Ludzie, którzy chcą skompromitować Belkę, mogą być związani z grupą trzymającą władzę, znaną z afery Rywina
Przed głosowaniem wotum zaufania dla nowego rządu Mariusz Łapiński oskarżył premiera Marka Belkę, że był tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL. Uczynił to w obrzydliwy sposób, powołując się na Krzysztofa Janika, który natychmiast zarzucił mu kłamstwo.
Incydent zasługiwałby na skwitowanie tylko taką uwagą, gdyby nie wywiad, jakiego Belka udzielił "Rzeczpospolitej". Poinformował on, że intryga Łapińskiego nie jest pierwszą próbą rozgrywania tej sprawy. Podobnie usiłowano mu podstawić nogę już w 2002 r., kiedy był wicepremierem i ministrem finansów w gabinecie Leszka Millera.
Belka dał wyraźnie do zrozumienia, że tamten atak był dziełem części jego kolegów, a nie kogokolwiek z opozycji. Powiedział wprost: "Kiedy zaczęto się tą sprawą bawić w 2002 r., oceniłem, że jest to dowód na istnienie środowiska, w którym funkcjonować nie chcę". Przyciśnięty do muru przez autorów wywiadu przyznał, że jego teczką grał "były kolega z rządu". Łapiński na pewno wtedy nie był sam, bo z pojedynczym harcownikiem Belka poradziłby sobie bez kłopotu. Skoro wolał odejść, szambo musiało być znacznie głębsze.
Ponowienie intrygi potwierdza, że Łapiński jest tylko nitką prowadzącą do kłębka. Warto to grono zidentyfikować, bo pewnie jeszcze da o sobie znać. Powinien to w pierwszej kolejności uczynić Belka, skoro zaatakowano go już dwukrotnie.
Sytuacja jest naprawdę groźna. Wszystko przecież wskazuje na to, że wspomniane przez Belkę środowisko, z którym nie chciał mieć nic wspólnego w 2002 r., stanowi obecnie liczącą się część politycznego zaplecza jego rządu. A historia podpowiada, że piąta kolumna jest zawsze bardziej niebezpieczna niż jawny wróg.
Nie można wykluczyć, że ukryci przeciwnicy Belki są w jakiś sposób związani z grupą trzymającą władzę, znaną z afery Rywina. Warto przypomnieć, że w lipcu 2002 r. razem z wicepremierem Belką odszedł z rządu minister kultury Andrzej Celiński, pozostający w konflikcie z minister Aleksandrą Jakubowską. Jego następca dopiero uczył się nowej roli i nie stanowił zagrożenia dla korupcyjnej gry toczonej z Agorą, o czym najlepiej świadczył słynny e-mail Jakubowskiej z 8 lipca 2002 r.: "Zaistniałe okoliczności wymagają przesunięcia autopoprawki na następne posiedzenie Rady Ministrów, choćby po to, by dać jakieś pozory, iż nowy minister kultury wie, o co w tym wszystkim chodzi".
Pozostaje tylko życzyć premierowi Belce, by ciągnąc za nitkę, skutecznie doszedł do kłębka wrogich mu intryg.
Incydent zasługiwałby na skwitowanie tylko taką uwagą, gdyby nie wywiad, jakiego Belka udzielił "Rzeczpospolitej". Poinformował on, że intryga Łapińskiego nie jest pierwszą próbą rozgrywania tej sprawy. Podobnie usiłowano mu podstawić nogę już w 2002 r., kiedy był wicepremierem i ministrem finansów w gabinecie Leszka Millera.
Belka dał wyraźnie do zrozumienia, że tamten atak był dziełem części jego kolegów, a nie kogokolwiek z opozycji. Powiedział wprost: "Kiedy zaczęto się tą sprawą bawić w 2002 r., oceniłem, że jest to dowód na istnienie środowiska, w którym funkcjonować nie chcę". Przyciśnięty do muru przez autorów wywiadu przyznał, że jego teczką grał "były kolega z rządu". Łapiński na pewno wtedy nie był sam, bo z pojedynczym harcownikiem Belka poradziłby sobie bez kłopotu. Skoro wolał odejść, szambo musiało być znacznie głębsze.
Ponowienie intrygi potwierdza, że Łapiński jest tylko nitką prowadzącą do kłębka. Warto to grono zidentyfikować, bo pewnie jeszcze da o sobie znać. Powinien to w pierwszej kolejności uczynić Belka, skoro zaatakowano go już dwukrotnie.
Sytuacja jest naprawdę groźna. Wszystko przecież wskazuje na to, że wspomniane przez Belkę środowisko, z którym nie chciał mieć nic wspólnego w 2002 r., stanowi obecnie liczącą się część politycznego zaplecza jego rządu. A historia podpowiada, że piąta kolumna jest zawsze bardziej niebezpieczna niż jawny wróg.
Nie można wykluczyć, że ukryci przeciwnicy Belki są w jakiś sposób związani z grupą trzymającą władzę, znaną z afery Rywina. Warto przypomnieć, że w lipcu 2002 r. razem z wicepremierem Belką odszedł z rządu minister kultury Andrzej Celiński, pozostający w konflikcie z minister Aleksandrą Jakubowską. Jego następca dopiero uczył się nowej roli i nie stanowił zagrożenia dla korupcyjnej gry toczonej z Agorą, o czym najlepiej świadczył słynny e-mail Jakubowskiej z 8 lipca 2002 r.: "Zaistniałe okoliczności wymagają przesunięcia autopoprawki na następne posiedzenie Rady Ministrów, choćby po to, by dać jakieś pozory, iż nowy minister kultury wie, o co w tym wszystkim chodzi".
Pozostaje tylko życzyć premierowi Belce, by ciągnąc za nitkę, skutecznie doszedł do kłębka wrogich mu intryg.
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.