Polityczny kapitalizm w Polsce tworzył obecny prezydent - taki będzie wniosek komisji ds. Orlenu Komisji kierowanej przez Tomasza Nałęcza udało się pokazać kawał prawdy o relacjach między polityką i mediami. Komisja kierowana przez Józefa Gruszkę ma niepowtarzalną szansę pokazać prawdę skrywaną jeszcze głębiej - jak działa w Polsce kapitalizm polityczny. Głównymi aktorami tego procesu nad kapitalizmem politycznym są postacie symboliczne dla tego zjawiska: Aleksander Kwaśniewski i Jan Kulczyk. Z rozmów, które przeprowadziliśmy z członkami komisji śledczej oraz ewentualnymi świadkami, wynika, że ratując swoją skórę, Kwaśniewski wyrzeknie się najbogatszego Polaka, którego jeszcze niedawno nazywał swoim przyjacielem. Kwaśniewski ma się zresztą czego obawiać: członkowie komisji zamierzają pytać głównie o uwikłanie jego i ludzi z jego otoczenia właśnie w kapitalizm polityczny. Najjas-krawszym przykładem tego uwikłania jest sprawa firmy J&S, która zmonopolizowała dostawy ropy do polskich rafinerii, i to mimo tego, że proponowane przez nią ceny były wyższe niż konkurentów.
Dobijanie lewicy
Teoretycznie najbardziej zagrożony pracami komisji śledczej powinien być Leszek Miller. Jeżeli potwierdziłyby się słowa Wiesława Kaczmarka, eksministra skarbu, to były premier za nielegalne nasłanie UOP na prezesa Andrzeja Modrzejewskiego mógłby nawet trafić do więzienia. Wątek Millera będzie jednak zawirowaniem przed prawdziwą trąbą powietrzną. Były premier - choć na powrót uśmiechnięty i wyluzowany - jest bowiem politycznym zombie, na którego dobijanie szkoda czasu i energii. Znacznie tłustszym kąskiem są: prezydent Aleksander Kwaśniewski, szef jego gabinetu Marek Ungier i najbogatszy Polak Jan Kulczyk. To właśnie będzie dla członków komisji nowa grupa trzymająca władzę lub grupa trzymająca kasę. To, że komisja podejmie próbę prześwietlenia ich udziału w sprawach orlenowskich, jest więcej niż pewne. Postarają się o to Zbigniew Wassermann z PiS, Antoni Macierewicz (nie zrzeszony) i Roman Giertych (LPR). Rywalizacja między tymi ostatnimi zapewne jeszcze wzmocni śledcze zapędy komisji. Wszyscy ci posłowie tyleż nie lubią kapitalistów z politycznymi koneksjami, co Aleksandra Kwaśniewskiego. Mogą też liczyć na wsparcie przewodniczącego komisji Józefa Gruszki. Pozostaje on w bliskich kontaktach z Waldemarem Pawlakiem. Ma więc okazję do zemsty na Kwaśniewskim, który w 1994 r. wespół z Lechem Wałęsą zmusił go do ustąpienia ze stanowiska premiera.
Zainteresowanie prawicowych posłów komisji prezydentem RP jest naturalne.
I ma, oczywiście, także podłoże polityczne. Kwaśniewski pozostaje jedynym jasnym punktem po lewej stronie. Przed prawicowymi członkami komisji otwiera się niepowtarzalna okazja, by poprowadzić prezydenta na urwisko szlakiem wydeptanym wcześniej przez Leszka Millera, czyli od potęgi do upadku. Sprowadzenie Kwaśniewskiego do parteru będzie oznaczać więcej niż jego porażkę. Skruszenie mitu i popularności prezydenta sprawi, że po lewicy pozostaną tylko zgliszcza. Kwaśniewski był ostatnim odwodem postkomunistów. Ostatnią nadzieją na odbudowanie pozycji; ze słabym Kwaśniewskim lewica skazana jest na polityczny niebyt.
