Wystawa Moskwa - Warszawa to zapis dramatycznych losów Polaków i Rosjan w XX wieku Polskich i rosyjskich środowisk artystycznych często nie da się rozdzielić. Katarzyna Kobro, najwybitniejsza rzeźbiarka polskiej awangardy międzywojennego dwudziestolecia, była rodowitą Rosjanką. Współczesny jej Kazimierz Malewicz, malarz i teoretyk rosyjskiej awangardy, twórca kierunku zwanego suprematyzmem, pochodził z polskiej rodziny. Polskich rodziców miał Wacław Niżyński, wybitny tancerz słynnych Baletów Rosyjskich, którymi zachwycał się Paryż na początku XX wieku. Wielu artystów - jak Zygmunt Waliszewski, Bolesław Cybis, Władysław Strzemiński czy Stanisław Ignacy Witkiewicz - zanim stali się znanymi polskimi malarzami lub rzeźbiarzami, młodość spędzili w Rosji, w klimacie jej kultury, co im zostało na zawsze. Strzemiński uważał się za kontynuatora rosyjskiej awangardy, w czym nie widział żadnych narodowych problemów. Otwarta w warszawskiej Zachęcie wielka wystawa "Warszawa - Moskwa, Moskwa - Warszawa, 1900-2000" ma pokazać coś, czego do tej pory nigdy w tej skali nie pokazywano: artystyczne relacje Polski i Rosji w dwudziestym stuleciu.
Dotychczas zastanawialiśmy się zwykle nad związkami naszej sztuki ze sztuką Italii, Francji czy Grecji. Nasi artyści jeździli doskonalić swe umiejętności do Paryża, Rzymu, Florencji, Monachium. A przecież wielu z nich bywało również przez dziesięciolecia w Rosji. Czasem nie z powodów artystycznych, lecz jako zesłańcy bądź potomkowie zesłańców. Często jednak Polacy wybierali Petersburg i jego akademię czy Moskwę i jej zbuntowanych artystów, by tam się kształcić lub szukać podobnie myślących, bratnich dusz.
Artystyczna unia polsko-rosyjska
Na przełomie XIX i XX wieku w wielu ośrodkach artystycznych naszego kontynentu - od Barcelony przez Kraków i Warszawę po Moskwę - pojawił się styl wzniosły i namiętny, zwany secesją, Jugendstil. Współbrzmienie wielu polskich i rosyjskich artystów tamtych lat jest zdumiewające. Na wystawie w Zachęcie są obrazy i rzeźby symbolistów z początku wieku, tak podobne mimo różnej narodowości autorów, że można je zaliczyć do jednego nurtu. Półnagi kosmaty "Pan" Michaiła Wrubla jest uderzająco bliski nimfom z obrazów Jacka Malczewskiego. Religijny niemal, a przy tym zmysłowy zachwyt budzącą się wiosną, wilgotną ziemią wyłaniającą się spod śniegu znajdziemy u Walentina Sierowa, Arkadija Ryłowa i Ferdynanda Ruszczyca. Studiował on zresztą w Petersburgu i należał zarówno do krakowskiego Towarzystwa "Sztuka", jak i do grupy Mir Iskusstwa.
Już w pierwszych salach wystawy w Zachęcie natykamy się na dzieła, które odwracają uwagę od problematyki wpływów artystycznych czy formalnych pokrewieństw. Oto portret pięknej młodej kobiety o uduchowionej twarzy, dumnej postawie, w wykwintnej sukni z żabocikiem. To Anna Achmatowa, namalowana z secesyjnym wdziękiem przez Olgę Della-Vos-Kardowską w 1914 r. (poetka ma tu 25 lat). Wiemy, że jej delikatny świat wkrótce będzie rozbity: rozstrzelają jej męża, syna będą torturowali, a ją samą pozbawią kartek na żywność. Gdy już przez to przejdzie, napisze wspaniały poe-mat "Requiem" - pamięci zamordowanych przez Stalina i jego oprawców. Podobne wrażenia wywołuje portret poety Brunona Jasieńskiego pędzla Tytusa Czyżewskiego, przedstawiciela grupy formistów. Malarz i jego model należą do młodych artystów zbuntowanych - w obrazie (1921 r.) widać wpływy kubizmu i ludową stylizację. Wkrótce potem Jasieński włączył się w rewolucję bolszewicką i przepadł - jako jedno z dzieci rewolucji zabitych przez nią samą (został rozstrzelany).
