Przetrwać - to główne zadanie czeskiego rządu Miał być cudownym dzieckiem polityki, okazał się gwiazdą jednego sezonu. 35-letni Stanislav Gross, który pół roku temu został szefem rządu Czech, miał odnowić oblicze czeskiej socjaldemokracji i odbudować jej pozycję po druzgocącej klęsce w wyborach do europarlamentu. Tymczasem premier wikła się w kolejne skandale, a sondaże pokazują, że jego partię popiera coraz mniej Czechów. - Dochodząc do władzy, Gross sugerował, że stanie się czeskim Blairem. Tymczasem prowadzi bezpieczną politykę w stylu Schroedera w myśl zasady: byle nikomu się nie narazić - wyjaśnia "Wprost" Petr Uhl, jeden z głównych działaczy antykomunistycznej Karty 77. - Gross sprawia wrażenie zaślepionego władzą, wydaje mu się, że może wszystko. W tym zaślepieniu przypomina Makbeta, podobnie jak on nie cofnie się przed niczym, byle tylko się utrzymać na szczycie - nie ma wątpliwości Andrew Gardner, redaktor naczelny "Transitions Online", magazynu internetowego poświęconego Europie Środkowej.
Ojcobójca
Najmłodszy szef rządu w Europie rozpoczął działalność polityczną w wieku 20 lat. Jego kariera przebiegała w iście amerykańskim stylu; najpierw działał w młodzieżowej frakcji Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (C˙SSD), potem był rzecznikiem tej partii ds. obrony. Szybko został wybrany do parlamentu, a w 1995 r. został przewodniczącym klubu parlamentarnego. W 2000 r. Milos Zeman mianował go ministrem spraw wewnętrznych, tę samą tekę powierzył mu dwa lata później Vladimir Spidla.
Gross trafił do CSSD od razu po "aksamitnej rewolucji", gdy ugrupowanie reaktywowano. Miał świadomość, że politykiem zostaje się nie na wiecach czy spotkaniach partyjnych, lecz w telewizji i prasie. Nigdy nie odmawiał prośbom o wywiad, a starannie budowany wizerunek medialny sprawił, że jeszcze rok temu wygrywał wszystkie rankingi na najpopularniejszego polityka w Czechach.
- Gross zajmuje się polityką pół życia. Wewnątrzpartyjne intrygi, polityczna technologia stały się dla niego chlebem powszednim. Gorzej, gdy trzeba realizować konkretny program - tłumaczy "Wprost" JiŻi Pehe, politolog, były doradca prezydenta Vaclava Havla. Właśnie w umiejętności prowadzenia zakulisowych gier kryje się tajemnica szybkiego pokonywania szczebli partyjnych przez Grossa. W 1994 r., gdy Zeman stanął na czele C˙SSD, popierało ją 7 proc. Czechów. Cztery lata później partia zwyciężyła w wyborach parlamentarnych. Później Zeman ustąpił ze stanowiska przewodniczącego, będąc pewnym, że zostanie prezydentem. Gross dokonał jednak politycznego ojcobójstwa. Gdy w 2003 r. doszło do wyborów, część parlamentarzystów C˙SSD - inspirowanych właśnie przez Grossa - zagłosowało przeciw niedawnemu przywódcy. Konsekwencją było zwycięstwo kandydata opozycyjnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Vaclava Klausa. - Dziś Zeman jest na emeryturze, a Gross kończy się rozprawiać z resztką jego zwolenników w CSSD - opowiada Petr Uhl.
Polityczny trup Zemana Grossowi nie wystarczył. - Szybko dostrzegł słabość Spidli, ówczesnego szefa rządu. Mimo że był tylko ministrem, błyskawicznie przyćmił premiera osobowością - wyjaśnia Pehe. Zakulisowe gry Grossa sprawiły, że niedługo po wejściu Czech do Unii Europejskiej Spidla musiał ustąpić mu miejsca. Przystań znalazł dopiero w Brukseli, gdzie został komisarzem UE ds. pracy i spraw socjalnych.
Równia pochyła
Sen czeskiego Makbeta się ziścił - został najważniejszym politykiem w kraju w wieku 34 lat. Tylko że od tej pory CSSD stacza się po równi pochyłej. Dziś popiera ją zaledwie 14 proc. Czechów, ponaddwukrotnie mniej niż podczas wyborów parlamentarnych w 2002 r.
