Aż 147 razy pada słowo fuck w dialogach przygotowanego na święta filmu "Zły Mikołaj" Skoro prawie wszyscy lubią Boże Narodzenie, to przewrotnie pokażemy okropne strony tych świąt. Taka jest tegoroczna recepta Hollywood na kinowe przeboje końca roku. Tyle że puenta - jak zawsze - musi być jednak optymistyczna. W tym roku bohaterem jest m.in. złodziej, który dzięki kostiumowi Świętego Mikołaja wzbudza sympatię i może kraść. Już w najbliższy piątek na polskich ekranach zadebiutuje czarna komedia kryminalna "Zły Mikołaj" i "Święta Last Minute" (ten drugi film jest adaptacją powieści Johna Grishama).
Bardzo zły Mikołaj
Zdecydowana większość świątecznych filmów jest oparta na pomyśle rozmiękczania zatwardziałego serca. Wzorem jest historia skąpego i złośliwego Scrooge`a, którą Charles Dickens stworzył w 1843 r. w "Opowieści wigilijnej". Powieść Dickensa została dotychczas sfilmowana już ponad sześćdziesiąt razy, a postaci scrooge`opodobne w filmach świątecznych pojawiają się częściej niż sam Święty Mikołaj. Taki jest właśnie oszust Willie T. Soke, tytułowy bohater filmu "Zły Mikołaj". O tę rolę ubiegali się Jack Nicholson i Bill Murray, ale obaj nie mogli się uwolnić od wcześniejszych zobowiązań. Ostatecznie w roli Soke`a obsadzono Billy`ego Boba Thorntona (za rolę Soke`a Thornton otrzymał nominację do Złotego Globu).
"Zły Mikołaj" jest - poza puentą, w której pod wpływem przyjaźni dziecka zły Willie zmienia się na lepsze - całkowitym zaprzeczeniem świątecznej rodzinnej rozrywki. Jeśli jakakolwiek mama z dzieckiem zawędrowała niechcący na projekcję tego filmu, powinna uciec stamtąd jeszcze szybciej niż z kinowej wersji "South Parku". W dialogach "Złego Mikołaja" można się doliczyć około 250 wulgaryzmów (słowo fuck pada 147 razy), co jest absolutnym rekordem wśród tzw. filmów świątecznych.
Scrooge`opodobnym bohaterem jest Drew Latham (grany przez Bena Afflecka), bohater filmu "Przetrwać święta". To bogaty samotny mężczyzna, który decyduje się sporo zapłacić rodzinie mieszkającej w domu, w którym spędził dzieciństwo, by przez tych kilka dni poudawali jego bliskich.
Mili straszni sąsiedzi
"Święta last minute" to opowieść o małżeństwie Kranków (Tim Allen i Jamie Lee Curtis), którzy zawsze chcieli uciec od świąt, ale nie mieli odwagi. Tym razem odwagi im wystarczyło. Tę tragikomiczną historię trzy lata temu wymyślił - w przerwie między kolejnymi prawniczymi thrillerami - John Grisham. I trzeba przyznać, że w wersji literackiej była to historia naprawdę przerażająca. Grisham świetnie oddał narastającą presję otoczenia (sąsiadów, rodziny, policjantów) na bohaterów, by nie wyłamywali się z tradycji i też postawili bałwanka na dachu, a choinkę przed domem. Ta presja momentami przeradza się w horror, a pozornie dobroduszni sąsiedzi przypominają strasznych mieszczan z filmu Romana Polańskiego "Lokator". W ekranizacji, w przeciwieństwie do książki Grishama, wszystko od początku zmierza w stronę farsy. Bryluje w niej jeden z mistrzów kina świątecznego - Tim Allen, gwiazda cyklu "Śnięty Mikołaj".
Święty Mikołaj z celi
W świątecznym sezonie musi się pojawić przynajmniej jeden film ze Świętym Mikołajem. W tym roku będzie to "Ekspres polarny" Roberta Zemeckisa. To najdroższa animacja komputerowa w historii kina - kosztowała 150 mln dolarów. Zemeckis opowiada o chłopcu, który w przeciwieństwie do swych kolegów wierzy w Świętego Mikołaja (Tom Hanks) i w Boże Narodzenie, więc wyrusza zaczarowanym ekspresem na biegun północny, by tam spotkać swego mitycznego bohatera.
Filmy świąteczne to towar sezonowy - jeśli ich premiera spóźni się o kilka tygodni, trzeba ją przełożyć na następny rok. W telewizjach filmy świąteczne są pokazywane zwykle w ostatnim tygodniu grudnia. Wtedy można w ramówce znaleźć przynajmniej trzy różne "Opowieści wigilijne", "Kevina samego w domu" albo "Szklaną pułapkę". Akcja tych filmów (a także ich kontynuacji) rozgrywa się w Wigilię, chociaż trudno je nazwać pogodnymi.
Skoro w Polsce zaadoptowaliśmy takie amerykańskie święta jak walentynki czy Halloween, może nasi filmowcy nakręciliby jakiś świąteczny przebój. Dotychczas tylko Janusz Kondratiuk udanie wpisał się w konwencję takich filmów swoją telewizyjną "Nocą Świętego Mikołaja". Bohaterami tego filmu są dwaj więźniowie, którzy otrzymują jednodniową przepustkę, by jako Święty Mikołaj i Anioł obdarować prezentami dzieci z domu dziecka. Gdy okazuje się, że w przygotowanych przez sponsora paczkach są upominki dla dorosłych (m.in. prezerwatywy), więźniowie postanawiają sami wybrać odpowiednie prezenty.