Nieszczęsna rzeczywistość
Na wystawie w Zachęcie znalazło się kilka obrazów Wojciecha Weissa. Pochodzą z epok tak różnych, jakby dzieliły je lata świetlne. W "Dziewczynce z krzesłem" (1909) widzimy nagie ciało smukłego dziecka z rozmarzoną twarzą - dziewczynki, w której budzi się płeć. To przejmujące wyznanie wiary w prawdę natury, prawdę ludzkich zmysłów. W innej sali odnajdujemy powstały 40 lat później "Manifest" (1950), namalowany przez Weissa na zlecenie komunistycznej władzy, powtarzający patetyczne kłamstwa, gdzie każde słowo i każda obietnica są fałszywe. Nieszczęsna rzeczywistość, która tak potrafi zmienić wielkiego twórcę.
Piękny obraz Marca Chagalla "Zaślubiny" - ze strzeżoną przez ogromnego anioła młodą parą, ze skrzypkiem zawieszonym wysoko na gałęzi, pochodzi z roku 1918. Dwa lata później, podczas wojny polsko-bolszewickiej, artysta tworzy propagandowy plakat, na którym mocarny rosyjski chłop podnosi polski dworek, by go roztrzaskać. Potem Chagall (nawiasem mówiąc, prześladowany przez Malewicza, który na krótko objął rządy sztuką w rodzinnym mieście Chagalla - Witebsku) emigruje do Francji. Po latach Chagall stał się dla świata, a także dla nas, wcieleniem malarskiej poezji, piewcą unoszących się w przestrzeni zakochanych.
Piętno komunizmu
Wystawa w Zachęcie jest zbiorem - pomieszanym i niepełnym - niebywałych doświadczeń, zapisanych przejmująco, choć czasem nieporadnie, które stały się udziałem Polaków i Rosjan w latach 1900-2000. Te dzieła są zawieszone między pełnym nadziei sentymentalnym symbolizmem początku stulecia a czasem straconych złudzeń, jaki dziś przeżywamy. Ten ostatni wyraża się w obu naszych krajach, rzecz ciekawa, dość podobnie - poprzez dzieła-szyderstwa. Tworzą je tacy artyści, jak moskwiczanin Ilia Kabakow i malarze z polskiej Gruppy. W przedziale czasowym objętym wystawą Moskwa - Warszawa w Polsce i w Rosji zaczął się i skończył komunizm. I oni, i my mamy podobne, gorzkie doświadczenia.
W salach poświęconych międzywojennemu dwudziestoleciu odkrywamy, że podziały wywołane wojną 1920 r. okazały się mało istotne. Wielu artystom, a także ideologom po obu stronach granicy wydawało się wówczas, że ludzkość wkracza w nową erę, że rozpoczyna się wspaniały świat XX wieku. Konstantin Juon w obrazie "Nowa planeta" (1921) ukazuje krajobraz rozświetlony łuną, z ogromnymi ciałami astralnymi nad horyzontem, z tłumem miotających się postaci. Narodziny nowej planety wyglądają jak porywająca katastrofa.
Hasło tamtej epoki wyrażało się w słowach "Miasto - masa - maszyna". Sztuczna rzeczywistość miasta miała się stać światem doskonałym, nową utopią, racjonalną i higieniczną. Miała w tym świecie rządzić maszyna - potężna, techniczna, geometryczna, a przy tym poddająca się woli człowieka. Sam człowiek w wyobraźni artystów stawał się podobny do maszyny: malarze
i rzeźbiarze geometryzowali jego postać do tego stopnia, że czasem znikał on w układach trójkątów, prostokątów i kół. W Rosji zgeometryzowana postać ludzka przybiera kolor narzucony przez ideologię, czego dowodzi choćby "Czerwony człowiek" Gustawa Kłucisa.
Futuryści z Mediolanu, Moskwy czy Warszawy idealizowali automobil, widzieli w nim wcielenie piękna i energii. Tomasso Marinetti - podziwiany w Polsce i Rosji - czyni "ryczącą maszynę" głównym bohaterem manifestu futurystów. Jurij Pimienow namalował wtedy "Nową Moskwę" - z wysokimi jasnymi domami, a na pierwszym planie umieścił młodą kobietę za kierownicą samochodu. Był rok 1937: w ZSRR trwała wielka czystka - setki tysięcy ludzi szły pod ścianę lub do łagrów.
