Bez wątpienia zaproszenie przez Franciszka do Watykanu trzech rodzin uchodźców z Syrii było mocnym gestem. Papież doskonale wie, że gesty przemawiają bardziej niż ważkie słowa, których w czasie tej wizyty też padło wiele. Znaków też było więcej, jak choćby sama wizyta na Lesbos, która miała charakter ekumeniczny. Po raz pierwszy w historii papież uczestniczył w podróży, która miała innych równorzędnych uczestników, a byli to patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I oraz prawosławny arcybiskup Aten i całej Grecji Hieronim II. Wspólnie podpisali apel skierowany do wspólnoty międzynarodowej o odważną reakcję, aby stawić czoła wywołanemu przez wojnę i prześladowania „gigantycznemu kryzysowi humanitarnemu”. Ale bardziej niż apel poszła w świat informacja, iż papież zabrał do Rzymu trzy rodziny, które uciekając z Syrii, znalazły się na Lesbos. W ten sposób Franciszek realizuje to, do czego wezwał we wrześniu, a mianowicie, aby każda parafia przyjęła jedną rodzinę uchodźców. Watykan przyjął wówczas dwie rodziny, do których teraz dołączyły trzy kolejne. Rodzinami zajmuje się w Rzymie Wspólnota św. Idziego, a ich pobyt finansuje Watykan. Uchodźcy przybyli z papieżem z Lesbos to muzułmanie, co podkreślały wszystkie światowe serwisy informacyjne.
Franciszek pytany w samolocie przez dziennikarzy, dlaczego nie zabrał choć jednej rodziny chrześcijańskiej, tłumaczył, że inicjatywa narodziła się tydzień przed wizytą na wyspie; że wybór rodzin nastąpił w rokowaniach między Sekretariatem Stanu a władzami greckimi i włoskimi oraz że rodziny chrześcijańskie nie miały odpowiednich dokumentów...
Mojej przyjaciółce trudno przyjąć, że wśród tysięcy uchodźców w Grecji nie ma rodzin chrześcijańskich, które mają odpowiednie dokumenty, albo że w ciągu tygodnia nie można było ich im wyrobić. Jasne, w obliczu zagrożenia życia spowodowanego wojną i prześladowaniami każdy uchodźca jest taki sam, niezależnie od pochodzenia czy wiary. Ale skoro dzisiaj najbardziej prześladowaną religią na świecie jest chrześcijaństwo, skoro rocznie z powodu wiary w Chrystusa ginie ponad 100 tys. osób, skoro są oni tak okrutnie mordowani w konflikcie na Bliskim Wschodzie, nie jest bez znaczenia, jaką treścią wypełniony był gest głowy Kościoła katolickiego. I dlatego bardzo szkoda, że wśród 12 osób zabranych z Lesbos nie było ani jednego chrześcijanina albo jazydy. To bowiem zamiast zrozumienia rodzi wiele pytań.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.