Ken i Barbie zajmują się przede wszystkim dbaniem o siebie samych. I to właśnie dla nich Opel wymyślił ten samochód. Jeśli więc ktoś zajmuje się głównie jeżdżeniem do pracy i z powrotem, na fitness, do galerii handlowej i na kawę – oczywiście do starbunia – mokka jest dla niego idealna. Zadaje się szyku, bo to jednak crossover. Łatwo się parkuje, ponieważ nie jest duży, a prześwit ma całkiem spory, więc krawężniki mu niestraszne. Do tego kolorowa kamera cofania i czujniki z przodu i z tyłu. Szanse na otarcie auta są raczej niewielkie. W środku całkiem nowoczesny kokpit, choć trochę trudno znaleźć przycisk z napisem „radio”. Fotele ze skórzaną tapicerką i przyzwoicie regulowane nie powinny męczyć, zwłaszcza młodych. Może pasażerowie z tylnej kanapy mogą mieć problem z nogami przy dłuższej jeździe, ale mokka nie jest raczej przeznaczona do pokonywania dłuższych dystansów w więcej niż dwie osoby. Świadczy o tym choćby bagażnik, który pozwala spakować się dwóm osobom, i to raczej na wyjazd do ciepłego kraju, gdzie potrzebne są głównie szorty i T-shirty.
Projektanci pomyśleli jednak o ludziach aktywnych. Niezłym rozwiązaniem jest wysuwany spod tylnej klapy bagażnik na rowery. Łatwy w użyciu oszczędza czas i energię. Wyższe zawieszenie i napęd na cztery koła umożliwia też sprawne pokonywanie polnych dróg. Zaletą testowej wersji jest spalanie. Silnik Diesla o pojemności 1,6 l i mocy 136 koni w trybie mieszanym zużywa na setkę mniej niż 6,5 l paliwa. Gorzej z ceną. W testowanej wersji – z systemami ostrzegania o kolizji z przodu i z boku, tempomatem – trzeba zapłacić ponad 93 tys. zł. Najtańsza wersja wyposażenia z silnikiem Diesla kosztuje niecałe 79 tys. zł.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.