Na wystawie pokazano obok siebie polskie i sowieckie pomniki oraz plakaty z lat 30. Postacie robotnika i kołchoźnicy ze słynnej rzeźby Wiery Muchiny mają w sobie podobny patos jak figura lotnika Edwarda Wittiga. Niepokojąco podobne są również sylwetki Stalina i Piłsudskiego na plakatach z tamtych lat: ta sama lapidarność kształtów, ta sama zdobywcza poza opatrznościowego męża. Tego zestawienia dokonano na wystawie w Zachęcie nie po raz pierwszy. Pół wieku temu w paryskiej "Kulturze" Konstanty Jeleński, cytując peany polskich pisarzy po śmierci Stalina, dostrzegł w nich podobieństwo do przedwojennych hołdowniczych wierszy o Piłsudskim. Zauważył wtedy, iż ton hołdowniczy zawsze stwarza ryzyko, że się w końcu będzie uroczyście wychwalało zbrodniarza (oczywiście Piłsudskiego nie sposób uznać za zbrodniarza).
Po końcu utopii
Centralnym eksponatem w Sali Matejkowskiej jest wielka fotografia Pałacu Kultury i Nauki. Bardzo słusznie, bo na tej wystawie nie można było pominąć monumentalnego cytatu z Moskwy tkwiącego chyba już na zawsze w centrum Warszawy. Symetrycznie po lewej i po prawej stronie umieszczono dwa ogromne i znane w całym sowieckim obozie obrazy: "Poranek naszej ojczyzny" Fiodora Szurpina i "Józef Stalin nad trumną Andrieja Żdanowa" Aleksandra Gierasimowa. Na pierwszym generalissimus jest radosny, na drugim - pogrążony w smutnym zamyśleniu. Tak wyglądała fasada panującego systemu, działo się jednak za nią wiele w obu naszych krajach.
W latach 50. i 60. sztuka nieprzedstawiająca powraca w Polsce i ZSRR w nowej roli - jako przejaw buntu, niezależności ducha. I tak też jest przyjmowana przez komunistyczne władze, które piętnują abstrakcjonistów za formalizm, zamykają wystawy ich dzieł. W Warszawie przebiega to dyskretnie (zamknięcie przed terminem III Wystawy Sztuki Nowoczesnej pod koniec 1959 r.), w Moskwie zaś brutalnie. Przywódca partii porównuje artystów do małpy z pędzlem, kiedy indziej nazbyt nowoczesne obrazy miażdży się buldożerami.
Przy wszelkich różnicach artyści w Polsce i w Rosji znajdowali się w podobnej sytuacji: starali się zwieść cenzora i szukali kontaktów z wolnym światem. Dzisiaj, gdy cenzury już nie ma i gdy wolny świat stoi otworem, problemy twórców w Moskwie i Warszawie także są podobne. Teraz trzeba bronić niezależności wobec światowego rynku sztuki, który jest wyścigiem ku coraz bardziej drastycznym, sensacyjnym rozwiązaniom.
Można odnieść wrażenie, że w wielkim wyścigu artyści rosyjscy częściej pozostają sobą. Widać, jak zmagają się z gniotącą ich wciąż rzeczywistością sowiecką, ale z tych zmagań powstają dzieła prawdziwe i pełne napięcia. "Ostatnia wieczerza" Andrieja Filippowa - obity czerwonym płótnem stół z dwunastoma pustymi talerzami, przy których zamiast sztućców leżą sierpy i młoty - jest wyrazistym przypomnieniem świata, który niby odszedł, a przecież w jakiejś mierze pozostał.
Artystyczna unia polsko-rosyjska
Na przełomie XIX i XX wieku w wielu ośrodkach artystycznych naszego kontynentu - od Barcelony przez Kraków i Warszawę po Moskwę - pojawił się styl wzniosły i namiętny, zwany secesją, Jugendstil. Współbrzmienie wielu polskich i rosyjskich artystów tamtych lat jest zdumiewające. Na wystawie w Zachęcie są obrazy i rzeźby symbolistów z początku wieku, tak podobne mimo różnej narodowości autorów, że można je zaliczyć do jednego nurtu. Półnagi kosmaty "Pan" Michaiła Wrubla jest uderzająco bliski nimfom z obrazów Jacka Malczewskiego. Religijny niemal, a przy tym zmysłowy zachwyt budzącą się wiosną, wilgotną ziemią wyłaniającą się spod śniegu znajdziemy u Walentina Sierowa, Arkadija Ryłowa i Ferdynanda Ruszczyca. Studiował on zresztą w Petersburgu i należał zarówno do krakowskiego Towarzystwa "Sztuka", jak i do grupy Mir Iskusstwa.
