Niebo nasycone wieżowcami
Nowy Jork ma niewielkie szanse, by odzyskać utracony rekord wysokości wznoszonych budowli. Wyścig przeniósł się do Azji i na Bliski Wschód. Największym na świecie skupiskiem wieżowców jest Hongkong, korzystający z nałożenia się na siebie potencjałów Zachodu i Wschodu. Na podstawie dokumentacji "Almanac of Architecture and Design 2003" utworzono skalę, która określa "nasycenie nieba wieżowcami". Pierwszy na skali - Hongkong - ma 99 031 punktów, drugi - Nowy Jork - 33 913 punktów, Tokio - 14 207 punktów, Chicago - 13 629 punktów, Szanghaj - 12 616 punktów. Następne są Bangkok, Singapur, Kuala Lumpur, Seul i Manila. Warszawa znalazła się na 78. miejscu - 617 punktów. To niemało. Za naszą stolicą uplasowały się m.in.: Ankara, Wiedeń, Kolonia i Madryt.
Najszybciej przybywa wieżowców w dwunastomilionowym Szanghaju: wyrosło ich tam w ostatnich piętnastu latach około 4,5 tysiąca. Większość budowano w międzynarodowym, postmodernistycznym stylu. Odbiega od niego Jin Mao (po chińsku: Mnóstwo Złota) - najwyższy w Chinach, trzeci co do wysokości budynek na świecie (421 m). Jego projekt zainspirowała forma chińskiej pagody. Zaprojektowany przez firmę Skidmore, Owings & Merill wieżowiec Jin Mao ma 88 pięter. Każdy segment jest o jedną ósmą krótszy od położonego niżej. Rytm staje się więc - idąc ku górze - coraz gęstszy. Na każdej kondygnacji mamy 8 ośmiobocznych podpór. Program architektoniczny giganta, będącego symbolem potęgi chińskiego przemysłu i kapitału, oparto na liczbie 8, którą Chińczycy uważają za szczęśliwą.
Tysiące wieżowców Szanghaju miażdży podłoże (miasto zbudowano na osuszonych bagnach), sprawiając, że co roku poziom gruntu obniża się przeciętnie o 1,5 cm. Nie przeszkadza to jednak kolejnym inwestorom: rośnie w Szanghaju gmach World Financial Center, który w 2007 r. stanie się (na krótko) najwyższym (pod względem wysokości struktury) budynkiem świata (492 m). Będzie to jeden z najsłynniejszych obiektów architektury XXI wieku. Projekt opracowała amerykańska firma Kohn Pedersen Fox we współpracy z architektami chińskimi. Wieża WFC zdumiewa skrajną prostotą formy. Bryła, której podstawę stanowi kwadrat, spłaszcza się ku górze po przekątnej, tak że szczyt stanowi linię prostą. W najwyższej, najwęższej partii wycięte jest, widoczne po horyzont, puste koło o średnicy 50 m, zwane bramą księżyca. Koło symbolizuje - wedle chińskiej symboliki - niebo, zaś kwadrat podstawy - ziemię. Wysmukły, lśniący obelisk z zagadkowym, nigdzie w świecie niespotykanym kolistym prześwitem, ma łączyć ziemię i niebo.
Wznoszony na grząskim gruncie budynek ma filary sięgające 80 m w głąb ziemi, a także wszelkie zabezpieczenia, których zabrakło w nowojorskich wieżach WTC, m.in. nietopliwy trzon betonowy. W Azji najbardziej spektakularne drapacze nieba buduje się bez względu na cenę i zagrożenie (tak jak nikt się zapewne nie liczył z kosztami budowy piramid). O najwyższym obecnie na świecie Taipei 101 specjaliści mówią, że stoi w najgorszym miejscu, w jakim tego rodzaju budynek powinien stanąć. Narażony jest m.in. na trzęsienia ziemi i tajfuny. Już przetrwał - nie bez strat - jedną serię wstrząsów. Trzeba więc było Taipei 101 zaopatrzyć w specjalny system amortyzacji - rozmieszczone na całej wysokości dziesiątki zbiorników z płynem hydraulicznym. Superwieżowiec mało przypomina budynek, podobny jest raczej do okrętu gotowego do startu z żywiołami.
Wschodnie odrodzenie
Schodkowa sylweta Taipei 101 ma przywodzić na myśl buddyjską pagodę. Petronas Towers w Kuala Lumpur odwołuje się z kolei do dziedzictwa Mahometa. Plan tej budowli powstał z obrotu i nakładania się kwadratów, co symbolizuje "jedność, stabilność, harmonię i racjonalność - podstawowe zasady islamu". Formę wieżowca Burj Dubai wyprowadzono z kształtu kwiatu, rosnącego na pustyniach Półwyspu Arabskiego.
