Papież nie pomoże księdzu Jankowskiemu, bo nie chce mnożyć podziałów w polskim Kościele Ksiądz Henryk Jankowski ma czas do 27 listopada na rozpoczęcie wojny z abp Tadeuszem Gocłowskim. Ta wojna będzie się toczyć przed watykańskimi trybunałami. Szanse Jankowskiego są jednak minimalne. Co roku niemal każdy z ponad 4 tysięcy biskupów odwołuje jakiegoś proboszcza. Bardzo niewielu z nich (od 2 do 7 rocznie!) decyduje się na rekurs w Watykanie. Kościół jest instytucją równie zhierarchizowaną jak wojsko: każdy kapłan składa ślub posłuszeństwa, więc sam fakt odwołania od decyzji przełożonego trąci świętokradztwem. - Wyroki na korzyść pozywającego zapadają bardzo rzadko, ponieważ przed ich wydaniem stosuje się compositio pacifica, próby mediacji i pojednania między stronami konfliktu. Kiedy wszystko wskazuje na to, że biskup przegra, trybunał proponuje mediację i poszukuje możliwego przyjacielskiego porozumienia - mówi "Wprost" ks. Vicente Carcel Orti, kanclerz Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej.
W Polsce w ostatnich latach znane były tylko dwa wypadki rekursów - oba dotyczyły tego samego proboszcza z diecezji tarnowskiej. Pierwszy rekurs został przyjęty, ponieważ w dekrecie biskupa znajdowały się oczywiste uchybienia proceduralne. Po ich usunięciu biskup podtrzymał decyzję o usunięciu proboszcza, ten wniósł ponowny rekurs, który jednakże tym razem został oddalony. Podobnie będzie zapewne w sprawie ks. Jankowskiego. Kościół, choć nie jest demokratyczny, jest instytucją sprawiedliwą i personalne sympatie czy antypatie nie odgrywają roli ani w postępowaniach administracyjnych, ani sądowych. Z jednym wyjątkiem. Gdyby za ks. Jankowskim wyraźnie opowiedział się papież, to paragrafy prawa kanonicznego zostałyby automatycznie podporządkowane jego woli.
Papież osaczony
Ks. Jankowski był w Rzymie na przełomie września i października. Oficjalnie przyjechał na uroczystość w Instytucie Szwedzkim, lecz się na niej nie pokazał. Z pewnością chciał się z kimś spotkać. Z kim? Raczej nie z papieżem. Nawet pyszny ksiądz Jankowski nie zawracałby głowy papieżowi własnymi, przyziemnymi problemami. Ba, być może o kłopotach
ks. Jankowskiego papież dowiedział się ledwie kilka dni temu - z ust Lecha Wałęsy, który poruszył ten problem podczas rozmowy z Janem Pawłem II.
Czy to możliwe, że papież mógł nie wiedzieć o głośnej nie tylko w Polsce sprawie gdańskiego prałata? Kilka lat temu tygodnik "Wprost" pisał, że papież w Watykanie jest osaczony. Od tamtego czasu sytuacja jeszcze się pogorszyła. Jan Paweł II jest osaczony nie tylko przez cudzoziemskich kardynałów o wątpliwych kwalifikacjach, nie tylko przez fatalnych rzeczników, ale też przez Polaków, którzy oddzielają go od prawdziwego świata, od rzetelnych informacji. To pod ich wpływem w 1995 r. w Skoczowie Jan Paweł II mówił o "prześladowaniu katolików w Polsce", to oni sprawili, że w 50-lecie "Tygodnika Powszechnego" papież zarzucił redakcji tego pis-ma zdradę ideałów.
Zmowa milczenia
Jan Paweł II nigdy nie zdecydowałby się wystąpić przeciwko kodeksowi kanonicznemu, przeciwko decyzji arcybiskupa metropolity, choćby dotyczyła ona osoby tak zasłużonej dla Polski jak ks. Jankowski. Nie zdecydowałby się na mnożenie podziałów w polskim Kościele. Dlatego prałat Jankowski szukał raczej kontaktów i solidarności na niższym szczeblu. I prawie na pewno u wielu polskich kapłanów w Rzymie ją znalazł. Podczas tygodniowego pobytu codziennie wychodził na wiele godzin. Z pewnością z wieloma ze swoich tajemniczych interlokutorów jadał obiady. Tajemniczych, bo w Rzymie nie ma kapłanów skłonnych przyznać się do kontaktów z księdzem. Inni, nie mający z nim związków, też go kryją. Rektor i kilkudziesięciu mieszkańców Instytutu Polskiego jak jeden mąż kłamali, mówiąc dziennikarzom, że ks. Jankowskiego nie ma w instytucie, chociaż tam był. Nikt nie chciał zdradzić, z kim się ks. Jankowski spotykał i w jakim celu. Zresztą ks. Jankowski nie musiał chodzić daleko z prośbami o protekcję: jak szepcą złośliwi, w tym samym Instytucie Polskim mieszka ks. prof. Antoni Stankiewicz, konsulator Kongregacji ds. Duchowieństwa, sędzia i dziekan Świętej Roty, który zasiada w kuryjnej komisji ds. adwokatów razem z kanclerzem Sygnatury Apostolskiej Vicentem Carcelem Ortim.