Już w pierwszych salach wystawy w Zachęcie natykamy się na dzieła, które odwracają uwagę od problematyki wpływów artystycznych czy formalnych pokrewieństw. Oto portret pięknej młodej kobiety o uduchowionej twarzy, dumnej postawie, w wykwintnej sukni z żabocikiem. To Anna Achmatowa, namalowana z secesyjnym wdziękiem przez Olgę Della-Vos-Kardowską w 1914 r. (poetka ma tu 25 lat). Wiemy, że jej delikatny świat wkrótce będzie rozbity: rozstrzelają jej męża, syna będą torturowali, a ją samą pozbawią kartek na żywność. Gdy już przez to przejdzie, napisze wspaniały poe-mat "Requiem" - pamięci zamordowanych przez Stalina i jego oprawców. Podobne wrażenia wywołuje portret poety Brunona Jasieńskiego pędzla Tytusa Czyżewskiego, przedstawiciela grupy formistów. Malarz i jego model należą do młodych artystów zbuntowanych - w obrazie (1921 r.) widać wpływy kubizmu i ludową stylizację. Wkrótce potem Jasieński włączył się w rewolucję bolszewicką i przepadł - jako jedno z dzieci rewolucji zabitych przez nią samą (został rozstrzelany).
Nieszczęsna rzeczywistość
Na wystawie w Zachęcie znalazło się kilka obrazów Wojciecha Weissa. Pochodzą z epok tak różnych, jakby dzieliły je lata świetlne. W "Dziewczynce z krzesłem" (1909) widzimy nagie ciało smukłego dziecka z rozmarzoną twarzą - dziewczynki, w której budzi się płeć. To przejmujące wyznanie wiary w prawdę natury, prawdę ludzkich zmysłów. W innej sali odnajdujemy powstały 40 lat później "Manifest" (1950), namalowany przez Weissa na zlecenie komunistycznej władzy, powtarzający patetyczne kłamstwa, gdzie każde słowo i każda obietnica są fałszywe. Nieszczęsna rzeczywistość, która tak potrafi zmienić wielkiego twórcę.
Piękny obraz Marca Chagalla "Zaślubiny" - ze strzeżoną przez ogromnego anioła młodą parą, ze skrzypkiem zawieszonym wysoko na gałęzi, pochodzi z roku 1918. Dwa lata później, podczas wojny polsko-bolszewickiej, artysta tworzy propagandowy plakat, na którym mocarny rosyjski chłop podnosi polski dworek, by go roztrzaskać. Potem Chagall (nawiasem mówiąc, prześladowany przez Malewicza, który na krótko objął rządy sztuką w rodzinnym mieście Chagalla - Witebsku) emigruje do Francji. Po latach Chagall stał się dla świata, a także dla nas, wcieleniem malarskiej poezji, piewcą unoszących się w przestrzeni zakochanych.
Piętno komunizmu
Wystawa w Zachęcie jest zbiorem - pomieszanym i niepełnym - niebywałych doświadczeń, zapisanych przejmująco, choć czasem nieporadnie, które stały się udziałem Polaków i Rosjan w latach 1900-2000. Te dzieła są zawieszone między pełnym nadziei sentymentalnym symbolizmem początku stulecia a czasem straconych złudzeń, jaki dziś przeżywamy. Ten ostatni wyraża się w obu naszych krajach, rzecz ciekawa, dość podobnie - poprzez dzieła-szyderstwa. Tworzą je tacy artyści, jak moskwiczanin Ilia Kabakow i malarze z polskiej Gruppy. W przedziale czasowym objętym wystawą Moskwa - Warszawa w Polsce i w Rosji zaczął się i skończył komunizm. I oni, i my mamy podobne, gorzkie doświadczenia.
W salach poświęconych międzywojennemu dwudziestoleciu odkrywamy, że podziały wywołane wojną 1920 r. okazały się mało istotne. Wielu artystom, a także ideologom po obu stronach granicy wydawało się wówczas, że ludzkość wkracza w nową erę, że rozpoczyna się wspaniały świat XX wieku. Konstantin Juon w obrazie "Nowa planeta" (1921) ukazuje krajobraz rozświetlony łuną, z ogromnymi ciałami astralnymi nad horyzontem, z tłumem miotających się postaci. Narodziny nowej planety wyglądają jak porywająca katastrofa.
Hasło tamtej epoki wyrażało się w słowach "Miasto - masa - maszyna". Sztuczna rzeczywistość miasta miała się stać światem doskonałym, nową utopią, racjonalną i higieniczną. Miała w tym świecie rządzić maszyna - potężna, techniczna, geometryczna, a przy tym poddająca się woli człowieka. Sam człowiek w wyobraźni artystów stawał się podobny do maszyny: malarze
i rzeźbiarze geometryzowali jego postać do tego stopnia, że czasem znikał on w układach trójkątów, prostokątów i kół. W Rosji zgeometryzowana postać ludzka przybiera kolor narzucony przez ideologię, czego dowodzi choćby "Czerwony człowiek" Gustawa Kłucisa.