Drapacze nieba, budowane najczęściej przez amerykańskie firmy, szukają dla siebie na Wschodzie nowych form, nowej mitologii. Nie ma tu - opisywanej przez niektórych współczesnych ideologów - zaciekłej walki między Wschodem i Zachodem, między dżihadem i McŚwiatem. Architekci zachodni - pracując dla inwestorów z Chin, Japonii czy Malezji - chętnie podejmują wątki filozofii orientalnych, od dawna już zresztą obecne w Europie i Ameryce. Płynnie włączają się w oriental revival (wschodnie odrodzenie) - nurt kulturowy zmierzający do odtwarzania w ramach cywilizacji globalnej tożsamości Wschodu ducha jego dawnych tradycji. Oriental revival najmocniej wyraża się obecnie poprzez drapacze nieba.
Drapacze buduje się zresztą nie tylko w Azji. W Wilnie w najbliższej dekadzie ma powstać prawie 30 wieżowców. Litewski teoretyk architektury Jonas Sauciunas twierdzi, że wileńskie wieżowce mają być "symbolem nowoczesnej Litwy". W niedalekich Helsinkach nie ma i na razie nie będzie drapaczy nieba. Gospodarze tego miasta orzekli, że dla zachowania jego charakteru i dla dobra jego mieszkańców nie należy wznosić w nim budynków zbyt wysokich. Helsinki są jednak wyjątkiem i prawdopodobnie także to miasto nie oprze się globalnemu wyścigowi ku niebu.
Pod koniec sierpnia 2003 r. inwestorzy wieżowca Taipei 101 w Tajpei na Tajwanie ogłosili, że przewyższył on Petronas Towers - wraz z iglicą mierzy 508 m. Taipei 101 będzie ukończony pod koniec tego roku. W marcu 2004 r. rosyjskie gazety ujawniły plany budowy najwyższego budynku świata w stolicy Rosji - ma się wznosić na wysokość 640 m. W maju 2004 r. mer Moskwy Jurij Łużkow poinformował dziennikarzy o projekcie Nowe Koło. Po jego realizacji miasto zostanie otoczone kręgiem 60 wieżowców (47-60 pięter).
Niedawno zamiar postawienia budynku o wysokości 677 m ogłosiła Światowa Fundacja Medytacji Transcendentalnej. Jej założycielem jest Maharishi Mahesh Yogi, słynny guru Beatlesów. Podobna do piramidy szklana Świątynia Medytacji miałaby powstać w Katangi, w Indiach. Na pytanie dziennikarzy, czy nie obawia się ataku terrorystów na ten budynek, przedstawiciel fundacji odpowiedział, iż pozytywna energia wytworzona przez rzesze medytujących we wnętrzu świątyni udaremni działanie zła.
Katedry epoki przemysłowej
Dopiero rewolucja przemysłowa XIX wieku, wprowadzając do masowego użycia stal, pozwoliła na wznoszenie budynków naprawdę wysokich. Powstawały one głównie w Ameryce Północnej - w Chicago i Nowym Jorku. W 1883 r. po raz pierwszy nazwano je skyscrapers (dosłownie: drapaczami nieba). Wieżowce stały się katedrami cywilizacji przemysłowej. Obrosły mitologią: w poematach, powieściach czy filmach traktuje się je jak twory ponadludzkie.
Przez 41 lat najwyższym budynkiem świata był Empire State Building (381 m) w Nowym Jorku. W 1945 r. uderzył weń przypadkiem dwusilnikowy bombowiec B-25, lecz uszkodził jedynie dwa piętra. Umocniło to opinię publiczną w przekonaniu, że nowoczesne drapacze nieba są niezniszczalne. Ukończone w 1972 r. wieże World Trade Center na Manhattanie, które zdetronizowały Empire State Building (417 m), były starannie przygotowane na różne katastrofy, w tym na kolizję z samolotem. Okazało się jednak, że nie były przygotowane na eksplozję setek ton paliwa.
Po ataku 11 września o sensie stawiania wysokich budynków zaczęli się wypowiadać przede wszystkim ich przeciwnicy.
