Plagą XXI wieku będzie uzależnienie od Internetu Dzieci albo czat" - orzekł krakowski sąd okręgowy. Po raz pierwszy w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości sąd odebrał 33-letniej kobiecie prawo do opieki nad potomstwem - do czasu, aż się wyleczy z uzależnienia od Internetu. Sprawę ujawnił kurator, który podczas rutynowych wizyt odkrył, że czwórka dzieci jest zaniedbana i głodna, a jedynym urządzeniem działającym w mieszkaniu jest komputer. Podczas procesu okazało się, że kobieta niemal wszystkie pieniądze przeznaczała na rachunki za Internet. Siecioholizmu nie sposób stwierdzić na podstawie badań medycznych, więc sąd dał wiarę zeznaniom świadków, którzy twierdzili, że kobieta odłączała się od sieci jedynie na czas snu, a całe dnie spędzała na czatach towarzyskich i randkowych.
Plaga XXI wieku
Na świecie sądy wielokrotnie wykorzystywały siecioholizm jako podstawę wyroków. Kimberly Young, pionierka badań nad uzależnieniem od Internetu, zajęła się tym zjawiskiem, kiedy od swojej koleżanki usłyszała, że ta rozwodzi się z mężem z powodu jego siecioholizmu. Sąd uznał argumenty kobiety. Najbardziej znanym siecioholikiem jest słynny haker Kevin Mitnick. Po skazaniu, by nie wrócić do więzienia, musiał się poddać terapii. Zabroniono mu się nawet zbliżać do komputera. W Finlandii poborowi siecioholicy dostają odroczenie służby wojskowej: mają trzy lata, by się wyleczyć.
Kobieta skazana przez sąd w Krakowie wkrótce podda się "odwykowi". Stowarzyszenie Katolicki Ruch Antynarkotyczny Karan ma za dwa miesiące otworzyć w Ełku pierwszy w Polsce ośrodek dla siecioholików. Jak mówi ksiądz Tomasz Rasik, będzie się tam mogło leczyć 50 osób. Pomysł narodził się, gdy do stowarzyszenia zgłaszali się rodzice nastolatków uzależnionych od gier komputerowych.
W naszym kraju siecioholizm w tym roku znalazł się na liście chorób psychicznych (w USA Internet Addiction Disorder jest chorobą już niemal od dekady). Dotychczas nie było u nas zapotrzebowania na leczenie uzależnionych od Internetu, bo nie było wypadków równie spektakularnych jak ten krakowski. Tymczasem wśród tzw. cyberzombies zdarzają się nawet śmiertelne ofiary. Koreańska prasa opisywała przypadek nastolatka, który po 86 godzinach gry w sieci zmarł z wycieńczenia.
Według badań amerykańskich psychologów, od sieci uzależnia się 5 proc. internautów. W skali światowej daje to astronomiczną liczbę 40 mln osób (w Polsce niemal 300 tys. osób).
Sieciowa choroba
O terapii siecioholików zaczęto mówić 10 lat temu. Ivan Goldberg nie wierzył w istnienie uzależnienia od Internetu i w ramach happeningu założył w sieci listę dyskusyjną dla siecioholików. Uznał, że absurdalnego pomysłu, przypominającego leczenie alkoholika flaszką wódki z jednoczesnym dyskutowaniem z nim o korzyś-ciach płynących z abstynencji, nikt nie weźmie poważnie. Mylił się: regulamin grupy wsparcia dla anonimowych siecioholików zainteresował innych psychologów i samych uzależnionych. Wkrótce nad metodami terapii zaczęły pracować najtęższe głowy amerykańskiej psychologii. Jak mówi neurolog prof. Wojciech Kostowski, siecioholizm można zaliczyć do uzależnień behawioralnych, czyli tzw. zachowań kompulsywnych (przymusowych). Na podobnej zasadzie ludzie uzależniają się od hazardu czy zakupów. Prof. Kostowski podkreśla, że działa tu typowy układ nagrody: określona czynność czy zachowanie kojarzy się z przyjemnością i działa na odpowiedni ośrodek w mózgu. Jesteśmy zatem uzależnieni nie od Internetu (tak jak uzależniamy się od nikotyny), lecz od związanych z obecnością w sieci zachowań. Nie ma jednak wątpliwości, że to choroba, a podobieństw z uzależnieniami farmakologicznymi jest tak dużo, że próbuje się na Zachodzie leczyć ją podobnymi środkami.
Terapia siecioholików polega przede wszystkim na pracy z psychologiem i przypomina leczenie choroby alkoholowej. W USA wzorem oddziałów dla deliryków powstały nawet wyspecjalizowane oddziały zamknięte dla uzależnionych od Internetu. W Niemczech, gdzie liczba siecioholików przekroczyła już milion, w zeszłym roku po raz pierwszy poddano młodych siecioholików reedukacji na obozach terapeutycznych. Strach pomyśleć, co się stanie, kiedy siecioholizm uznają za poważny problem władze Chin. Szacuje się, że od Internetu uzależnionych jest tam ponad 15 proc. nastolatków.
