Podwójne weto Andrzeja Dudy przywraca polskiej polityce swoistą „zwyczajność”. Częścią trywialnej szarzyzny polskiej polityki jest bowiem odnawiający się konflikt pomiędzy głową państwa i rządem, za którym najczęściej stoi także kierownictwo rządzącej partii. Od czasu konstytucji kwietniowej 1997 r. nie było takiego prezydenta, który na jakimś etapie swego urzędowania nie zacząłby sypać rządowi piasku w szprychy. Aleksander Kwaśniewski od pewnej chwili wetował wszystkie ustawy gabinetu Buzka, w tym także te, których potencjał reformatorski mógł być ozdrowieńczy dla kraju (np. reformę podatkową, reprywatyzacyjną czy administracji centralnej). Przyczynił się tym walnie do upadku rządzącej AWS. A kiedy w jej miejsce władzę objął Leszek Miller na czele SLD, Kwaśniewski zabrał się też do niego, nie tylko pozbawiając go urzędu premiera, ale doprowadzając do rozbicia i utraty znaczenia całego obozu postkomunistycznego. Nie przejmował się przy tym, że działa na szkodę własnych towarzyszy partyjnych. Lech Kaczyński krótko po objęciu prezydentury wziął się do rządu Marcinkiewicza, który udało mu się usunąć w atmosferze skandalu, sam zaś krótko potem stał się ofiarą bezprzykładnej wrogiej kampanii ze strony premiera Tuska, której nie przerwała nawet tragiczna śmierć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.