Rebelia o Thatchera
W środku nocy w Kapsztadzie funkcjonariusze południowoafrykańskich Skorpionów, elitarnej policji RPA, zatrzymali sir Marka Thatchera, syna Żelaznej Damy, zabrali mu paszport i oskarżyli o sfinansowanie próby zamachu stanu w bogatej w ropę naftową Gwinei Równikowej. Na trop Thatchera wpadli za sprawą Brytyjczyka Simona Manna, byłego komandosa Special Air Service i doradcy Żelaznej Damy na Downing Street. Mann w marcu wraz z 70 najemnikami z RPA miał podjąć próbę obalenia dyktatorskich rządów w Gwinei. Operacja się nie udała, ochotnicy, którzy na czele z Mannem próbowali się przedostać z sąsiadującego z RPA Zimbabwe do Gwinei, trafili za kratki, a Thatcher - na listę osób wspierających rewoltę.
Z więzienia Mann usiłował przemycić list do żony, w którym prosił o pomoc niejakiego Scratchera. Pod tym pseudonimem miał się ukrywać syn Margaret Thatcher. I choć Mark już wielokrotnie psuł jej humor i udowadniał, że z thatcheryzmem nie ma nic wspólnego, to właśnie on, a nie bliźniaczka Carol, jest pupilkiem matki. Oskarżenie o wspieranie najemników to jedyna dotychczas sprawa w jego barwnym dossier, za którą grozi mu kara śmierci, jeśli władze RPA deportują go do Gwinei. (KARO)
Kucykokrowa dla każdego
Socjalizm górą. 74-letni Kubańczyk Raul Hernandez wyhodował krowę, która w dorosłym wieku osiąga wysokość zaledwie 90 cm. Udało mu się to dzięki kojarzeniu krów z wyjątkowo nie wyrośniętym buhajem. Hernandez ma nadzieję, że ostatecznie uda mu się wyhodować 60-centymetrowe kucykokrówki. Jego zdaniem, kieszonkowy rozmiar zwierzęcia pozwoli rozwiązać problem dostaw mleka. - Każdy Kubańczyk będzie mógł hodować taką krówkę na własnym podwórku i codziennie cieszyć się świeżym mlekiem - zapowiada Hernandez. Widać w kubańskiej wersji socjalizm to władza rad plus miniaturyzacja krów. (AM)
Sprytniejszy od terrorysty
Brytyjski dziennikarz Anthony France podłożył atrapę bomby w samolocie na międzynarodowym lotnisku w Birmingham. Redaktor bulwarówki "The Sun" zatrudnił się w firmie zajmującej się załadunkiem bagaży. Jego przełożeni nie zorientowali się, że podał fałszywe referencje. Reporter przemycił na teren lotniska ukryte w butach kawałki plastiku przypominające semtex. "Jeżeli byłbym terrorystą bin Ladena, wysadziłbym ponad 220 brytyjskich turystów i tysiące Brytyjczyków na ziemiŐŐ- przyznaje France. W ostatnich latach Brytyjczycy stali się mistrzami dziennikarskiej maskarady.W zeszłym roku reporter "Daily Mirror" zatrudnił się w pałacu Buckingham jako lokaj królowej. (MK)
Bycza międzynarodówka
Wkrótce mieszkańcy chińskiego Szanghaju będą mogli zobaczyć corridę. W ramach dni kultury hiszpańskiej najlepsi hiszpańscy toreadorzy wystąpią w "walce z bykami na śmierć i życie". Ponieważ Hiszpania wciąż jest na chińskiej liście krajów dotkniętych chorobą wściekłych krów, organizatorzy chcą sprowadzić byki z Meksyku. Zapewniają, że będą one równie waleczne jak hiszpańskie. Władze Szanghaju zacierają ręce - corrida ma im zapewnić kolejny sukces w rywalizacji z Pekinem. Początkowo corrida miała się odbyć w Pekinie (wybudowano nawet gigantyczną arenę), ale plany storpedowali obrońcy zwierząt. (MP)
Ocean niekompetencji
Dlaczego domagamy się od Amerykanów zniesienia wiz dla Polaków? Jesteśmy partnerami w NATO, walczymy razem w Iraku, chcemy, by Polacy mogli podróżować do Ameryki tak jak Amerykanie do Polski. Słowem, chcemy być partnerami.
