Naprawdę nie potrafimy państwu pomóc. Nie wiemy bowiem, czy wicepremier Jerzy Hausner pozostaje jeszcze w koalicji, czy już razem ze śp. Unią Wolności praktykuje życie pozagrobowe w opozycji. W każdym razie w Wielkim Poście w SLD zapanowała po Hausnerze wielka smuta.
Smutę przerywały od czasu do czasu porykiwania Oleksego, Dyducha (pierwszy to w łowiectwie wypadek, kiedy zając ryczy) i Piekarskiej, żeby się Hausner wynosił z rządu, skoro tak potraktował SLD. Ale zarówno Belka, jak i Hausner ich wyśmiali. Czerwoni znieśli to mężnie i zakończyli smutę. Pewnie tylko Lech Nikolski znów napisze jakiś histeryczny list do gazet.
Postanowiliśmy przypomnieć państwu, jak Hausner po raz pierwszy trafił na nasze łamy. Wcale nie przy okazji planu H. ani swoich krakowskich machinacji mieszkaniowych. Otóż pisaliśmy kilka lat temu, że jakiś śmiesznie wyglądający koleś spacerował sobie po warszawskim placu Trzech Krzyży i gadał do siebie. Wzbudzał słabiutkie zainteresowanie przechodniów (mało to takich w stolicy?), a i żadna karetka go nigdzie nie zabrała. To był Hausner. Minister. Wiwat!
Z przejścia Jerzego Hausnera do neo-UW najbardziej ucieszy się rubryka "Z życia koalicji". Bo nic nie straci, a wręcz przeciwnie - przejmie Unię Wolności. To dopiero będzie piękne: Geremek, Lityński, Frasyniuk, Wujcowie (jeśli nie wymieniliśmy jakiegoś członka UW, przepraszamy), którzy mają w rządzie swego prywatnego wicepremiera. Polska rządzona przez plankton pozaparlamentarny!
Musiał się kapkę przejąć swoimi przyszłymi zeznaniami przed komisją śledczą do sprawy PZU Marek Belka, skoro przerwał milczenie. "Gazecie Wyborczej" wyjawił najbardziej skrywane tajemnice doradztwa gospodarczego, które uprawia. Otóż Belka zazwyczaj o niczym nie wie, nie radzi, nikt go zresztą o nic nie pyta, więc nikomu niczego nie mówi, spotyka się "raz na pół roku, raz na kwartał" i już. Czyli robi dokładnie to samo, co teraz. Zaiste, jak wyglądałby świat bez Belki?!
Któż by nas uczył tej żelaznej logiki, gdyby nie premier? Bo Szanowny Prezes Rady Ministrów obiecywał przecież, że obejmuje rząd na rok - od maja 2004 r. do maja 2005 r. W tym czasie musi przepchnąć ustawę zdrowotną, budżet i plan Hausnera. Udało mu się głównie z Hausnerem, tyle że go nie przepchnął, ale wypchnął. Z SLD. Więc w maju dymisja? A guzik! "Podawanie rządu do dymisji po to tylko, żeby Sejm nie przyjął tej dymisji, jest destabilizacją" - ocenia teraz Belka Marek, wicemistrz Europy w robieniu z gęby cholewy. W kategorii koguciej.
Huk roboty ma minister zdrowia Marek Balicki z Partii Zawieszonych Członków (SDPL). I wcale nie o to chodzi, że mu pielęgniarki głodują czy szpitale popadają w rujnację, bo to norma. Minister musi przekonać oponentów do zalegalizowania trawki i niedużych ilości innych dragów. Ot tak, na własny użytek. Rozumiemy, że słuchanie Belki po marihuanie to dopiero odlot. Porównywalny z podziwianiem ministra Kalisza po zarzuceniu LSD.
Pan prezydent też nieźle odleciał. I to do Stanów Zjednoczonych - znosić wizy. Powrót z odlotu był dość bolesny, jak zawsze w takich wypadkach. Amerykanie bowiem ogłosili, że wizy zniosą (albo i nie), a Kwaśniewskiemu podarowali "mapę drogową". Delikatna sugestia, żeby już do domu wracał?
Na koniec gratka dla bezrobotnych. Jest robota w Warszawie! "Gazeta Wyborcza" poszukuje "redaktora do działu publicystyka". "Jeśli nie boisz się pracy z autorytetami" (jak napisała "Wyborcza"), to możesz zostać kolegą z działu Lesława Maleszki! Wymóg formalny: wyższe wykształcenie. Ale jeśli ktoś ma odpowiednio grubą teczkę, to redakcja przymknie oko?