Profesor William J. Mitchell, dziekan wydziału architektury Massachusetts Institute of Technology, wystąpił z tezą, że ludzkości, coraz bardziej rządzonej przez informatykę i Internet, nie są potrzebne budynki. Cały świat - mówił Mitchell - zna potęgę Microsoftu, ale mało kto wie, jak wygląda siedziba tej firmy (budynek o wysokości zaledwie 20 m w małym mieście Redmond). W debacie zwracano uwagę, że gmachy mające więcej niż 75 pięter, są nieekonomiczne. Ośmieszano też samą ideę rywalizacji wysokich budynków, często porównując ją do przechwalania się długością penisa.
Pomnik demokracji
W połowie 2002 r. stało się jasne, że Nowy Jork chce znowu mieć najwyższy budynek świata. W rozpisanym konkursie zwyciężył projekt Daniela Liebeskinda. Stał się on jednak tylko podstawą do dalszych prac: ostateczny kształt mającej powstać grupy budowli wciąż nie jest znany. Na początku maja zapadł wstępny werdykt w sprawie odszkodowania, jakie ma otrzymać Larry Silverstein, właściciel WTC. Werdykt jest dla inwestora niekorzystny. Wynika z tego, że do realizacji pierwotnego projektu zabraknie mu około 4 mld dolarów. Funduszy wystarczyłoby tylko na wzniesienie Wieży Wolności i kilku budynków znacznie mniejszych, niż przewidywano. Okazało się, że towarzystwa ubezpieczeniowe i banki nie chcą dziś finansować zbiorowych marzeń. Żądają dokładnych kalkulacji, a w wypadku drapaczy nieba, podobnie jak kiedyś w wypadku pałaców czy katedr, nigdy nie wiadomo, jak manifestacja potęgi materialnej i siły duchowej przełoży się na sukces państwa czy donatora.
Budowniczowie nowych drapaczy nieba na Manhattanie odwołują się obecnie do innej niż dotychczas symboliki wielkich budowli. Nie sławią potęgi gospodarczych kolosów, lecz stawiają pomnik ideałom demokracji. Projektowana Freedom Tower (539 m) ma być powtórzeniem - w nowej formie - nowojorskiej Statuy Wolności.
Niebo nasycone wieżowcami
Nowy Jork ma niewielkie szanse, by odzyskać utracony rekord wysokości wznoszonych budowli. Wyścig przeniósł się do Azji i na Bliski Wschód. Największym na świecie skupiskiem wieżowców jest Hongkong, korzystający z nałożenia się na siebie potencjałów Zachodu i Wschodu. Na podstawie dokumentacji "Almanac of Architecture and Design 2003" utworzono skalę, która określa "nasycenie nieba wieżowcami". Pierwszy na skali - Hongkong - ma 99 031 punktów, drugi - Nowy Jork - 33 913 punktów, Tokio - 14 207 punktów, Chicago - 13 629 punktów, Szanghaj - 12 616 punktów. Następne są Bangkok, Singapur, Kuala Lumpur, Seul i Manila. Warszawa znalazła się na 78. miejscu - 617 punktów. To niemało. Za naszą stolicą uplasowały się m.in.: Ankara, Wiedeń, Kolonia i Madryt.
Najszybciej przybywa wieżowców w dwunastomilionowym Szanghaju: wyrosło ich tam w ostatnich piętnastu latach około 4,5 tysiąca. Większość budowano w międzynarodowym, postmodernistycznym stylu. Odbiega od niego Jin Mao (po chińsku: Mnóstwo Złota) - najwyższy w Chinach, trzeci co do wysokości budynek na świecie (421 m). Jego projekt zainspirowała forma chińskiej pagody. Zaprojektowany przez firmę Skidmore, Owings & Merill wieżowiec Jin Mao ma 88 pięter. Każdy segment jest o jedną ósmą krótszy od położonego niżej. Rytm staje się więc - idąc ku górze - coraz gęstszy. Na każdej kondygnacji mamy 8 ośmiobocznych podpór. Program architektoniczny giganta, będącego symbolem potęgi chińskiego przemysłu i kapitału, oparto na liczbie 8, którą Chińczycy uważają za szczęśliwą.
Tysiące wieżowców Szanghaju miażdży podłoże (miasto zbudowano na osuszonych bagnach), sprawiając, że co roku poziom gruntu obniża się przeciętnie o 1,5 cm. Nie przeszkadza to jednak kolejnym inwestorom: rośnie w Szanghaju gmach World Financial Center, który w 2007 r. stanie się (na krótko) najwyższym (pod względem wysokości struktury) budynkiem świata (492 m). Będzie to jeden z najsłynniejszych obiektów architektury XXI wieku. Projekt opracowała amerykańska firma Kohn Pedersen Fox we współpracy z architektami chińskimi. Wieża WFC zdumiewa skrajną prostotą formy. Bryła, której podstawę stanowi kwadrat, spłaszcza się ku górze po przekątnej, tak że szczyt stanowi linię prostą. W najwyższej, najwęższej partii wycięte jest, widoczne po horyzont, puste koło o średnicy 50 m, zwane bramą księżyca. Koło symbolizuje - wedle chińskiej symboliki - niebo, zaś kwadrat podstawy - ziemię. Wysmukły, lśniący obelisk z zagadkowym, nigdzie w świecie niespotykanym kolistym prześwitem, ma łączyć ziemię i niebo.