Problemem jest to, czy polscy reżyserzy potrafią opowiadać zabawne, pogodne, a jednocześnie nie dydaktycznie drętwe historie. Festiwal w Gdyni pokazuje, że nie bardzo.
Zdecydowana większość świątecznych filmów jest oparta na pomyśle rozmiękczania zatwardziałego serca. Wzorem jest historia skąpego i złośliwego Scrooge`a, którą Charles Dickens stworzył w 1843 r. w "Opowieści wigilijnej". Powieść Dickensa została dotychczas sfilmowana już ponad sześćdziesiąt razy, a postaci scrooge`opodobne w filmach świątecznych pojawiają się częściej niż sam Święty Mikołaj. Taki jest właśnie oszust Willie T. Soke, tytułowy bohater filmu "Zły Mikołaj". O tę rolę ubiegali się Jack Nicholson i Bill Murray, ale obaj nie mogli się uwolnić od wcześniejszych zobowiązań. Ostatecznie w roli Soke`a obsadzono Billy`ego Boba Thorntona (za rolę Soke`a Thornton otrzymał nominację do Złotego Globu).
"Zły Mikołaj" jest - poza puentą, w której pod wpływem przyjaźni dziecka zły Willie zmienia się na lepsze - całkowitym zaprzeczeniem świątecznej rodzinnej rozrywki. Jeśli jakakolwiek mama z dzieckiem zawędrowała niechcący na projekcję tego filmu, powinna uciec stamtąd jeszcze szybciej niż z kinowej wersji "South Parku". W dialogach "Złego Mikołaja" można się doliczyć około 250 wulgaryzmów (słowo fuck pada 147 razy), co jest absolutnym rekordem wśród tzw. filmów świątecznych.
Scrooge`opodobnym bohaterem jest Drew Latham (grany przez Bena Afflecka), bohater filmu "Przetrwać święta". To bogaty samotny mężczyzna, który decyduje się sporo zapłacić rodzinie mieszkającej w domu, w którym spędził dzieciństwo, by przez tych kilka dni poudawali jego bliskich.
Mili straszni sąsiedzi
"Święta last minute" to opowieść o małżeństwie Kranków (Tim Allen i Jamie Lee Curtis), którzy zawsze chcieli uciec od świąt, ale nie mieli odwagi. Tym razem odwagi im wystarczyło. Tę tragikomiczną historię trzy lata temu wymyślił - w przerwie między kolejnymi prawniczymi thrillerami - John Grisham. I trzeba przyznać, że w wersji literackiej była to historia naprawdę przerażająca. Grisham świetnie oddał narastającą presję otoczenia (sąsiadów, rodziny, policjantów) na bohaterów, by nie wyłamywali się z tradycji i też postawili bałwanka na dachu, a choinkę przed domem. Ta presja momentami przeradza się w horror, a pozornie dobroduszni sąsiedzi przypominają strasznych mieszczan z filmu Romana Polańskiego "Lokator". W ekranizacji, w przeciwieństwie do książki Grishama, wszystko od początku zmierza w stronę farsy. Bryluje w niej jeden z mistrzów kina świątecznego - Tim Allen, gwiazda cyklu "Śnięty Mikołaj".
Święty Mikołaj z celi
W świątecznym sezonie musi się pojawić przynajmniej jeden film ze Świętym Mikołajem. W tym roku będzie to "Ekspres polarny" Roberta Zemeckisa. To najdroższa animacja komputerowa w historii kina - kosztowała 150 mln dolarów. Zemeckis opowiada o chłopcu, który w przeciwieństwie do swych kolegów wierzy w Świętego Mikołaja (Tom Hanks) i w Boże Narodzenie, więc wyrusza zaczarowanym ekspresem na biegun północny, by tam spotkać swego mitycznego bohatera.
Filmy świąteczne to towar sezonowy - jeśli ich premiera spóźni się o kilka tygodni, trzeba ją przełożyć na następny rok. W telewizjach filmy świąteczne są pokazywane zwykle w ostatnim tygodniu grudnia. Wtedy można w ramówce znaleźć przynajmniej trzy różne "Opowieści wigilijne", "Kevina samego w domu" albo "Szklaną pułapkę". Akcja tych filmów (a także ich kontynuacji) rozgrywa się w Wigilię, chociaż trudno je nazwać pogodnymi.
Skoro w Polsce zaadoptowaliśmy takie amerykańskie święta jak walentynki czy Halloween, może nasi filmowcy nakręciliby jakiś świąteczny przebój. Dotychczas tylko Janusz Kondratiuk udanie wpisał się w konwencję takich filmów swoją telewizyjną "Nocą Świętego Mikołaja". Bohaterami tego filmu są dwaj więźniowie, którzy otrzymują jednodniową przepustkę, by jako Święty Mikołaj i Anioł obdarować prezentami dzieci z domu dziecka. Gdy okazuje się, że w przygotowanych przez sponsora paczkach są upominki dla dorosłych (m.in. prezerwatywy), więźniowie postanawiają sami wybrać odpowiednie prezenty.
Problemem jest to, czy polscy reżyserzy potrafią opowiadać zabawne, pogodne, a jednocześnie nie dydaktycznie drętwe historie. Festiwal w Gdyni pokazuje, że nie bardzo.
ŚWIĄTECZNE PRZEBOJE HOLLYWOOD |
---|
1 "Kevin sam w domu" (1990) - 265 mln USD* 2 "The Grinch - Świąt nie będzie" (2000) - 260 mln USD 3 "Kevin sam w Nowym Jorku" (1992) - 174 mln USD 4 "Elf" (2003) - 173 mln USD 5 "Śnięty Mikołaj" (1994) - 145 mln USD *wpływy z kin w USA Źródło: www.imdb.com |
Więcej możesz przeczytać w 48/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.