Między Jarosławem Kaczyńskim a Antonim Macierewiczem odbyła się na temat Bartłomieja Misiewicza burzliwa rozmowa. Szef MON przekonywał, by współpracownika nie odwoływać zbyt szybko. „Wiesz, Jarku, uwzięli się na młodego. Ale tak naprawdę to atak na mnie. Jak ulegniemy, pokażemy słabość” – opowiada nasz informator. Kaczyński tę argumentację właściwie przyjął. Powiedział, że zna ten mechanizm, bo sam często broni swoich ludzi, choć ci są dla niego obciążeniem. Misiewicz właśnie dlatego tak długo utrzymuje się na stanowisku, żeby „nie ugiąć się przed systemem”. Ale w przypadku rzecznika MON czara goryczy się przelała. – Liczba problemów, które wygenerował, przekroczyła masę krytyczną. Podobnie jak liczba ludzi, którzy chodzą do prezesa, domagając się jego usunięcia. Dlatego Kaczyński z Macierewiczem ustalili, że posprzątają Misiewicza – mówi nasz informator. Operacja wygaszania rzecznika MON będzie jednak zrobiona w specyficzny sposób. – Zrobią to według swojej logiki. Kaczyński dał Macierewiczowi na to swoje przyzwolenie. Nie wyrzucą go pod presją mediów, a on nie zostanie na lodzie. Wyciszą sprawę, chłopak zniknie na jakiś czas z resortu. Potem znowu gdzieś się znajdzie, ale nie będzie pełnił eksponowanej funkcji – mówi nasz informator.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.