Zmowa milczenia wokół ks. Jankowskiego jest powszechna, tak jak przez 20 lat polski kler milczał na temat "pięknego Jula", jak w Watykanie nazywano byłego metropolitę poznańskiego Juliusza Paetza. Czy jednak księża powinni kryć ludzi postępujących obiektywnie źle tylko dlatego, że są księżmi? Czy korporacyjna solidarność idzie w zgodzie z chrześcijańskim nauczaniem? Na razie przeważają ci, którzy postrzegają Kościół tak jak ks. Jankowski: jako twierdzę oblężoną przez Żydów, ateistów, abortystów i zwolenników małżeństw homoseksualnych. Podobne podejście dominuje też wśród katolickich dziennikarzy. Ruch moralnej odnowy Kościoła w Polsce dopiero raczkuje. Cóż się dziwić: porusza się po wyjątkowo wyboistym gruncie.
Papież osaczony
Ks. Jankowski był w Rzymie na przełomie września i października. Oficjalnie przyjechał na uroczystość w Instytucie Szwedzkim, lecz się na niej nie pokazał. Z pewnością chciał się z kimś spotkać. Z kim? Raczej nie z papieżem. Nawet pyszny ksiądz Jankowski nie zawracałby głowy papieżowi własnymi, przyziemnymi problemami. Ba, być może o kłopotach
ks. Jankowskiego papież dowiedział się ledwie kilka dni temu - z ust Lecha Wałęsy, który poruszył ten problem podczas rozmowy z Janem Pawłem II.
Czy to możliwe, że papież mógł nie wiedzieć o głośnej nie tylko w Polsce sprawie gdańskiego prałata? Kilka lat temu tygodnik "Wprost" pisał, że papież w Watykanie jest osaczony. Od tamtego czasu sytuacja jeszcze się pogorszyła. Jan Paweł II jest osaczony nie tylko przez cudzoziemskich kardynałów o wątpliwych kwalifikacjach, nie tylko przez fatalnych rzeczników, ale też przez Polaków, którzy oddzielają go od prawdziwego świata, od rzetelnych informacji. To pod ich wpływem w 1995 r. w Skoczowie Jan Paweł II mówił o "prześladowaniu katolików w Polsce", to oni sprawili, że w 50-lecie "Tygodnika Powszechnego" papież zarzucił redakcji tego pis-ma zdradę ideałów.
Zmowa milczenia
Jan Paweł II nigdy nie zdecydowałby się wystąpić przeciwko kodeksowi kanonicznemu, przeciwko decyzji arcybiskupa metropolity, choćby dotyczyła ona osoby tak zasłużonej dla Polski jak ks. Jankowski. Nie zdecydowałby się na mnożenie podziałów w polskim Kościele. Dlatego prałat Jankowski szukał raczej kontaktów i solidarności na niższym szczeblu. I prawie na pewno u wielu polskich kapłanów w Rzymie ją znalazł. Podczas tygodniowego pobytu codziennie wychodził na wiele godzin. Z pewnością z wieloma ze swoich tajemniczych interlokutorów jadał obiady. Tajemniczych, bo w Rzymie nie ma kapłanów skłonnych przyznać się do kontaktów z księdzem. Inni, nie mający z nim związków, też go kryją. Rektor i kilkudziesięciu mieszkańców Instytutu Polskiego jak jeden mąż kłamali, mówiąc dziennikarzom, że ks. Jankowskiego nie ma w instytucie, chociaż tam był. Nikt nie chciał zdradzić, z kim się ks. Jankowski spotykał i w jakim celu. Zresztą ks. Jankowski nie musiał chodzić daleko z prośbami o protekcję: jak szepcą złośliwi, w tym samym Instytucie Polskim mieszka ks. prof. Antoni Stankiewicz, konsulator Kongregacji ds. Duchowieństwa, sędzia i dziekan Świętej Roty, który zasiada w kuryjnej komisji ds. adwokatów razem z kanclerzem Sygnatury Apostolskiej Vicentem Carcelem Ortim.
Zmowa milczenia wokół ks. Jankowskiego jest powszechna, tak jak przez 20 lat polski kler milczał na temat "pięknego Jula", jak w Watykanie nazywano byłego metropolitę poznańskiego Juliusza Paetza. Czy jednak księża powinni kryć ludzi postępujących obiektywnie źle tylko dlatego, że są księżmi? Czy korporacyjna solidarność idzie w zgodzie z chrześcijańskim nauczaniem? Na razie przeważają ci, którzy postrzegają Kościół tak jak ks. Jankowski: jako twierdzę oblężoną przez Żydów, ateistów, abortystów i zwolenników małżeństw homoseksualnych. Podobne podejście dominuje też wśród katolickich dziennikarzy. Ruch moralnej odnowy Kościoła w Polsce dopiero raczkuje. Cóż się dziwić: porusza się po wyjątkowo wyboistym gruncie.