Grupa trzymająca kasę
Prezydent daleki jest od lewicowej ascezy i unikania kontaktów z biznesem. Co prawda, nie tak dawno, przy okazji afery Rywina, obłudnie rozpaczał nad przenikaniem się świata polityki i biznesu, ale nie jest tajemnicą, że prezydentowi pochlebia towarzystwo najbogatszych Polaków. A i oni lubią się grzać w jego świetle. Zadaniem komisji będzie sprawdzić, czy prezydent i biznesmeni obdarowują się wzajemnie prestiżem, czy czymś więcej. Tezę, pod którą przesłuchania prowadzić będą Giertych i Wassermann, łatwo przewidzieć. Będą chcieli udowodnić istnienie systemu Kwaśniewskiego. W tym systemie prezydent opiekuje się wpływowymi biznesmenami, a ci w zamian dbają o swych politycznych mecenasów. Udowodnić istnienie takiej GTW bądź GTK nie będzie łatwo. Kwaśniewski ułatwia jednak zadanie komisji. Opory pałacu przed wydaniem posłom księgi wejść podsycają podejrzenia i wzmagają zainteresowanie opinii publicznej. Podobnie będzie, gdy komisja wezwie Kwaśniewskiego na przesłuchanie, a ten znów zasłoni się mitycznym immunitetem.
Nadchodzące kłopoty prezydenta i Jana Kulczyka bezbłędnie wyczuł premier Marek Belka. Podobno najbogatszy Polak spytał Aleksandra Kwaśniewskiego, dlaczego premier doprowadził do usunięcia ze stanowiska wybranego kilka tygodni temu prezesa Orlenu Jacka Walczykowskiego, uchodzącego za człowieka Kulczyka. - Belka przestał mnie słuchać - miał na to pytanie odpowiedzieć Kwaśniewski. Zdaniem naszych informatorów, Kwaśniewski okłamał Kulczyka, gdyż uznał, że aby ratować własną skórę, trzeba demonstracyjnie odciąć się od biznesmena. Kwaśniewski postawił bowiem wszystko na Marka Belkę, który ma do wygrania zarówno władzę w PKN Orlen, jak i pozycję na lewicy.
Tajemnice Kaczmarka
Podczas gdy prezydent walczy o życie, Sejm zadaje sobie jedno pytanie: dlaczego Wiesław Kaczmarek rozpętał tę aferę oznaczającą polityczne samobójstwo. W uczciwość byłego ministra i szlachetne intencje jakoś nikt nie wierzy. Spróbujmy rozwikłać tę tajemnicę, posługując się analogią z niedawnej przeszłości. Gdy latem 2001 r., na trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi, minister finansów w rządzie AWS Jarosław Bauc ogłosił istnienie "wielkiej dziury budżetowej" sięgającej 90 mld zł, szybko stracił posadę. Politycy AWS okrzyknęli Bauca zdrajcą, który działa na korzyść SLD. I rzeczywiście, coś było na rzeczy, bo po wygranych przez sojusz wyborach Bauc został prezesem OFE Skarbiec, którego właścicielem jest BRE Bank, uważany za powiązany z lewicą. Podobny scenariusz marzył się zapewne Kaczmarkowi, gdy 3 kwietnia 2004 r. udzielał "Gazecie Wyborczej" wywiadu odsłaniającego kulisy zatrzymania byłego prezesa PKN Orlen Modrzejewskiego.
Na początku kwietnia 2004 r. Kaczmarek miał już dość kolegów z lewicy. W SLD nie było dla niego miejsca, a w SDPL, dokąd przeszedł, traktowano go nieufnie - jako liberała. W dodatku Warszawa aż huczała od plotek, że wziął łapówkę od rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil za umożliwienie mu udziału w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Do Kaczmarka dochodziły także informacje, że świadek koronny w tzw. sprawie Centrozapu (malwersacji finansowej w państwowej firmie w Katowicach) jest nakłaniany przez funkcjonariuszy CBŚ do zeznania, iż dzielił się pieniędzmi właśnie z nim. Jeżeli do tego dołożymy odwoływanie ludzi Kaczmarka z najważniejszych spółek skarbu państwa (np. Macieja Giereja z funkcji szefa Nafty Polskiej), to stanie się jasne, dlaczego wiosną tego roku były minister skarbu zagrał va banque i wszczął polityczną awanturę. Awantura miała zaszkodzić przeciwnikom Kaczmarka: Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Leszkowi Millerowi i Janowi Kulczykowi. I zapewne zaszkodzi, a zarazem sprawi, że wszelkie oskarżenia wysuwane pod jego adresem będą odbierane przez opinię publiczną jako zemsta towarzystwa za ujawnienie afery Orlenu. Kaczmarek liczy także zapewne, że nowy, liberalny układ rządzący doceni jego wkład w demontaż SLD.
