Lepiej siedzieć na plaży niż w więzieniu W biurach turystycznych tłok jak za Gierka po cukier. Letnie wakacje najlepiej kupuje się zimą. Wytrawny turysta wie, że właśnie teraz można klepnąć najciekawsze oferty. Wiele biur kusi promocjami, a w dobrych hotelach są jeszcze miejsca na lipiec i sierpień. Były minister Zbigniew Sobotka nie ma czasu czekać na lato i już teraz wyjechał byczyć się do Egiptu. Niektórym wydało się to dziwne, że osoba skazana na trzy i pół roku ciupy może spokojnie opuścić kraj i mimo ciążącego na niej wyroku podróżować po świecie. O ile Sobotka wie, co robi, o tyle sąd chyba nie za bardzo. Bohater afery starachowickiej wyszedł z prostego założenia, że lepiej siedzieć na plaży niż w więzieniu. Zdaniem psychologów, ciągnęło go na Synaj, bo to nad Morzem Czerwonym.
Niebawem SLD zgłosi pewnie postulat, aby Sobotka nie wracał już z Egiptu i w cieniu palm odsiedział swój wyrok. Lewica ma przewagę w parlamencie i przegłosowanie takiego wniosku jest realne. Byś może taka forma karania polityków upowszechni się, wszak ma swoje tradycje. Za komuny jak jakiś dygnitarz coś przeskrobał, wysyłano go na placówkę do egzotycznych krajów. Taka moda może się przyjąć ponownie. Za wielomilionową łapówę - won do Tunezji, za przekręty przy prywatyzacji - spływ do Egiptu, za molestowanie tłumaczki - precz do Tajlandii itd. Gorzej, jak zaczną za karę wywozić do Iraku. Marylę Rodowicz już wysłali.
Rodowicz to twarda babka. Śpiewała w dawnym ZSRR dla ludzi dobrej roboty i na Kubie dla Fidela Castro, to Irak dla niej pinecha. Nie pośpiewa za to zespół Dżem, który miał tragiczny wypadek na autostradzie. Szkoda chłopaków. Klawiszowiec Paweł Berger, który zginął, to był taki dobry miś koala polskiego rocka. Kiedyś graliśmy wspólną trasę z Dżemem w ramach Inwazji Mocy Radia RMF. Po kilku koncertach ekipa się zżyła, a ktoś z radia zaproponował, abyśmy rozegrali mecz piłkarski - Dżem kontra Big Cyc. Wszyscy się chętnie zgodzili. Byliśmy pewni swojej wygranej, bo Dżem uważaliśmy za takich sympatycznych dziadków. Dzień przed głośno zapowiadanym w radiu meczem nasza ekipa ostro balangowała do rana. Ja na spotkanie piłkarskie przyszedłem prosto z imprezy z resztkami sałatki majonezowej we włosach. Jako jednostka najmniej przydatna zostałem ustawiony w bramce. Zanim zorientowałem się, gdzie dokładnie jest bramka, było już trzy do zera dla Dżemu. Broniłem ofiarnie, raniąc dotkliwie swe członki, ale nie na wiele się to zdało. Nie miałem na sobie obuwia sportowego tylko ciężkie glany, co powiększało efekt komiczny. Mecz skończył się naszą totalną klęską. Śląskie pierony zabiegały nas potwornie i dały strasznego łupnia. Kompromitacja była całkowita, bo radio nadawało wesołe relacje z meczu. Przegraliśmy chyba siedem do jednego albo jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że muzycy Dżemu szybko wrócą do zdrowia i na trasę, a my zagramy z nimi wreszcie porządny rewanż.
Przy każdej kolejnej aferze często narzekamy na naszych posłów, że to patałachy i fajtłapy. A to czegoś nie doczytali w dokumentach, a to przegłosowali jakąś paranoję, a to w roztargnieniu i rozgorączkowaniu zapomnieli o czymś niezwykle ważnym. Jak się okazuje, wielu z nich to jednak osoby niezwykle przedsiębiorcze i jak to się teraz mówi "dobrze poukładane". Na przykład poseł Witold Hatka z LPR okazał się bardzo zaradny. Swoje biuro poselskie w Bydgoszczy przeniósł do swojego mieszkania. Teraz za czynsz, prąd, gaz i inne duperele w prywatnym mieszkaniu płaci posłowi Kancelaria Sejmu. Trwa dyskusja, czy posłowie nie mogliby głosować, pozostając w swoich domach. Relację z obrad obserwowaliby przez ekran telewizora, a głosowali przez SMS-y. Żony posłów miałyby z nich więcej pożytku.
W Gdyni wpuszczono hip-hop do teatru. W ubiegłym tygodniu Teatr Muzyczny wystawił pierwszy w Polsce hiphopowy musical "12 ławek". Na scenie prezentują się raperzy i tancerze breakdance. Jest dużo skakania, radości i po prostu dobrej zabawy. Hip-hop w Polsce najwyraźniej przeżywa kolejną fazę rozwoju. Całe szczęście, że autorzy spektaklu nie wciskają nam jakiejś smutnej historii chłopca spod bloku bez perspektyw. Przedstawienie to taneczne klisze z życia młodych ludzi. Często dowcipne jak np. parodia marzeń o wypasionych samochodach i życiu niczym w amerykańskich teledyskach. Warto iść, by przekonać się, że każdy bunt ma w sobie coś malowniczego.
