Zdarzyło wam się kiedyś, że w jednej sekundzie pot na tyle zmoczył waszą koszulę czy bluzkę, że w zasadzie nadawała się już tylko do prania? Pewnie wtedy, gdy pierwszy raz skakaliście z bungee albo pierwszy raz wyskakiwaliście z samolotu i nie byliście jeszcze pewni, czy spadochron się otworzy. Jeśli macie za sobą takie doświadczenie, to wiecie, co to znaczy sport ekstremalny. Jazda bmw M6 jest właśnie doświadczeniem z tej kategorii. Dlaczego tak jest, opowiedzą parametry silnika. Ośmiocylindrowy silnik benzynowy TwinPower Turbo o pojemności 4,4 l zapewnia moc 560 koni mechanicznych. Co prawda prędkość maksymalna jest ustalona na 250 km/h, ale nie wynika to z faktu, że po przekroczeniu 200 km/h auto traci moc. Po prostu producent ustawił elektroniczny ogranicznik prędkości. Auto do setki rozpędza się w 4,2 s, a do 200 km/h w niecałe 10 s. I wszystko w aucie wymyślono po to, by rozwijać duże prędkości. Specjalny przycisk koło dźwigni skrzyni biegów wydłuża biegi, co oznacza, że nie zmieniają się one przy 3 tys. obrotów, ale przy 4 albo i 5 tys. To wszystko powoduje, że auto, które i tak ma niewiarygodne przyspieszenie, gna do przodu jeszcze szybciej. No dobra, ale trzeba wrócić do tej koszuli. Na kierownicy są dwa magiczne przyciski M1 i M2. Ich naciśnięcie powoduje, że włącza się tryb sportowy – jakkolwiek to dziwnie brzmi w przypadku auta o takiej mocy silnika – a to oznacza, że wyłączony jest stabilizator jazdy. No i wyobraźcie sobie sytuację: przednie koła na asfalcie, tylne na drodze szutrowej. Przyciskam M2 i gaz. Nie da się nacisnąć pedału gazu delikatnie, to znaczy można delikatnie, ale samochód i tak rwie do przodu jak szalony. Więc gaz – i samochód robi obrót o dobrych 120 stopni wokół przedniej osi. Dzieje się to w ułamku sekundy. Pasażerowie mają radość jak na karuzeli. Kierowca też trochę, ale koszula do zmiany. Dobrze, że fotele są chłodzone. Nie ma sensu pisać o spalaniu, bo producent podaje niecałe 10 l na setkę w cyklu mieszanym, ale to oznaczałoby jazdę wyjątkowo spokojną. Tego w M6 nie da się zrobić. Bardziej realne jest więc spalanie w granicach 15-16 l. Ale to nie powinno mieć większego znaczenia dla człowieka, który wydaje na samochód 620 tys. zł. No i jeszcze imponujące wykończenie. Welurowy dach, skórzana tapicerka i kokpit. Tylko pasy pozostawiają niedosyt. Pięknie się dociskają po ruszeniu, ale przez cały czas są nieco za blisko szyi. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.