Witaminy w tabletkach skracają życie Witaminę E Herbert McLean Evans z University of California odkrył w 1922 r. i uznał ją za "czynnik X" niezbędny do prawidłowego rozmnażania się ssaków. Kilkanaście lat później Wilfrid i Evan Shute'owie, kanadyjscy lekarze, dowiedli, że ta substancja, zażywana w dużych dawkach, może być "witaminą młodości" chroniącą przed miażdżycą i zawałem serca. Zaprzeczają temu najnowsze badania naukowe - megadawki tej witaminy nie tylko nie pomagają, ale wręcz szkodzą. "Im większa dawka witaminy E, tym większe ryzyko przedwczesnej śmierci, a profilaktyczne zażywanie tej substancji nie ma najmniejszego sensu" - ostrzegł kilka dni temu dr Edgar Miller z Johns Hopkins University w Baltimore.
Witamina E jest druga pod względem popularności - zaraz po witaminie C. Co roku ludzie zażywają 5 tys. ton tej substancji w formie kapsułek, multiwitamin i dodatków do żywności. Megadawki witaminy E stały się tak modne, że kilka milionów ludzi codziennie zażywa do 2000 jednostek. Tymczasem opublikowane w internetowym wydaniu magazynu "Annals of Internal Medicine" badania dr. Edgara Millera wykazały, że szkodliwa dla zdrowia jest już dzienna dawka 400 jednostek międzynarodowych - to tyle, ile zawiera duża kapsułka witaminy!
Na co szkodzi witamina E
Witamina E, jak określa się związki chemiczne zwane tokoferolami i tokotrienolami, jest jednym z najsilniejszych tzw. przeciwutleniaczy. Są to substancje likwidujące agresywne związki chemiczne zwane wolnymi rodnikami, odpowiedzialne m.in. za starzenie się komórek, miażdżycę i powstawanie mutacji prowadzących do raka. Przez długi czas uważano, że tak dobroczynny preparat można łykać w dużych ilościach bez szkody dla zdrowia. Opisywane w podręcznikach objawy przedawkowania witaminy E były stosunkowo niegroźne - bóle brzucha i głowy, zmęczenie, zaburzenia widzenia - a przeciwwskazania do jej stosowania nie istniały. Za maksymalną dopuszczalną dawkę w USA uznawano nawet 1500 jednostek, choć jednocześnie nie zalecano dodatkowego jej zażywania zdrowym osobom. Na rynku amerykańskim dostępnych jest wiele preparatów zawierających dawki większe niż 400 jednostek w kapsułce. Cieszyły się największym wzięciem wśród osób w podeszłym wieku pragnących się chronić przed zawałem serca, a kobiety zażywały je, aby odmłodzić skórę. - Są kobiety, które wolą żyć krócej, mając gładszą skórę, niż żyć dłużej ze zmarszczkami - mówi prof. Jerzy Vetulani, zastępca dyrektora Instytutu Farmakologii Polskiej Akademii Nauk.
Dzienne zapotrzebowanie organizmu na witaminę E jest niewielkie - około 10 jednostek międzynarodowych, co najczęściej w zupełności pokrywa przeciętna dieta (jednostka odpowiada miligramowi sprzedawanego w kapsułkach syntetycznego a-tokoferolu, naturalnie występującego w liściach warzyw, olejach roślinnych, zbożach i jajach). Niedobór witaminy E zdarza się rzadko - głównie u osób cierpiących na zespół złego wchłaniania i u dzieci z wrodzonymi wadami dróg żółciowych. Podaje się ją także chorym na mukowiscydozę.