- Socjaldemokraci większość energii poświęcają na frakcyjne walki w partii i nawet nie próbują naprawiać kraju ani reformować gospodarki - mówi "Wprost" marszałek czeskiego Senatu Petr Pithart. Tymczasem szybkich zmian wymaga walący się system emerytalny i zdrowotny, należy także załatać gigantyczną dziurę budżetową, na co nikt nie ma pomysłu.
Gross tymczasem zamiast kierować rządem, zamierza się wdać w procesy sądowe z gazetami, które starały się dociec, skąd premier i jego żona mieli pieniądze na zakup luksusowego mieszkania w Pradze w 1999 r. oraz kamienicy w centrum czeskiej stolicy rok temu. Mieszkanie w eleganckiej dzielnicy Barrandov kosztowało 4,2 mln koron (630 tys. zł), zrujnowana kamienica była o jedną trzecią droższa, a Gross nie umie wiarygodnie wyjaśnić, skąd wziął na nie pieniądze. Podobnie jak nie wie, jak uzasadnić powołanie Młynu - grupy detektywów, którą stworzył w czasach, gdy był ministrem spraw wewnętrznych. Jej zadaniem było zbieranie informacji tylko dla niego.
Podobnie jak Gross premierem został w latach 90. Waldemar Pawlak. Był równie młody jak Gross, nie miał oporów przed tym, by stanąć na czele rządu - mimo że obejmował tę funkcję nie za własne zasługi, lecz z powodu słabości sceny politycznej w Polsce. Pawlak szybko dorobił się opinii najgorszego premiera III RP, zniknął i dopiero teraz, po 10 latach niebytu, wraca do polityki. Podobnie jest z Grossem. Pytanie, czy dostanie jeszcze szansę. Na razie czeska socjaldemokracja uparcie trzyma się władzy, świadoma, że po wyborach znajdzie się na politycznym marginesie. Premier powędruje do politycznego czyśćca, w którym będzie musiał odpokutować za młodzieńczą arogancję. Los Grossa dowodzi, iż epoka błyskawicznych karier politycznych i bezrefleksyjnego stawiana na młodych w Europie Środkowej dobiega końca. Cudowne dzieci polityki muszą się mozolnie wspinać po szczeblach demokratycznej weryfikacji.
Najmłodszy szef rządu w Europie rozpoczął działalność polityczną w wieku 20 lat. Jego kariera przebiegała w iście amerykańskim stylu; najpierw działał w młodzieżowej frakcji Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (C˙SSD), potem był rzecznikiem tej partii ds. obrony. Szybko został wybrany do parlamentu, a w 1995 r. został przewodniczącym klubu parlamentarnego. W 2000 r. Milos Zeman mianował go ministrem spraw wewnętrznych, tę samą tekę powierzył mu dwa lata później Vladimir Spidla.
Gross trafił do CSSD od razu po "aksamitnej rewolucji", gdy ugrupowanie reaktywowano. Miał świadomość, że politykiem zostaje się nie na wiecach czy spotkaniach partyjnych, lecz w telewizji i prasie. Nigdy nie odmawiał prośbom o wywiad, a starannie budowany wizerunek medialny sprawił, że jeszcze rok temu wygrywał wszystkie rankingi na najpopularniejszego polityka w Czechach.
- Gross zajmuje się polityką pół życia. Wewnątrzpartyjne intrygi, polityczna technologia stały się dla niego chlebem powszednim. Gorzej, gdy trzeba realizować konkretny program - tłumaczy "Wprost" JiŻi Pehe, politolog, były doradca prezydenta Vaclava Havla. Właśnie w umiejętności prowadzenia zakulisowych gier kryje się tajemnica szybkiego pokonywania szczebli partyjnych przez Grossa. W 1994 r., gdy Zeman stanął na czele C˙SSD, popierało ją 7 proc. Czechów. Cztery lata później partia zwyciężyła w wyborach parlamentarnych. Później Zeman ustąpił ze stanowiska przewodniczącego, będąc pewnym, że zostanie prezydentem. Gross dokonał jednak politycznego ojcobójstwa. Gdy w 2003 r. doszło do wyborów, część parlamentarzystów C˙SSD - inspirowanych właśnie przez Grossa - zagłosowało przeciw niedawnemu przywódcy. Konsekwencją było zwycięstwo kandydata opozycyjnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Vaclava Klausa. - Dziś Zeman jest na emeryturze, a Gross kończy się rozprawiać z resztką jego zwolenników w CSSD - opowiada Petr Uhl.