Smutę przerywały od czasu do czasu porykiwania Oleksego, Dyducha (pierwszy to w łowiectwie wypadek, kiedy zając ryczy) i Piekarskiej, żeby się Hausner wynosił z rządu, skoro tak potraktował SLD. Ale zarówno Belka, jak i Hausner ich wyśmiali. Czerwoni znieśli to mężnie i zakończyli smutę. Pewnie tylko Lech Nikolski znów napisze jakiś histeryczny list do gazet.
Postanowiliśmy przypomnieć państwu, jak Hausner po raz pierwszy trafił na nasze łamy. Wcale nie przy okazji planu H. ani swoich krakowskich machinacji mieszkaniowych. Otóż pisaliśmy kilka lat temu, że jakiś śmiesznie wyglądający koleś spacerował sobie po warszawskim placu Trzech Krzyży i gadał do siebie. Wzbudzał słabiutkie zainteresowanie przechodniów (mało to takich w stolicy?), a i żadna karetka go nigdzie nie zabrała. To był Hausner. Minister. Wiwat!
Z przejścia Jerzego Hausnera do neo-UW najbardziej ucieszy się rubryka "Z życia koalicji". Bo nic nie straci, a wręcz przeciwnie - przejmie Unię Wolności. To dopiero będzie piękne: Geremek, Lityński, Frasyniuk, Wujcowie (jeśli nie wymieniliśmy jakiegoś członka UW, przepraszamy), którzy mają w rządzie swego prywatnego wicepremiera. Polska rządzona przez plankton pozaparlamentarny!
Musiał się kapkę przejąć swoimi przyszłymi zeznaniami przed komisją śledczą do sprawy PZU Marek Belka, skoro przerwał milczenie. "Gazecie Wyborczej" wyjawił najbardziej skrywane tajemnice doradztwa gospodarczego, które uprawia. Otóż Belka zazwyczaj o niczym nie wie, nie radzi, nikt go zresztą o nic nie pyta, więc nikomu niczego nie mówi, spotyka się "raz na pół roku, raz na kwartał" i już. Czyli robi dokładnie to samo, co teraz. Zaiste, jak wyglądałby świat bez Belki?!
Któż by nas uczył tej żelaznej logiki, gdyby nie premier? Bo Szanowny Prezes Rady Ministrów obiecywał przecież, że obejmuje rząd na rok - od maja 2004 r. do maja 2005 r. W tym czasie musi przepchnąć ustawę zdrowotną, budżet i plan Hausnera. Udało mu się głównie z Hausnerem, tyle że go nie przepchnął, ale wypchnął. Z SLD. Więc w maju dymisja? A guzik! "Podawanie rządu do dymisji po to tylko, żeby Sejm nie przyjął tej dymisji, jest destabilizacją" - ocenia teraz Belka Marek, wicemistrz Europy w robieniu z gęby cholewy. W kategorii koguciej.
Huk roboty ma minister zdrowia Marek Balicki z Partii Zawieszonych Członków (SDPL). I wcale nie o to chodzi, że mu pielęgniarki głodują czy szpitale popadają w rujnację, bo to norma. Minister musi przekonać oponentów do zalegalizowania trawki i niedużych ilości innych dragów. Ot tak, na własny użytek. Rozumiemy, że słuchanie Belki po marihuanie to dopiero odlot. Porównywalny z podziwianiem ministra Kalisza po zarzuceniu LSD.
Pan prezydent też nieźle odleciał. I to do Stanów Zjednoczonych - znosić wizy. Powrót z odlotu był dość bolesny, jak zawsze w takich wypadkach. Amerykanie bowiem ogłosili, że wizy zniosą (albo i nie), a Kwaśniewskiemu podarowali "mapę drogową". Delikatna sugestia, żeby już do domu wracał?
Na koniec gratka dla bezrobotnych. Jest robota w Warszawie! "Gazeta Wyborcza" poszukuje "redaktora do działu publicystyka". "Jeśli nie boisz się pracy z autorytetami" (jak napisała "Wyborcza"), to możesz zostać kolegą z działu Lesława Maleszki! Wymóg formalny: wyższe wykształcenie. Ale jeśli ktoś ma odpowiednio grubą teczkę, to redakcja przymknie oko?
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.