Matrix kontra matrix
Na uzależnienie od sieci najbardziej narażeni są nastolatkowie. Zdaniem austriackiego psychologa Huberta Poppe, skala problemu w grupie wiekowej do lat dwudziestu jest porównywalna z narkomanią. Mechanizm jest najczęściej taki, jak to opisuje znany dziennikarz Marcin Prokop. Przez ponad rok był on uzależniony od IRC, czyli pierwowzoru dzisiejszych czatów. - Wydawało mi się, że uczestniczę w jakiejś celebrze. Że staję się członkiem ekskluzywnego klubu. Miałem wrażenie, że tylko tam jestem naprawdę sobą, że w wirtualnej rzeczywistości nie liczą się rzeczy błahe, na przykład wygląd. Poza tym internetowe relacje z ludźmi są łatwiejsze niż w realu: jeśli coś nie pasuje, można się przełączyć na inny kanał - opowiada Prokop.
Siecioholizm może się stać remedium na problemy wieku dojrzewania - samotność i konflikty. Jest to tym groźniejsze, że starsze pokolenie najczęściej niewiele wie na temat sieci i często cieszy się, że dziecko się uczy, bo przecież Internet to także doskonałe narzędzie zdobywania wiedzy. Jednak najbardziej uzależniają komunikowanie się z innymi oraz komputerowe gry sieciowe (wielokrotnie opisywano m.in. uzależnionych od słynnej Rule Playing Game Star Craft).
Według badań psychologa z KUL Konrada Plucińskiego, przeciętny uzależniony w Polsce ma 30 lat i wyższe wykształcenie. Trzy czwarte to mężczyźni. Osoby te są najczęściej ponadprzeciętnie inteligentne i we własnej ocenie oraz w ocenie otoczenia funkcjonują zupełnie normalnie. Obsesyjne podróże po wirtualnej przestrzeni są objawem problemów w przestrzeni realnej. Sieć to dla uzależnionych miejsce odpoczynku od życia (z badań Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wynika, że co trzeci internauta ucieka przed życiowymi problemami do sieci). Z czasem może się ona stać dla niego lepszą rzeczywistością. W taki sposób z jednego matriksa przechodzi się w drugi
- groźniejszy, bo nieprawdziwy.
Na świecie sądy wielokrotnie wykorzystywały siecioholizm jako podstawę wyroków. Kimberly Young, pionierka badań nad uzależnieniem od Internetu, zajęła się tym zjawiskiem, kiedy od swojej koleżanki usłyszała, że ta rozwodzi się z mężem z powodu jego siecioholizmu. Sąd uznał argumenty kobiety. Najbardziej znanym siecioholikiem jest słynny haker Kevin Mitnick. Po skazaniu, by nie wrócić do więzienia, musiał się poddać terapii. Zabroniono mu się nawet zbliżać do komputera. W Finlandii poborowi siecioholicy dostają odroczenie służby wojskowej: mają trzy lata, by się wyleczyć.
Kobieta skazana przez sąd w Krakowie wkrótce podda się "odwykowi". Stowarzyszenie Katolicki Ruch Antynarkotyczny Karan ma za dwa miesiące otworzyć w Ełku pierwszy w Polsce ośrodek dla siecioholików. Jak mówi ksiądz Tomasz Rasik, będzie się tam mogło leczyć 50 osób. Pomysł narodził się, gdy do stowarzyszenia zgłaszali się rodzice nastolatków uzależnionych od gier komputerowych.
W naszym kraju siecioholizm w tym roku znalazł się na liście chorób psychicznych (w USA Internet Addiction Disorder jest chorobą już niemal od dekady). Dotychczas nie było u nas zapotrzebowania na leczenie uzależnionych od Internetu, bo nie było wypadków równie spektakularnych jak ten krakowski. Tymczasem wśród tzw. cyberzombies zdarzają się nawet śmiertelne ofiary. Koreańska prasa opisywała przypadek nastolatka, który po 86 godzinach gry w sieci zmarł z wycieńczenia.
Według badań amerykańskich psychologów, od sieci uzależnia się 5 proc. internautów. W skali światowej daje to astronomiczną liczbę 40 mln osób (w Polsce niemal 300 tys. osób).