Świadek czy konfabulant? |
---|
Piotr Juchniewicz jest nowym świadkiem w sprawie domniemanego molestowania nieletnich przez prałata Henryka Jankowskiego (do 27 grudnia przedłużono postępowanie w tej sprawie). Juchniewicz twierdzi, że jako czternastoletni chłopak był przez prałata wykorzystany seksualnie. Kilka dni temu o swoich rzekomych kontaktach seksualnych z ks. Jankowskim Juchniewicz opowiadał dziennikarzom "Wprost". Czy w jego opowieści uwierzy prokuratura? - Czekamy na opinię biegłych, którzy ocenią zeznania Juchniewicza - mówi Zbigniew Więckiewicz, szef elbląskiej prokuratury. Jak się dowiedzieliśmy, biegli najprawdopodobniej stwierdzą, że Juchniewicz ma skłonności do konfabulacji. We wrześniu twierdził na przykład, że do kontaktów seksualnych z prałatem doszło podczas wycieczki ministrantów z Łęgu (rodzinna miejscowość Juchniewicza) do parafii św. Brygidy. Teraz mówi, że nie była to wycieczka, ale ucieczka z domu.Piotr Juchniewicz jest nowym świadkiem w sprawie domniemanego molestowania nieletnich przez prałata Henryka Jankowskiego (do 27 grudnia przedłużono postępowanie w tej sprawie). Juchniewicz twierdzi, że jako czternastoletni chłopak był przez prałata wykorzystany seksualnie. Kilka dni temu o swoich rzekomych kontaktach seksualnych z ks. Jankowskim Juchniewicz opowiadał dziennikarzom "Wprost". Czy w jego opowieści uwierzy prokuratura? - Czekamy na opinię biegłych, którzy ocenią zeznania Juchniewicza - mówi Zbigniew Więckiewicz, szef elbląskiej prokuratury. Jak się dowiedzieliśmy, biegli najprawdopodobniej stwierdzą, że Juchniewicz ma skłonności do konfabulacji. We wrześniu twierdził na przykład, że do kontaktów seksualnych z prałatem doszło podczas wycieczki ministrantów z Łęgu (rodzinna miejscowość Juchniewicza) do parafii św. Brygidy. Teraz mówi, że nie była to wycieczka, ale ucieczka z domu. |
Jankowski kontra Watykan |
---|
Ksiądz Jankowski musi przed 27 listopada zwrócić się do arcybiskupa Gocłowskiego z prośbą o zmianę dekretu odwołującego go z probostwa św. Brygidy. Jeśli w ciągu kolejnego miesiąca nie otrzyma odpowiedzi lub odpowiedź będzie negatywna, wtedy może złożyć rekurs w Kongregacji ds. duchowieństwa. Prefektem kongregacji jest kolumbijski kardynał Dario Castrillon Hoyos. Współpracują z nim m.in. ultrakonserwatywny abp Bolonii Giacomo Biffi, zamieszany w aferę lichwiarską abp Neapolu Michele Giordano, dwaj najbardziej prawdopodobni kandydaci na następcę Jana Pawła II: Dionigi Tettamanzi i Oscar Rodriguez Maradiaga, oraz powszechnie krytykowany za niejasne operacje finansowe kard. Crescenzio Sepe. Jeśli w dekrecie abp. Gocłowskiego znajdują się jakieś uchybienia proceduralne, watykański resort przyzna rację ks. Jankowskiemu, który automatycznie powróci na urząd proboszcza św. Brygidy. Nie na długo jednak: abp Gocłowski w godzinę może mu doręczyć dekret poprawiony i znów ks. Jankowski pójdzie do diecezjalnego czyśćca, a władzę nad parafią przejmie administrator. Otrzymawszy negatywną odpowiedź kongregacji, ks. Jankowski może pozwać abp. Gocłowskiego przed Najwyższy Trybunał Sygnatury Apostolskiej. Prefektem sygnatury jest 75-letni włoski kardynał Mario Francesco Pompedda, a w skład grupy kardynałów orzekających wchodzą m.in. 75-letni kard. Józef Glemp i 72-letni arcybiskup Nowego Jorku Edward Eagan. W sygnaturze pracują dwaj Polacy: prawie od trzech lat prałatem referującym jest ks. dr Janusz Kowal, a pracownikiem kancelarii - 40-letni ks. dr Paweł Malecha z Ostrowa Wielkopolskiego. |
Więcej możesz przeczytać w 48/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.