Jeszcze trochę i hip-hop pojawi się u nas na salonach. W Ameryce przed laty tak było na przykład ze sztuką graffiti, która wprost z ulicy zawędrowała do najmodniejszych galerii. Byś może już niebawem Krzysztof Janik i Józef Oleksy odziani w hiphopowe kurtki będą rapować na zebraniach: siedzi Basia, siedzi Kasia, siedzi Stasia, siedzi Asia i siedzi minister Sobotka, bo też dał dupy.
Rodowicz to twarda babka. Śpiewała w dawnym ZSRR dla ludzi dobrej roboty i na Kubie dla Fidela Castro, to Irak dla niej pinecha. Nie pośpiewa za to zespół Dżem, który miał tragiczny wypadek na autostradzie. Szkoda chłopaków. Klawiszowiec Paweł Berger, który zginął, to był taki dobry miś koala polskiego rocka. Kiedyś graliśmy wspólną trasę z Dżemem w ramach Inwazji Mocy Radia RMF. Po kilku koncertach ekipa się zżyła, a ktoś z radia zaproponował, abyśmy rozegrali mecz piłkarski - Dżem kontra Big Cyc. Wszyscy się chętnie zgodzili. Byliśmy pewni swojej wygranej, bo Dżem uważaliśmy za takich sympatycznych dziadków. Dzień przed głośno zapowiadanym w radiu meczem nasza ekipa ostro balangowała do rana. Ja na spotkanie piłkarskie przyszedłem prosto z imprezy z resztkami sałatki majonezowej we włosach. Jako jednostka najmniej przydatna zostałem ustawiony w bramce. Zanim zorientowałem się, gdzie dokładnie jest bramka, było już trzy do zera dla Dżemu. Broniłem ofiarnie, raniąc dotkliwie swe członki, ale nie na wiele się to zdało. Nie miałem na sobie obuwia sportowego tylko ciężkie glany, co powiększało efekt komiczny. Mecz skończył się naszą totalną klęską. Śląskie pierony zabiegały nas potwornie i dały strasznego łupnia. Kompromitacja była całkowita, bo radio nadawało wesołe relacje z meczu. Przegraliśmy chyba siedem do jednego albo jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że muzycy Dżemu szybko wrócą do zdrowia i na trasę, a my zagramy z nimi wreszcie porządny rewanż.
Przy każdej kolejnej aferze często narzekamy na naszych posłów, że to patałachy i fajtłapy. A to czegoś nie doczytali w dokumentach, a to przegłosowali jakąś paranoję, a to w roztargnieniu i rozgorączkowaniu zapomnieli o czymś niezwykle ważnym. Jak się okazuje, wielu z nich to jednak osoby niezwykle przedsiębiorcze i jak to się teraz mówi "dobrze poukładane". Na przykład poseł Witold Hatka z LPR okazał się bardzo zaradny. Swoje biuro poselskie w Bydgoszczy przeniósł do swojego mieszkania. Teraz za czynsz, prąd, gaz i inne duperele w prywatnym mieszkaniu płaci posłowi Kancelaria Sejmu. Trwa dyskusja, czy posłowie nie mogliby głosować, pozostając w swoich domach. Relację z obrad obserwowaliby przez ekran telewizora, a głosowali przez SMS-y. Żony posłów miałyby z nich więcej pożytku.
W Gdyni wpuszczono hip-hop do teatru. W ubiegłym tygodniu Teatr Muzyczny wystawił pierwszy w Polsce hiphopowy musical "12 ławek". Na scenie prezentują się raperzy i tancerze breakdance. Jest dużo skakania, radości i po prostu dobrej zabawy. Hip-hop w Polsce najwyraźniej przeżywa kolejną fazę rozwoju. Całe szczęście, że autorzy spektaklu nie wciskają nam jakiejś smutnej historii chłopca spod bloku bez perspektyw. Przedstawienie to taneczne klisze z życia młodych ludzi. Często dowcipne jak np. parodia marzeń o wypasionych samochodach i życiu niczym w amerykańskich teledyskach. Warto iść, by przekonać się, że każdy bunt ma w sobie coś malowniczego.
Jeszcze trochę i hip-hop pojawi się u nas na salonach. W Ameryce przed laty tak było na przykład ze sztuką graffiti, która wprost z ulicy zawędrowała do najmodniejszych galerii. Byś może już niebawem Krzysztof Janik i Józef Oleksy odziani w hiphopowe kurtki będą rapować na zebraniach: siedzi Basia, siedzi Kasia, siedzi Stasia, siedzi Asia i siedzi minister Sobotka, bo też dał dupy.
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.