Patron Kwaśniewski
O tym, że Kaczmarek, udzielając w kwietniu wywiadu "Gazecie Wyborczej", działał pod presją, świadczy fakt, że od tego czasu kilkakrotnie zmieniał swoją wersję wydarzeń. - W kwietniu oświadczył, że to premier Miller wysłał UOP, aby zatrzymał Andrzeja Modrzejewskiego, zaś zeznając w katowickiej prokuraturze, mówił już co innego. Przed komisją śledczą przedstawił jeszcze inną wersję - mówi "Wprost" Zbigniew Siemiątkowski, były szef UOP. Zeznania Kaczmarka przed komisją zawierają wiele innych nieścisłości. "Rzeczywiście, przy wielkich kontraktach istotne są prowizje i to, do kogo trafiają" - powiedział 3 kwietnia "Gazecie Wyborczej" Wiesław Kaczmarek, pytany, czy akcja UOP miała coś wspólnego z prowizjami od kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen. Ówczesny prezes Andrzej Modrzejewski zamierzał go podpisać z cypryjską firmą J&S. 23 sierpnia, zeznając przed komisją, Kaczmarek stwierdził, że nie wypowiadał się publicznie na temat prowizji w handlu ropą.
Gra Kaczmarka o miano pierwszego sprawiedliwego nie musi się skończyć sukcesem. Kwaśniewski czy Ungier są zbyt wytrawnymi graczami, by pozwolić Kaczmarkowi zdobywać punkty ich kosztem. Oznacza to jednak eskalację konfliktu, a to z kolei znaczy ujawnianie kolejnych poziomów kapitalizmu politycznego. Przy tym trzeba pamiętać, że wojna między swojakami zawsze jest znacznie krwawsza niż z wrogiem zewnętrznym. I tylko Leszek Miller będzie miał satysfakcję, bo wreszcie największy ogień zostanie skierowany na jego przyjaciela we wrogości, Aleksandra Kwaśniewskiego. Roman Giertych czy Zbigniew Wassermann nie mają wątpliwości, że efektem prac komisji będzie wniosek, iż system politycznego kapitalizmu ze wszystkimi jego patologiami tworzył właśnie Kwaśniewski.
Teoretycznie najbardziej zagrożony pracami komisji śledczej powinien być Leszek Miller. Jeżeli potwierdziłyby się słowa Wiesława Kaczmarka, eksministra skarbu, to były premier za nielegalne nasłanie UOP na prezesa Andrzeja Modrzejewskiego mógłby nawet trafić do więzienia. Wątek Millera będzie jednak zawirowaniem przed prawdziwą trąbą powietrzną. Były premier - choć na powrót uśmiechnięty i wyluzowany - jest bowiem politycznym zombie, na którego dobijanie szkoda czasu i energii. Znacznie tłustszym kąskiem są: prezydent Aleksander Kwaśniewski, szef jego gabinetu Marek Ungier i najbogatszy Polak Jan Kulczyk. To właśnie będzie dla członków komisji nowa grupa trzymająca władzę lub grupa trzymająca kasę. To, że komisja podejmie próbę prześwietlenia ich udziału w sprawach orlenowskich, jest więcej niż pewne. Postarają się o to Zbigniew Wassermann z PiS, Antoni Macierewicz (nie zrzeszony) i Roman Giertych (LPR). Rywalizacja między tymi ostatnimi zapewne jeszcze wzmocni śledcze zapędy komisji. Wszyscy ci posłowie tyleż nie lubią kapitalistów z politycznymi koneksjami, co Aleksandra Kwaśniewskiego. Mogą też liczyć na wsparcie przewodniczącego komisji Józefa Gruszki. Pozostaje on w bliskich kontaktach z Waldemarem Pawlakiem. Ma więc okazję do zemsty na Kwaśniewskim, który w 1994 r. wespół z Lechem Wałęsą zmusił go do ustąpienia ze stanowiska premiera.
