Wojskowa obrona terytorialna to jeden z wielkich projektów PiS. Długo zapowiadany zaczyna nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Ale nadal, pomimo podpisania przez szefa MON Antoniego Macierewicza koncepcji budowy oddziałów OT, wojsko gubi się w domysłach, jak to będzie wyglądało w praktyce i skąd resort weźmie pieniądze. Z nieoficjalnych informacji „Wprost” wynika, że sami wojskowi z dużym dystansem podchodzą do planów tworzenia oddziałów OT. Siłą rzeczy w tych relacjach pojawia się rywalizacja. Armia boi się, że ucierpią regularne jednostki, którym będą zabierane fundusze na modernizację i szkolenie. Tym bardziej że OT jest oczkiem w głowie szefa resortu obrony. Z góry poszedł więc jasny i czytelny dla żołnierzy sygnał, że projekt to priorytet i ma być zrealizowany nawet kosztem innych instytucji. – Komuś brutalnie zostaną wyrwane pieniądze, bo budżet resortu nie jest przecież z gumy – mówi jeden z oficerów.
W jednostkach liniowych brakuje doświadczonej kadry dowódczej. Teraz pojawiają się też obawy, że będzie jeszcze gorzej, bo OT spowoduje drenaż kadr. Twórcy koncepcji potwierdzają, że część oficerów do OT zostanie ściągnięta z wojsk operacyjnych. Część ma przyjść z rezerwy. W nieoficjalnych rozmowach żołnierze przyznają, że kusi ich perspektywa służby w OT. To oznacza, że będą uciekać z regularnych jednostek na ciepłe posadki blisko domów. – Plan jest dobry, pod warunkiem że budowę 17 brygad rozłożymy na co najmniej sześć, a nawet dziesięć lat. Tu naprawdę nie jest wskazany pośpiech. Podstawowe problemy są dwa. Po pierwsze pieniądze. Po drugie brak odpowiednio wyszkolonych kadr – przyznaje gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony, dowódca wojsk lądowych w latach 2006-2009.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.