Wznoszony na grząskim gruncie budynek ma filary sięgające 80 m w głąb ziemi, a także wszelkie zabezpieczenia, których zabrakło w nowojorskich wieżach WTC, m.in. nietopliwy trzon betonowy. W Azji najbardziej spektakularne drapacze nieba buduje się bez względu na cenę i zagrożenie (tak jak nikt się zapewne nie liczył z kosztami budowy piramid). O najwyższym obecnie na świecie Taipei 101 specjaliści mówią, że stoi w najgorszym miejscu, w jakim tego rodzaju budynek powinien stanąć. Narażony jest m.in. na trzęsienia ziemi i tajfuny. Już przetrwał - nie bez strat - jedną serię wstrząsów. Trzeba więc było Taipei 101 zaopatrzyć w specjalny system amortyzacji - rozmieszczone na całej wysokości dziesiątki zbiorników z płynem hydraulicznym. Superwieżowiec mało przypomina budynek, podobny jest raczej do okrętu gotowego do startu z żywiołami.
Wschodnie odrodzenie
Schodkowa sylweta Taipei 101 ma przywodzić na myśl buddyjską pagodę. Petronas Towers w Kuala Lumpur odwołuje się z kolei do dziedzictwa Mahometa. Plan tej budowli powstał z obrotu i nakładania się kwadratów, co symbolizuje "jedność, stabilność, harmonię i racjonalność - podstawowe zasady islamu". Formę wieżowca Burj Dubai wyprowadzono z kształtu kwiatu, rosnącego na pustyniach Półwyspu Arabskiego.
Drapacze nieba, budowane najczęściej przez amerykańskie firmy, szukają dla siebie na Wschodzie nowych form, nowej mitologii. Nie ma tu - opisywanej przez niektórych współczesnych ideologów - zaciekłej walki między Wschodem i Zachodem, między dżihadem i McŚwiatem. Architekci zachodni - pracując dla inwestorów z Chin, Japonii czy Malezji - chętnie podejmują wątki filozofii orientalnych, od dawna już zresztą obecne w Europie i Ameryce. Płynnie włączają się w oriental revival (wschodnie odrodzenie) - nurt kulturowy zmierzający do odtwarzania w ramach cywilizacji globalnej tożsamości Wschodu ducha jego dawnych tradycji. Oriental revival najmocniej wyraża się obecnie poprzez drapacze nieba.
Drapacze buduje się zresztą nie tylko w Azji. W Wilnie w najbliższej dekadzie ma powstać prawie 30 wieżowców. Litewski teoretyk architektury Jonas Sauciunas twierdzi, że wileńskie wieżowce mają być "symbolem nowoczesnej Litwy". W niedalekich Helsinkach nie ma i na razie nie będzie drapaczy nieba. Gospodarze tego miasta orzekli, że dla zachowania jego charakteru i dla dobra jego mieszkańców nie należy wznosić w nim budynków zbyt wysokich. Helsinki są jednak wyjątkiem i prawdopodobnie także to miasto nie oprze się globalnemu wyścigowi ku niebu.
Rekordziści |
---|
Najwyższym ukończonym budynkiem na świecie są bliźniacze wieże Petronas Towers (1996 r.) w Kuala Lumpur, stolicy Malezji. Ściślej, dzierżą one palmę pierwszeństwa w jednej tylko kategorii: ich wysokość całkowita, wraz z dekoracyjnymi hełmami na szczycie, wynosi 452 m. W dwóch innych kategoriach - najwyżej położonego zamieszkanego piętra i najwyżej położonego dachu - rekord należy obecnie do wieżowca Sears (1974 r.) w Chicago. W 1997 r. Rada Wysokich Budynków i Zabudowy Miejskiej z siedzibą w Chicago ustaliła ścisłe kryteria i wydzieliła wspomniane kategorie w wyścigu budynków ku górze. Od tej pory na listach architektonicznych rekordów inaczej traktuje się wysokość całej struktury gmachu, inaczej zaś wydłużone elementy na szczycie. |
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.