Megazagrożenie
Witamina E nie chroni przed chorobą wieńcową, a nawet może szkodzić sercu, zwłaszcza u osób chorych, starszych i mających zbyt wysoki poziom glukozy we krwi - dowiodły badania przeprowadzone przez uczonych z National Heart, Lung and Blood Institute i Cleveland Clinic Foundation. Z kolei uczeni fińscy i amerykańscy znaleźli dowody na to, że zwiększa ona ryzyko rozwoju raka płuc u palaczy. Te doniesienia były krytycznie przyjęte przez część lekarzy, zwłaszcza związanych z firmami farmaceutycznymi produkującymi witaminy. Wątpliwości rozwiewają jednak metaanalizy opublikowane jesienią tego roku. Witaminy nie chronią przed zachorowaniem na raka żołądka, okrężnicy, trzustki i wątroby, a wręcz mu sprzyjają - alarmują na łamach "Lancetu" uczeni serbscy i duńscy, którzy przeanalizowali badania z udziałem ponad 170 tys. pacjentów. Najgroźniejsze okazało się połączenie beta-karotenu z witaminą A lub E - zwiększało ryzyko zachorowania na raka odpowiednio o 30 proc. i 10 proc. Podobne wyniki uzyskał zespół z Johns Hopkins University - dawka 400 jednostek witaminy E zwiększała o 10 proc. ryzyko przedwczesnego zgonu. "Prawdopodobnie ryzyko jest jeszcze większe przy megadawkach przekraczających stukrotnie fizjologiczne zapotrzebowanie na tokoferol" - mówi dr Miller.
Korzystne dla zdrowia efekty wykazują jedynie niewielkie ilości witaminy E, nie przekraczające 200 jednostek dziennie. Mogą nieznacznie zmiejszyć ryzyko zgonu, chronić przed infekcjami górnych dróg oddechowych u osób starszych oraz przed nowotworami u mężczyzn. Uczeni izraelscy twierdzą, że o działaniu tokoferolu na organizm pacjenta z cukrzycą może decydować gen białka zwanego haptoglobiną - zależnie od jego mutacji witamina może szkodzić sercu, chronić je lub nie powodować żadnego efektu.
Witamina C, czyli zasilanie Duchem Świętym
Upadł też mit innego popularnego przeciwutleniacza - witaminy C (często stosowanej profilaktycznie razem z witaminą E). Chorzy na przeziębienie i grypę zażywają nawet ponad gram dziennie tej substancji (zapotrzebowanie organizmu nie przekracza 90 mg). - To błąd, bo takie megadawki mogą być szkodliwe. Przy przeziębieniu wystarczy odpowiednia dieta, by zaspokoić potrzeby chorego - mówi doc. Janusz Benedykt Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Wielu ludzi nadal wierzy jednak, że witamina C jest lekarstwem na wszelkie dolegliwości, ponieważ wzmacnia kolagen - podstawowy składnik budulcowy tkanki łącznej wchodzącej w skład narządów i naczyń krwionośnych. Nieufni wobec zachodnich leków mieszkańcy Afryki zwalczają nią nawet HIV (jest ponoć równie skuteczna jak "zasilanie Duchem Świętym" opisywane przez Adama Leszczyńskiego w książce "Naznaczeni. Afryka i AIDS"). Wykazano, że wysokie stężenie witaminy C przyspiesza rozwój miażdżycy i uszkadza nerki.
Koktajl śmierci
Niepokojące są również wyniki badań nad innymi popularnymi preparatami. Duże dawki witaminy A powiązano ze zwiększonym ryzykiem osteoporozy, mangan może uszkadzać komórki nerwowe w mózgu, a cynk - układ odpornościowy. "Gdy wyniki dwóch dużych badań wykazały związek beta-karotenu z rakiem płuc, lekarze przestali zalecać jego profilaktyczne zażywanie. Podobnie powinno się stać z megadawkami witaminy E" - twierdzi dr Miller.