Zainteresowanie prawicowych posłów komisji prezydentem RP jest naturalne.
I ma, oczywiście, także podłoże polityczne. Kwaśniewski pozostaje jedynym jasnym punktem po lewej stronie. Przed prawicowymi członkami komisji otwiera się niepowtarzalna okazja, by poprowadzić prezydenta na urwisko szlakiem wydeptanym wcześniej przez Leszka Millera, czyli od potęgi do upadku. Sprowadzenie Kwaśniewskiego do parteru będzie oznaczać więcej niż jego porażkę. Skruszenie mitu i popularności prezydenta sprawi, że po lewicy pozostaną tylko zgliszcza. Kwaśniewski był ostatnim odwodem postkomunistów. Ostatnią nadzieją na odbudowanie pozycji; ze słabym Kwaśniewskim lewica skazana jest na polityczny niebyt.
Grupa trzymająca kasę
Prezydent daleki jest od lewicowej ascezy i unikania kontaktów z biznesem. Co prawda, nie tak dawno, przy okazji afery Rywina, obłudnie rozpaczał nad przenikaniem się świata polityki i biznesu, ale nie jest tajemnicą, że prezydentowi pochlebia towarzystwo najbogatszych Polaków. A i oni lubią się grzać w jego świetle. Zadaniem komisji będzie sprawdzić, czy prezydent i biznesmeni obdarowują się wzajemnie prestiżem, czy czymś więcej. Tezę, pod którą przesłuchania prowadzić będą Giertych i Wassermann, łatwo przewidzieć. Będą chcieli udowodnić istnienie systemu Kwaśniewskiego. W tym systemie prezydent opiekuje się wpływowymi biznesmenami, a ci w zamian dbają o swych politycznych mecenasów. Udowodnić istnienie takiej GTW bądź GTK nie będzie łatwo. Kwaśniewski ułatwia jednak zadanie komisji. Opory pałacu przed wydaniem posłom księgi wejść podsycają podejrzenia i wzmagają zainteresowanie opinii publicznej. Podobnie będzie, gdy komisja wezwie Kwaśniewskiego na przesłuchanie, a ten znów zasłoni się mitycznym immunitetem.
Nadchodzące kłopoty prezydenta i Jana Kulczyka bezbłędnie wyczuł premier Marek Belka. Podobno najbogatszy Polak spytał Aleksandra Kwaśniewskiego, dlaczego premier doprowadził do usunięcia ze stanowiska wybranego kilka tygodni temu prezesa Orlenu Jacka Walczykowskiego, uchodzącego za człowieka Kulczyka. - Belka przestał mnie słuchać - miał na to pytanie odpowiedzieć Kwaśniewski. Zdaniem naszych informatorów, Kwaśniewski okłamał Kulczyka, gdyż uznał, że aby ratować własną skórę, trzeba demonstracyjnie odciąć się od biznesmena. Kwaśniewski postawił bowiem wszystko na Marka Belkę, który ma do wygrania zarówno władzę w PKN Orlen, jak i pozycję na lewicy.
Tajemnice Kaczmarka
Podczas gdy prezydent walczy o życie, Sejm zadaje sobie jedno pytanie: dlaczego Wiesław Kaczmarek rozpętał tę aferę oznaczającą polityczne samobójstwo. W uczciwość byłego ministra i szlachetne intencje jakoś nikt nie wierzy. Spróbujmy rozwikłać tę tajemnicę, posługując się analogią z niedawnej przeszłości. Gdy latem 2001 r., na trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi, minister finansów w rządzie AWS Jarosław Bauc ogłosił istnienie "wielkiej dziury budżetowej" sięgającej 90 mld zł, szybko stracił posadę. Politycy AWS okrzyknęli Bauca zdrajcą, który działa na korzyść SLD. I rzeczywiście, coś było na rzeczy, bo po wygranych przez sojusz wyborach Bauc został prezesem OFE Skarbiec, którego właścicielem jest BRE Bank, uważany za powiązany z lewicą. Podobny scenariusz marzył się zapewne Kaczmarkowi, gdy 3 kwietnia 2004 r. udzielał "Gazecie Wyborczej" wywiadu odsłaniającego kulisy zatrzymania byłego prezesa PKN Orlen Modrzejewskiego.
