Liderom PSL przychodzi zjeść żabę, którą sami nadmuchali do wymiarów krokodyla Liderzy PSL opowiedzieli się za natychmiastowym wycofaniem polskich żołnierzy z Iraku. Mają w tej sprawie zbierać podpisy, by wywrzeć presję na rządzących. Nie ulega wątpliwości, że chcą wykorzystać społeczną niechęć do polskiego zaangażowania w Iraku do poprawienia własnych, nie najlepszych notowań.
Nowa ofensywa propagandowa ma wyprowadzić stronnictwo ze ślepego zaułka, w jaki zapędziła je ekipa kierownicza, która zastąpiła prezesa Jarosława Kalinowskiego. Postawiła ona na walkę z Unią Europejską, kasandrycznie zapowiadając pasmo nieszczęść, które spadną po akcesji na polską wieś. Tymczasem stało się odwrotnie. Przede wszystkim znacznie wzrosły ceny artykułów rolnych. Lada moment na wieś dotrą dopłaty bezpośrednie, co jeszcze bardziej zdezawuuje antyunijne krakania ludowców. A na dodatek, jak na ironię, ci z liderów, którzy najgłośniej występowali przeciwko unii, zdobyli mandaty eurodeputowanych i teraz urzędują w Strasburgu oraz Brukseli, własnym przykładem zaświadczając, że nie taki unijny diabeł straszny, jak sami go malowali.
Liderom PSL przychodzi zjeść żabę, którą sami nadmuchali do wymiarów krokodyla. Nic więc dziwnego, że szukają nowego pola aktywności w postaci sprawy irackiej. Sukces wydaje się tutaj pewny, zważywszy na niechęć Polaków do interwencji nad Eufratem.
Można mieć poważne wątpliwości, czy liderzy PSL na antyirackiej demagogii zrobią dobry interes. Owszem, przytłaczająca większość społeczeństwa chce powrotu naszych żołnierzy do domu, ale wcale nie utożsamia się z partiami, które wypisują to hasło na swoich sztandarach. Gdyby tak było, to w sondażach królowałaby najbardziej wroga interwencji Samoobrona. Tymczasem jej notowania lecą na łeb, na szyję.
Najwyraźniej kwestia iracka nie jest kluczem do serc wyborców. Każdy rozsądny człowiek musi sobie zadać pytanie, jak będzie wyglądała międzynarodowa wiarygodność naszego kraju, jeśli z dnia na dzień podepcze on zobowiązania i zrobi z gęby cholewę. A wiarygodności potrzebujemy jak powietrza, jeśli nie chcemy kiedyś sami zostać opuszczeni w potrzebie.
Nie sposób też uwierzyć, by nagle zmienił się nasz narodowy system wartości. Od wieków był on oparty na poczuciu honoru i nie pozwalał opuścić sprzymierzeńca na polu bitwy. Na Polakach zawsze można było polegać jak na Zawiszy, który wolał śmierć niż podejrzenie o rejteradę w obliczu niebezpieczeństwa. Ciągle dumni jesteśmy z tego, że polski żołnierz do końca wytrwał przy przegrywającym Napoleonie - nie opuścił go nawet wtedy, gdy na stronę przeciwników przechodzili najwierniejsi jego marszałkowie.
Czyżby liderzy PSL o tym zapomnieli? Wieś zawsze była dumna z tego, że żywi i broni. Czyżby miała już tylko żywić?
Liderom PSL przychodzi zjeść żabę, którą sami nadmuchali do wymiarów krokodyla. Nic więc dziwnego, że szukają nowego pola aktywności w postaci sprawy irackiej. Sukces wydaje się tutaj pewny, zważywszy na niechęć Polaków do interwencji nad Eufratem.
Można mieć poważne wątpliwości, czy liderzy PSL na antyirackiej demagogii zrobią dobry interes. Owszem, przytłaczająca większość społeczeństwa chce powrotu naszych żołnierzy do domu, ale wcale nie utożsamia się z partiami, które wypisują to hasło na swoich sztandarach. Gdyby tak było, to w sondażach królowałaby najbardziej wroga interwencji Samoobrona. Tymczasem jej notowania lecą na łeb, na szyję.
Najwyraźniej kwestia iracka nie jest kluczem do serc wyborców. Każdy rozsądny człowiek musi sobie zadać pytanie, jak będzie wyglądała międzynarodowa wiarygodność naszego kraju, jeśli z dnia na dzień podepcze on zobowiązania i zrobi z gęby cholewę. A wiarygodności potrzebujemy jak powietrza, jeśli nie chcemy kiedyś sami zostać opuszczeni w potrzebie.
Nie sposób też uwierzyć, by nagle zmienił się nasz narodowy system wartości. Od wieków był on oparty na poczuciu honoru i nie pozwalał opuścić sprzymierzeńca na polu bitwy. Na Polakach zawsze można było polegać jak na Zawiszy, który wolał śmierć niż podejrzenie o rejteradę w obliczu niebezpieczeństwa. Ciągle dumni jesteśmy z tego, że polski żołnierz do końca wytrwał przy przegrywającym Napoleonie - nie opuścił go nawet wtedy, gdy na stronę przeciwników przechodzili najwierniejsi jego marszałkowie.
Czyżby liderzy PSL o tym zapomnieli? Wieś zawsze była dumna z tego, że żywi i broni. Czyżby miała już tylko żywić?
Więcej możesz przeczytać w 36/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.