Witaminy z definicji są związkami chemicznymi służącymi zdrowiu, dlatego długo sądzono, że mogą nam tylko pomóc. Poprawa poziomu życia w krajach rozwiniętych spowodowała jednak, że choroby związane z ciężkim niedoborem tych substancji - takie jak szkorbut czy beri-beri - należą do historii. - Wielu osobom brakuje chroniącej przed rakiem i zawałem witaminy D3, ale nie znaczy to, że muszą łykać tabletki. Wystarczy spędzać trochę czasu na słońcu, by organizm sam ją wyprodukował - powiedział "Wprost" prof. Michael Holick z Boston University, odkrywca aktywnej formy witaminy D. Z kolei prof. Witold Zatoński, szef Fundacji Promocja Zdrowia, uważa, że najcenniejsze składniki zawierają produkty naturalne. - Najlepsze rozwiązanie to warzywa i owoce, które trzeba jeść pięć razy dziennie - przypomina. Witaminy w tabletkach - o ile okażą się wskazane - powinien przepisywać wyłącznie dobrze wykształcony lekarz. Znacznie skuteczniejsze od witamin w tabletkach są witaminy w naturze.
Na co szkodzi witamina E
Witamina E, jak określa się związki chemiczne zwane tokoferolami i tokotrienolami, jest jednym z najsilniejszych tzw. przeciwutleniaczy. Są to substancje likwidujące agresywne związki chemiczne zwane wolnymi rodnikami, odpowiedzialne m.in. za starzenie się komórek, miażdżycę i powstawanie mutacji prowadzących do raka. Przez długi czas uważano, że tak dobroczynny preparat można łykać w dużych ilościach bez szkody dla zdrowia. Opisywane w podręcznikach objawy przedawkowania witaminy E były stosunkowo niegroźne - bóle brzucha i głowy, zmęczenie, zaburzenia widzenia - a przeciwwskazania do jej stosowania nie istniały. Za maksymalną dopuszczalną dawkę w USA uznawano nawet 1500 jednostek, choć jednocześnie nie zalecano dodatkowego jej zażywania zdrowym osobom. Na rynku amerykańskim dostępnych jest wiele preparatów zawierających dawki większe niż 400 jednostek w kapsułce. Cieszyły się największym wzięciem wśród osób w podeszłym wieku pragnących się chronić przed zawałem serca, a kobiety zażywały je, aby odmłodzić skórę. - Są kobiety, które wolą żyć krócej, mając gładszą skórę, niż żyć dłużej ze zmarszczkami - mówi prof. Jerzy Vetulani, zastępca dyrektora Instytutu Farmakologii Polskiej Akademii Nauk.
Dzienne zapotrzebowanie organizmu na witaminę E jest niewielkie - około 10 jednostek międzynarodowych, co najczęściej w zupełności pokrywa przeciętna dieta (jednostka odpowiada miligramowi sprzedawanego w kapsułkach syntetycznego a-tokoferolu, naturalnie występującego w liściach warzyw, olejach roślinnych, zbożach i jajach). Niedobór witaminy E zdarza się rzadko - głównie u osób cierpiących na zespół złego wchłaniania i u dzieci z wrodzonymi wadami dróg żółciowych. Podaje się ją także chorym na mukowiscydozę.
Megazagrożenie
Witamina E nie chroni przed chorobą wieńcową, a nawet może szkodzić sercu, zwłaszcza u osób chorych, starszych i mających zbyt wysoki poziom glukozy we krwi - dowiodły badania przeprowadzone przez uczonych z National Heart, Lung and Blood Institute i Cleveland Clinic Foundation. Z kolei uczeni fińscy i amerykańscy znaleźli dowody na to, że zwiększa ona ryzyko rozwoju raka płuc u palaczy. Te doniesienia były krytycznie przyjęte przez część lekarzy, zwłaszcza związanych z firmami farmaceutycznymi produkującymi witaminy. Wątpliwości rozwiewają jednak metaanalizy opublikowane jesienią tego roku. Witaminy nie chronią przed zachorowaniem na raka żołądka, okrężnicy, trzustki i wątroby, a wręcz mu sprzyjają - alarmują na łamach "Lancetu" uczeni serbscy i duńscy, którzy przeanalizowali badania z udziałem ponad 170 tys. pacjentów. Najgroźniejsze okazało się połączenie beta-karotenu z witaminą A lub E - zwiększało ryzyko zachorowania na raka odpowiednio o 30 proc. i 10 proc. Podobne wyniki uzyskał zespół z Johns Hopkins University - dawka 400 jednostek witaminy E zwiększała o 10 proc. ryzyko przedwczesnego zgonu. "Prawdopodobnie ryzyko jest jeszcze większe przy megadawkach przekraczających stukrotnie fizjologiczne zapotrzebowanie na tokoferol" - mówi dr Miller.