Na początku kwietnia 2004 r. Kaczmarek miał już dość kolegów z lewicy. W SLD nie było dla niego miejsca, a w SDPL, dokąd przeszedł, traktowano go nieufnie - jako liberała. W dodatku Warszawa aż huczała od plotek, że wziął łapówkę od rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil za umożliwienie mu udziału w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Do Kaczmarka dochodziły także informacje, że świadek koronny w tzw. sprawie Centrozapu (malwersacji finansowej w państwowej firmie w Katowicach) jest nakłaniany przez funkcjonariuszy CBŚ do zeznania, iż dzielił się pieniędzmi właśnie z nim. Jeżeli do tego dołożymy odwoływanie ludzi Kaczmarka z najważniejszych spółek skarbu państwa (np. Macieja Giereja z funkcji szefa Nafty Polskiej), to stanie się jasne, dlaczego wiosną tego roku były minister skarbu zagrał va banque i wszczął polityczną awanturę. Awantura miała zaszkodzić przeciwnikom Kaczmarka: Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Leszkowi Millerowi i Janowi Kulczykowi. I zapewne zaszkodzi, a zarazem sprawi, że wszelkie oskarżenia wysuwane pod jego adresem będą odbierane przez opinię publiczną jako zemsta towarzystwa za ujawnienie afery Orlenu. Kaczmarek liczy także zapewne, że nowy, liberalny układ rządzący doceni jego wkład w demontaż SLD.
Patron Kwaśniewski
O tym, że Kaczmarek, udzielając w kwietniu wywiadu "Gazecie Wyborczej", działał pod presją, świadczy fakt, że od tego czasu kilkakrotnie zmieniał swoją wersję wydarzeń. - W kwietniu oświadczył, że to premier Miller wysłał UOP, aby zatrzymał Andrzeja Modrzejewskiego, zaś zeznając w katowickiej prokuraturze, mówił już co innego. Przed komisją śledczą przedstawił jeszcze inną wersję - mówi "Wprost" Zbigniew Siemiątkowski, były szef UOP. Zeznania Kaczmarka przed komisją zawierają wiele innych nieścisłości. "Rzeczywiście, przy wielkich kontraktach istotne są prowizje i to, do kogo trafiają" - powiedział 3 kwietnia "Gazecie Wyborczej" Wiesław Kaczmarek, pytany, czy akcja UOP miała coś wspólnego z prowizjami od kontraktu na dostawy ropy do PKN Orlen. Ówczesny prezes Andrzej Modrzejewski zamierzał go podpisać z cypryjską firmą J&S. 23 sierpnia, zeznając przed komisją, Kaczmarek stwierdził, że nie wypowiadał się publicznie na temat prowizji w handlu ropą.
Gra Kaczmarka o miano pierwszego sprawiedliwego nie musi się skończyć sukcesem. Kwaśniewski czy Ungier są zbyt wytrawnymi graczami, by pozwolić Kaczmarkowi zdobywać punkty ich kosztem. Oznacza to jednak eskalację konfliktu, a to z kolei znaczy ujawnianie kolejnych poziomów kapitalizmu politycznego. Przy tym trzeba pamiętać, że wojna między swojakami zawsze jest znacznie krwawsza niż z wrogiem zewnętrznym. I tylko Leszek Miller będzie miał satysfakcję, bo wreszcie największy ogień zostanie skierowany na jego przyjaciela we wrogości, Aleksandra Kwaśniewskiego. Roman Giertych czy Zbigniew Wassermann nie mają wątpliwości, że efektem prac komisji będzie wniosek, iż system politycznego kapitalizmu ze wszystkimi jego patologiami tworzył właśnie Kwaśniewski.
Więcej możesz przeczytać w 36/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.