Sieciowa choroba
O terapii siecioholików zaczęto mówić 10 lat temu. Ivan Goldberg nie wierzył w istnienie uzależnienia od Internetu i w ramach happeningu założył w sieci listę dyskusyjną dla siecioholików. Uznał, że absurdalnego pomysłu, przypominającego leczenie alkoholika flaszką wódki z jednoczesnym dyskutowaniem z nim o korzyś-ciach płynących z abstynencji, nikt nie weźmie poważnie. Mylił się: regulamin grupy wsparcia dla anonimowych siecioholików zainteresował innych psychologów i samych uzależnionych. Wkrótce nad metodami terapii zaczęły pracować najtęższe głowy amerykańskiej psychologii. Jak mówi neurolog prof. Wojciech Kostowski, siecioholizm można zaliczyć do uzależnień behawioralnych, czyli tzw. zachowań kompulsywnych (przymusowych). Na podobnej zasadzie ludzie uzależniają się od hazardu czy zakupów. Prof. Kostowski podkreśla, że działa tu typowy układ nagrody: określona czynność czy zachowanie kojarzy się z przyjemnością i działa na odpowiedni ośrodek w mózgu. Jesteśmy zatem uzależnieni nie od Internetu (tak jak uzależniamy się od nikotyny), lecz od związanych z obecnością w sieci zachowań. Nie ma jednak wątpliwości, że to choroba, a podobieństw z uzależnieniami farmakologicznymi jest tak dużo, że próbuje się na Zachodzie leczyć ją podobnymi środkami.
Terapia siecioholików polega przede wszystkim na pracy z psychologiem i przypomina leczenie choroby alkoholowej. W USA wzorem oddziałów dla deliryków powstały nawet wyspecjalizowane oddziały zamknięte dla uzależnionych od Internetu. W Niemczech, gdzie liczba siecioholików przekroczyła już milion, w zeszłym roku po raz pierwszy poddano młodych siecioholików reedukacji na obozach terapeutycznych. Strach pomyśleć, co się stanie, kiedy siecioholizm uznają za poważny problem władze Chin. Szacuje się, że od Internetu uzależnionych jest tam ponad 15 proc. nastolatków.
Matrix kontra matrix
Na uzależnienie od sieci najbardziej narażeni są nastolatkowie. Zdaniem austriackiego psychologa Huberta Poppe, skala problemu w grupie wiekowej do lat dwudziestu jest porównywalna z narkomanią. Mechanizm jest najczęściej taki, jak to opisuje znany dziennikarz Marcin Prokop. Przez ponad rok był on uzależniony od IRC, czyli pierwowzoru dzisiejszych czatów. - Wydawało mi się, że uczestniczę w jakiejś celebrze. Że staję się członkiem ekskluzywnego klubu. Miałem wrażenie, że tylko tam jestem naprawdę sobą, że w wirtualnej rzeczywistości nie liczą się rzeczy błahe, na przykład wygląd. Poza tym internetowe relacje z ludźmi są łatwiejsze niż w realu: jeśli coś nie pasuje, można się przełączyć na inny kanał - opowiada Prokop.
Siecioholizm może się stać remedium na problemy wieku dojrzewania - samotność i konflikty. Jest to tym groźniejsze, że starsze pokolenie najczęściej niewiele wie na temat sieci i często cieszy się, że dziecko się uczy, bo przecież Internet to także doskonałe narzędzie zdobywania wiedzy. Jednak najbardziej uzależniają komunikowanie się z innymi oraz komputerowe gry sieciowe (wielokrotnie opisywano m.in. uzależnionych od słynnej Rule Playing Game Star Craft).
Według badań psychologa z KUL Konrada Plucińskiego, przeciętny uzależniony w Polsce ma 30 lat i wyższe wykształcenie. Trzy czwarte to mężczyźni. Osoby te są najczęściej ponadprzeciętnie inteligentne i we własnej ocenie oraz w ocenie otoczenia funkcjonują zupełnie normalnie. Obsesyjne podróże po wirtualnej przestrzeni są objawem problemów w przestrzeni realnej. Sieć to dla uzależnionych miejsce odpoczynku od życia (z badań Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego wynika, że co trzeci internauta ucieka przed życiowymi problemami do sieci). Z czasem może się ona stać dla niego lepszą rzeczywistością. W taki sposób z jednego matriksa przechodzi się w drugi
- groźniejszy, bo nieprawdziwy.
Typy siecioholizmu według Kimberly Young |
---|
erotomania internetowa - nałogowe poszukiwanie materiałów o treści pornograficznej i rozmowy o tematyce seksualnej na chat-roomach socjomania internetowa - uzależnienie od kontaktów z ludźmi przez Internet (zerwanie kontaktów bezpośrednich) uzależnienie od sieci - obsesja śledzenia, co się dzieje w sieci przeciążenie informacyjne - gorączkowe przerzucanie informacji, udział w kilku listach dyskusyjnych jednocześnie (obniżenie sprawności psychicznej) uzależnienie od komputera - przymus spędzania czasu przy włączonym komputerze |
Więcej możesz przeczytać w 48/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.