Korzystne dla zdrowia efekty wykazują jedynie niewielkie ilości witaminy E, nie przekraczające 200 jednostek dziennie. Mogą nieznacznie zmiejszyć ryzyko zgonu, chronić przed infekcjami górnych dróg oddechowych u osób starszych oraz przed nowotworami u mężczyzn. Uczeni izraelscy twierdzą, że o działaniu tokoferolu na organizm pacjenta z cukrzycą może decydować gen białka zwanego haptoglobiną - zależnie od jego mutacji witamina może szkodzić sercu, chronić je lub nie powodować żadnego efektu.
Witamina C, czyli zasilanie Duchem Świętym
Upadł też mit innego popularnego przeciwutleniacza - witaminy C (często stosowanej profilaktycznie razem z witaminą E). Chorzy na przeziębienie i grypę zażywają nawet ponad gram dziennie tej substancji (zapotrzebowanie organizmu nie przekracza 90 mg). - To błąd, bo takie megadawki mogą być szkodliwe. Przy przeziębieniu wystarczy odpowiednia dieta, by zaspokoić potrzeby chorego - mówi doc. Janusz Benedykt Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Wielu ludzi nadal wierzy jednak, że witamina C jest lekarstwem na wszelkie dolegliwości, ponieważ wzmacnia kolagen - podstawowy składnik budulcowy tkanki łącznej wchodzącej w skład narządów i naczyń krwionośnych. Nieufni wobec zachodnich leków mieszkańcy Afryki zwalczają nią nawet HIV (jest ponoć równie skuteczna jak "zasilanie Duchem Świętym" opisywane przez Adama Leszczyńskiego w książce "Naznaczeni. Afryka i AIDS"). Wykazano, że wysokie stężenie witaminy C przyspiesza rozwój miażdżycy i uszkadza nerki.
Koktajl śmierci
Niepokojące są również wyniki badań nad innymi popularnymi preparatami. Duże dawki witaminy A powiązano ze zwiększonym ryzykiem osteoporozy, mangan może uszkadzać komórki nerwowe w mózgu, a cynk - układ odpornościowy. "Gdy wyniki dwóch dużych badań wykazały związek beta-karotenu z rakiem płuc, lekarze przestali zalecać jego profilaktyczne zażywanie. Podobnie powinno się stać z megadawkami witaminy E" - twierdzi dr Miller.
Witaminy z definicji są związkami chemicznymi służącymi zdrowiu, dlatego długo sądzono, że mogą nam tylko pomóc. Poprawa poziomu życia w krajach rozwiniętych spowodowała jednak, że choroby związane z ciężkim niedoborem tych substancji - takie jak szkorbut czy beri-beri - należą do historii. - Wielu osobom brakuje chroniącej przed rakiem i zawałem witaminy D3, ale nie znaczy to, że muszą łykać tabletki. Wystarczy spędzać trochę czasu na słońcu, by organizm sam ją wyprodukował - powiedział "Wprost" prof. Michael Holick z Boston University, odkrywca aktywnej formy witaminy D. Z kolei prof. Witold Zatoński, szef Fundacji Promocja Zdrowia, uważa, że najcenniejsze składniki zawierają produkty naturalne. - Najlepsze rozwiązanie to warzywa i owoce, które trzeba jeść pięć razy dziennie - przypomina. Witaminy w tabletkach - o ile okażą się wskazane - powinien przepisywać wyłącznie dobrze wykształcony lekarz. Znacznie skuteczniejsze od witamin w tabletkach są witaminy w naturze.
Więcej możesz przeczytać w 48/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.