Polityczny trup Zemana Grossowi nie wystarczył. - Szybko dostrzegł słabość Spidli, ówczesnego szefa rządu. Mimo że był tylko ministrem, błyskawicznie przyćmił premiera osobowością - wyjaśnia Pehe. Zakulisowe gry Grossa sprawiły, że niedługo po wejściu Czech do Unii Europejskiej Spidla musiał ustąpić mu miejsca. Przystań znalazł dopiero w Brukseli, gdzie został komisarzem UE ds. pracy i spraw socjalnych.
Równia pochyła
Sen czeskiego Makbeta się ziścił - został najważniejszym politykiem w kraju w wieku 34 lat. Tylko że od tej pory CSSD stacza się po równi pochyłej. Dziś popiera ją zaledwie 14 proc. Czechów, ponaddwukrotnie mniej niż podczas wyborów parlamentarnych w 2002 r.
- Socjaldemokraci większość energii poświęcają na frakcyjne walki w partii i nawet nie próbują naprawiać kraju ani reformować gospodarki - mówi "Wprost" marszałek czeskiego Senatu Petr Pithart. Tymczasem szybkich zmian wymaga walący się system emerytalny i zdrowotny, należy także załatać gigantyczną dziurę budżetową, na co nikt nie ma pomysłu.
Gross tymczasem zamiast kierować rządem, zamierza się wdać w procesy sądowe z gazetami, które starały się dociec, skąd premier i jego żona mieli pieniądze na zakup luksusowego mieszkania w Pradze w 1999 r. oraz kamienicy w centrum czeskiej stolicy rok temu. Mieszkanie w eleganckiej dzielnicy Barrandov kosztowało 4,2 mln koron (630 tys. zł), zrujnowana kamienica była o jedną trzecią droższa, a Gross nie umie wiarygodnie wyjaśnić, skąd wziął na nie pieniądze. Podobnie jak nie wie, jak uzasadnić powołanie Młynu - grupy detektywów, którą stworzył w czasach, gdy był ministrem spraw wewnętrznych. Jej zadaniem było zbieranie informacji tylko dla niego.
Podobnie jak Gross premierem został w latach 90. Waldemar Pawlak. Był równie młody jak Gross, nie miał oporów przed tym, by stanąć na czele rządu - mimo że obejmował tę funkcję nie za własne zasługi, lecz z powodu słabości sceny politycznej w Polsce. Pawlak szybko dorobił się opinii najgorszego premiera III RP, zniknął i dopiero teraz, po 10 latach niebytu, wraca do polityki. Podobnie jest z Grossem. Pytanie, czy dostanie jeszcze szansę. Na razie czeska socjaldemokracja uparcie trzyma się władzy, świadoma, że po wyborach znajdzie się na politycznym marginesie. Premier powędruje do politycznego czyśćca, w którym będzie musiał odpokutować za młodzieńczą arogancję. Los Grossa dowodzi, iż epoka błyskawicznych karier politycznych i bezrefleksyjnego stawiana na młodych w Europie Środkowej dobiega końca. Cudowne dzieci polityki muszą się mozolnie wspinać po szczeblach demokratycznej weryfikacji.
Parada premierów |
---|
Vaclav Klaus (1993-1997) Rząd Klausa upadł, gdy jego Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) nie potrafiła wskazać swoich źródeł finansowania Josef Tošovsky (1997-1998) Tošovsky, szef banku centralnego, stworzył rząd specjalistów, którego zadaniem było kierowanie krajem przez pół roku - do najbliższych wyborów parlamentarnych Miloš Zeman (1998-2002) Miloš Zeman miał opinię nie liczącego się ze słowami grubianina. Patrona Czech - św. Wacława - nazwał patronem kolaborantów i sługusów. Ustąpił ze stanowiska, licząc na objęcie urzędu prezydenta Vladimir Spidla (2002-2004) Spidla przestał być premierem po dotkliwej porażce czeskiej socjaldemokracji w wyborach do europarlamentu (na 24 czeskie mandaty w PE ČSSD zdobyła tylko dwa) |
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.