Abyśmy byli traktowani z szacunkiem, musimy twardo negocjować. Sprawy nie wystarczy tylko "poruszać" w rozmowach z prezydentem George'em W. Bushem i członkami amerykańskiego rządu. Trzeba korzystać z naszych atutów negocjacyjnych. Najsilniejszym z nich jest dotychczasowa rygorystyczna polityka wizowa Unii Europejskiej. Na podstawie rozporządzenia 539/2001/EC Polska mogłaby wymusić wprowadzenie wymogu wizowego dla obywateli USA podróżujących do każdego państwa unii. Władze amerykańskie obawiają się sporu wizowego z Brukselą i właśnie przedłużyły o rok termin wprowadzenia paszportów z danymi biometrycznymi dla obywateli państw UE objętych ruchem bezwizowym.
Niestety, z powodu niedostatecznej koordynacji działań w naszej dyplomacji i zaniedbań polskiego komisarza Danuty Huebner Polska może stracić najsilniejszy instrument nacisku. 7 lipca, bez słowa sprzeciwu ze strony polskiej komisarz, Komisja Europejska zmieniła wspomniane rozporządzenie. Zgodnie z jego nową wersją Polska straci możliwość wprowadzenia wiz dla Amerykanów przyjeżdżających do unii. Upoważniona do podjęcia tego rodzaju decyzji będzie Komisja Europejska. Wiadomo jednak, że nigdy tego nie zrobi. Dlaczego w obronie interesów Polski komisarze z Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii mieliby ryzykować zniesienie ruchu bezwizowego do USA dla własnych obywateli?
By niekorzystna dla Polski zmiana unijnego rozporządzenia weszła w życie, jest jeszcze potrzebna zgoda Rady Ministrów UE. Z tym pewnie nie będzie większego problemu. W Warszawie nikt do tej sprawy nie przywiązuje wagi. W polityce zagranicznej obecnej ekipy bardziej niż konsekwencja, negocjacje i koordynacja liczy się rzeczywistość wirtualna. I nieszczerość wobec włas-nych obywateli. Władza cały czas wmawia społeczeństwu, że w sprawie wiz robi, co może. A to nieprawda. Rozpętawszy pozbawioną sensu politycznego antyamerykańską histerię wizową, grupa rządząca nie kiwnęła palcem, by cokolwiek w tej sprawie załatwić. Skutek jest tylko taki, że wskaźniki sympatii dla Ameryki są dziś w Polsce niższe niż w epoce rozbuchanej antyamerykańskiej propagandy komunistycznej. Wciąż dzieli nas ocean. Ocean niekompetencji.
Bartosz Jałowiecki
Autor jest koordynatorem programowym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej działającej przy American Enterprise Institute w Waszyngtonie
W środku nocy w Kapsztadzie funkcjonariusze południowoafrykańskich Skorpionów, elitarnej policji RPA, zatrzymali sir Marka Thatchera, syna Żelaznej Damy, zabrali mu paszport i oskarżyli o sfinansowanie próby zamachu stanu w bogatej w ropę naftową Gwinei Równikowej. Na trop Thatchera wpadli za sprawą Brytyjczyka Simona Manna, byłego komandosa Special Air Service i doradcy Żelaznej Damy na Downing Street. Mann w marcu wraz z 70 najemnikami z RPA miał podjąć próbę obalenia dyktatorskich rządów w Gwinei. Operacja się nie udała, ochotnicy, którzy na czele z Mannem próbowali się przedostać z sąsiadującego z RPA Zimbabwe do Gwinei, trafili za kratki, a Thatcher - na listę osób wspierających rewoltę.
Z więzienia Mann usiłował przemycić list do żony, w którym prosił o pomoc niejakiego Scratchera. Pod tym pseudonimem miał się ukrywać syn Margaret Thatcher. I choć Mark już wielokrotnie psuł jej humor i udowadniał, że z thatcheryzmem nie ma nic wspólnego, to właśnie on, a nie bliźniaczka Carol, jest pupilkiem matki. Oskarżenie o wspieranie najemników to jedyna dotychczas sprawa w jego barwnym dossier, za którą grozi mu kara śmierci, jeśli władze RPA deportują go do Gwinei. (KARO)
Kucykokrowa dla każdego
Socjalizm górą. 74-letni Kubańczyk Raul Hernandez wyhodował krowę, która w dorosłym wieku osiąga wysokość zaledwie 90 cm. Udało mu się to dzięki kojarzeniu krów z wyjątkowo nie wyrośniętym buhajem. Hernandez ma nadzieję, że ostatecznie uda mu się wyhodować 60-centymetrowe kucykokrówki. Jego zdaniem, kieszonkowy rozmiar zwierzęcia pozwoli rozwiązać problem dostaw mleka. - Każdy Kubańczyk będzie mógł hodować taką krówkę na własnym podwórku i codziennie cieszyć się świeżym mlekiem - zapowiada Hernandez. Widać w kubańskiej wersji socjalizm to władza rad plus miniaturyzacja krów. (AM)
