Chiny mogą wywołać światowy kryzys gospodarczy
Udział Chin w światowej gospodarce wzrósł w ostatnich dziesięciu latach dwukrotnie. To handlowi z Chinami Japonia zawdzięcza jedną trzecią wzrostu gospodarczego, Korea Południowa wyjście z recesji po kryzysie w 1997 r., a General Motors czy Motorola jedną dziesiątą obrotów. - Jeżeli Chiny będą miały problemy gospodarcze, będzie je miał cały świat - uważa Alan Greenspan, prezes amerykańskiego banku centralnego. A Chiny właśnie zmierzają w kierunku załamania gospodarczego. Dziewięcioprocentowy wzrost gospodarczy w dużej części jest... wirtualny - został wykreowany dzięki przyznawanym w ciemno państwowym kredytom. Teraz jednak, gdy magazyny są pełne towaru, którego nikt nie chce kupić, a kredyt ktoś musi spłacić, dziesiątki tysięcy chińskich firm czekają na pomoc państwa.
Gra w Chińczyka
Chiński sektor finansowy tworzą cztery duże banki krajowe, siedem regionalnych, ponad sto miejskich oraz 1200 niewielkich banków spółdzielczych działających głównie na wsi. W niedużych miejscowościach lokalni sekretarze partii praktycznie wydają polecenia dyrektorom banków. Zależy im na wzroście inwestycji, bo wtedy ludzie mają pracę. To, czy firmy będą w stanie sprzedać towary, które wyprodukują, już ich nie interesuje. Za straty państwowych firm, podobnie jak za straty banków, płaci budżet państwa. W efekcie lokalne banki udzielają kredytów, właściwie nie analizując sytuacji finansowej firm i szans na powodzenie planowanych przez nich inwestycji. Jak podaje agencja Standard & Poor's, w 2003 r. wartość kredytów udzielonych przez małe i średnie banki rosła dwa razy szybciej niż wartość pożyczek przyznanych przez cztery największe banki.
Chińskie władze starają się zatrzymać lawinę bezsensownych kredytów. Na polecenie Zhou Xiaochuana, szefa chińskiego banku centralnego, stworzono dziesięć zespołów mających przeanalizować politykę kredytową banków w siedmiu najważniejszych prowincjach Chin i stwierdzić, w których branżach zainwestowano zbyt dużo. Równocześnie władze wprowadzają zachodnie procedury oceny ryzyka kredytowego towarzyszącego inwestycji. To może jednak nie wystarczyć, aby powstrzymać kryzys, bo chińska gospodarka, będąca socjalistyczno-kapitalistyczną hydrą, ma coraz więcej kłopotów. Deficyt w handlu zagranicznym w pierwszym kwartale tego roku wyniósł aż 8,43 mld USD. Wszystko dlatego, że kurs juana jest stały i ustalony przez władze na bardzo niskim poziomie. Wspomaga to sztucznie eksport (produkcja jest tanio sprzedawana za granicę), ale sprawia, że import jest drogi.
Nauka poszła w las
Centralne planowanie i państwowa kontrola nad gospodarką zawsze kończy się kryzysem. Kłopoty podobne do dzisiejszych chińska gospodarka miała już w latach 1992-1994. Także wtedy wysoki wzrost gospodarczy był nadmuchiwany zbyt łatwo przyznanymi kredytami. Ówczesny premier Zhu Rongji odgórnie ograniczył liczbę udzielanych kredytów i zaczął kierować je wyłącznie do wybranych branż. W efekcie drastycznie spadła liczba inwestycji, doszło do kryzysu na rynku nieruchomości, wzrosło bezrobocie, a cztery potężne chińskie banki musiały się uporać z problemem olbrzymich, nieściągalnych kredytów. Z tej lekcji chińskie władze nie wyciągnęły żadnych wniosków. Wówczas za ich ignorancję ekonomiczną zapłacili tylko Chińczycy, dziś do rachunku dorzuci się cały świat.
Więcej o sytuacji gospodarczej w Chinach w numerze 7. polskiej edycji "BusinessWeeka".
Gra w Chińczyka
Chiński sektor finansowy tworzą cztery duże banki krajowe, siedem regionalnych, ponad sto miejskich oraz 1200 niewielkich banków spółdzielczych działających głównie na wsi. W niedużych miejscowościach lokalni sekretarze partii praktycznie wydają polecenia dyrektorom banków. Zależy im na wzroście inwestycji, bo wtedy ludzie mają pracę. To, czy firmy będą w stanie sprzedać towary, które wyprodukują, już ich nie interesuje. Za straty państwowych firm, podobnie jak za straty banków, płaci budżet państwa. W efekcie lokalne banki udzielają kredytów, właściwie nie analizując sytuacji finansowej firm i szans na powodzenie planowanych przez nich inwestycji. Jak podaje agencja Standard & Poor's, w 2003 r. wartość kredytów udzielonych przez małe i średnie banki rosła dwa razy szybciej niż wartość pożyczek przyznanych przez cztery największe banki.
Chińskie władze starają się zatrzymać lawinę bezsensownych kredytów. Na polecenie Zhou Xiaochuana, szefa chińskiego banku centralnego, stworzono dziesięć zespołów mających przeanalizować politykę kredytową banków w siedmiu najważniejszych prowincjach Chin i stwierdzić, w których branżach zainwestowano zbyt dużo. Równocześnie władze wprowadzają zachodnie procedury oceny ryzyka kredytowego towarzyszącego inwestycji. To może jednak nie wystarczyć, aby powstrzymać kryzys, bo chińska gospodarka, będąca socjalistyczno-kapitalistyczną hydrą, ma coraz więcej kłopotów. Deficyt w handlu zagranicznym w pierwszym kwartale tego roku wyniósł aż 8,43 mld USD. Wszystko dlatego, że kurs juana jest stały i ustalony przez władze na bardzo niskim poziomie. Wspomaga to sztucznie eksport (produkcja jest tanio sprzedawana za granicę), ale sprawia, że import jest drogi.
Nauka poszła w las
Centralne planowanie i państwowa kontrola nad gospodarką zawsze kończy się kryzysem. Kłopoty podobne do dzisiejszych chińska gospodarka miała już w latach 1992-1994. Także wtedy wysoki wzrost gospodarczy był nadmuchiwany zbyt łatwo przyznanymi kredytami. Ówczesny premier Zhu Rongji odgórnie ograniczył liczbę udzielanych kredytów i zaczął kierować je wyłącznie do wybranych branż. W efekcie drastycznie spadła liczba inwestycji, doszło do kryzysu na rynku nieruchomości, wzrosło bezrobocie, a cztery potężne chińskie banki musiały się uporać z problemem olbrzymich, nieściągalnych kredytów. Z tej lekcji chińskie władze nie wyciągnęły żadnych wniosków. Wówczas za ich ignorancję ekonomiczną zapłacili tylko Chińczycy, dziś do rachunku dorzuci się cały świat.
Więcej o sytuacji gospodarczej w Chinach w numerze 7. polskiej edycji "BusinessWeeka".
Sztab antykryzysowy |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.