Futuryści z Mediolanu, Moskwy czy Warszawy idealizowali automobil, widzieli w nim wcielenie piękna i energii. Tomasso Marinetti - podziwiany w Polsce i Rosji - czyni "ryczącą maszynę" głównym bohaterem manifestu futurystów. Jurij Pimienow namalował wtedy "Nową Moskwę" - z wysokimi jasnymi domami, a na pierwszym planie umieścił młodą kobietę za kierownicą samochodu. Był rok 1937: w ZSRR trwała wielka czystka - setki tysięcy ludzi szły pod ścianę lub do łagrów.
Na wystawie pokazano obok siebie polskie i sowieckie pomniki oraz plakaty z lat 30. Postacie robotnika i kołchoźnicy ze słynnej rzeźby Wiery Muchiny mają w sobie podobny patos jak figura lotnika Edwarda Wittiga. Niepokojąco podobne są również sylwetki Stalina i Piłsudskiego na plakatach z tamtych lat: ta sama lapidarność kształtów, ta sama zdobywcza poza opatrznościowego męża. Tego zestawienia dokonano na wystawie w Zachęcie nie po raz pierwszy. Pół wieku temu w paryskiej "Kulturze" Konstanty Jeleński, cytując peany polskich pisarzy po śmierci Stalina, dostrzegł w nich podobieństwo do przedwojennych hołdowniczych wierszy o Piłsudskim. Zauważył wtedy, iż ton hołdowniczy zawsze stwarza ryzyko, że się w końcu będzie uroczyście wychwalało zbrodniarza (oczywiście Piłsudskiego nie sposób uznać za zbrodniarza).
Po końcu utopii
Centralnym eksponatem w Sali Matejkowskiej jest wielka fotografia Pałacu Kultury i Nauki. Bardzo słusznie, bo na tej wystawie nie można było pominąć monumentalnego cytatu z Moskwy tkwiącego chyba już na zawsze w centrum Warszawy. Symetrycznie po lewej i po prawej stronie umieszczono dwa ogromne i znane w całym sowieckim obozie obrazy: "Poranek naszej ojczyzny" Fiodora Szurpina i "Józef Stalin nad trumną Andrieja Żdanowa" Aleksandra Gierasimowa. Na pierwszym generalissimus jest radosny, na drugim - pogrążony w smutnym zamyśleniu. Tak wyglądała fasada panującego systemu, działo się jednak za nią wiele w obu naszych krajach.
W latach 50. i 60. sztuka nieprzedstawiająca powraca w Polsce i ZSRR w nowej roli - jako przejaw buntu, niezależności ducha. I tak też jest przyjmowana przez komunistyczne władze, które piętnują abstrakcjonistów za formalizm, zamykają wystawy ich dzieł. W Warszawie przebiega to dyskretnie (zamknięcie przed terminem III Wystawy Sztuki Nowoczesnej pod koniec 1959 r.), w Moskwie zaś brutalnie. Przywódca partii porównuje artystów do małpy z pędzlem, kiedy indziej nazbyt nowoczesne obrazy miażdży się buldożerami.
Przy wszelkich różnicach artyści w Polsce i w Rosji znajdowali się w podobnej sytuacji: starali się zwieść cenzora i szukali kontaktów z wolnym światem. Dzisiaj, gdy cenzury już nie ma i gdy wolny świat stoi otworem, problemy twórców w Moskwie i Warszawie także są podobne. Teraz trzeba bronić niezależności wobec światowego rynku sztuki, który jest wyścigiem ku coraz bardziej drastycznym, sensacyjnym rozwiązaniom.
Można odnieść wrażenie, że w wielkim wyścigu artyści rosyjscy częściej pozostają sobą. Widać, jak zmagają się z gniotącą ich wciąż rzeczywistością sowiecką, ale z tych zmagań powstają dzieła prawdziwe i pełne napięcia. "Ostatnia wieczerza" Andrieja Filippowa - obity czerwonym płótnem stół z dwunastoma pustymi talerzami, przy których zamiast sztućców leżą sierpy i młoty - jest wyrazistym przypomnieniem świata, który niby odszedł, a przecież w jakiejś mierze pozostał.
Więcej możesz przeczytać w 48/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.