Sprytniejszy od terrorysty
Brytyjski dziennikarz Anthony France podłożył atrapę bomby w samolocie na międzynarodowym lotnisku w Birmingham. Redaktor bulwarówki "The Sun" zatrudnił się w firmie zajmującej się załadunkiem bagaży. Jego przełożeni nie zorientowali się, że podał fałszywe referencje. Reporter przemycił na teren lotniska ukryte w butach kawałki plastiku przypominające semtex. "Jeżeli byłbym terrorystą bin Ladena, wysadziłbym ponad 220 brytyjskich turystów i tysiące Brytyjczyków na ziemiŐŐ- przyznaje France. W ostatnich latach Brytyjczycy stali się mistrzami dziennikarskiej maskarady.W zeszłym roku reporter "Daily Mirror" zatrudnił się w pałacu Buckingham jako lokaj królowej. (MK)
Bycza międzynarodówka
Wkrótce mieszkańcy chińskiego Szanghaju będą mogli zobaczyć corridę. W ramach dni kultury hiszpańskiej najlepsi hiszpańscy toreadorzy wystąpią w "walce z bykami na śmierć i życie". Ponieważ Hiszpania wciąż jest na chińskiej liście krajów dotkniętych chorobą wściekłych krów, organizatorzy chcą sprowadzić byki z Meksyku. Zapewniają, że będą one równie waleczne jak hiszpańskie. Władze Szanghaju zacierają ręce - corrida ma im zapewnić kolejny sukces w rywalizacji z Pekinem. Początkowo corrida miała się odbyć w Pekinie (wybudowano nawet gigantyczną arenę), ale plany storpedowali obrońcy zwierząt. (MP)
Ocean niekompetencji
Dlaczego domagamy się od Amerykanów zniesienia wiz dla Polaków? Jesteśmy partnerami w NATO, walczymy razem w Iraku, chcemy, by Polacy mogli podróżować do Ameryki tak jak Amerykanie do Polski. Słowem, chcemy być partnerami.
Abyśmy byli traktowani z szacunkiem, musimy twardo negocjować. Sprawy nie wystarczy tylko "poruszać" w rozmowach z prezydentem George'em W. Bushem i członkami amerykańskiego rządu. Trzeba korzystać z naszych atutów negocjacyjnych. Najsilniejszym z nich jest dotychczasowa rygorystyczna polityka wizowa Unii Europejskiej. Na podstawie rozporządzenia 539/2001/EC Polska mogłaby wymusić wprowadzenie wymogu wizowego dla obywateli USA podróżujących do każdego państwa unii. Władze amerykańskie obawiają się sporu wizowego z Brukselą i właśnie przedłużyły o rok termin wprowadzenia paszportów z danymi biometrycznymi dla obywateli państw UE objętych ruchem bezwizowym.
Niestety, z powodu niedostatecznej koordynacji działań w naszej dyplomacji i zaniedbań polskiego komisarza Danuty Huebner Polska może stracić najsilniejszy instrument nacisku. 7 lipca, bez słowa sprzeciwu ze strony polskiej komisarz, Komisja Europejska zmieniła wspomniane rozporządzenie. Zgodnie z jego nową wersją Polska straci możliwość wprowadzenia wiz dla Amerykanów przyjeżdżających do unii. Upoważniona do podjęcia tego rodzaju decyzji będzie Komisja Europejska. Wiadomo jednak, że nigdy tego nie zrobi. Dlaczego w obronie interesów Polski komisarze z Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii mieliby ryzykować zniesienie ruchu bezwizowego do USA dla własnych obywateli?
By niekorzystna dla Polski zmiana unijnego rozporządzenia weszła w życie, jest jeszcze potrzebna zgoda Rady Ministrów UE. Z tym pewnie nie będzie większego problemu. W Warszawie nikt do tej sprawy nie przywiązuje wagi. W polityce zagranicznej obecnej ekipy bardziej niż konsekwencja, negocjacje i koordynacja liczy się rzeczywistość wirtualna. I nieszczerość wobec włas-nych obywateli. Władza cały czas wmawia społeczeństwu, że w sprawie wiz robi, co może. A to nieprawda. Rozpętawszy pozbawioną sensu politycznego antyamerykańską histerię wizową, grupa rządząca nie kiwnęła palcem, by cokolwiek w tej sprawie załatwić. Skutek jest tylko taki, że wskaźniki sympatii dla Ameryki są dziś w Polsce niższe niż w epoce rozbuchanej antyamerykańskiej propagandy komunistycznej. Wciąż dzieli nas ocean. Ocean niekompetencji.
Bartosz Jałowiecki
Autor jest koordynatorem programowym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej działającej przy American Enterprise Institute w Waszyngtonie
Więcej możesz przeczytać w 36/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.