Termin „austriackie gadanie” to spuścizna po czasach c.k. Austrii, gdy część polskich ziem była pod zaborem austriackim. Polacy radzili sobie w nim znacznie lepiej niż w bardziej opresyjnych zaborach rosyjskim i pruskim. Dochodzili nawet do funkcji premiera Austro-Węgier (Kazimierz Badeni), nie mówiąc o stanowiskach ministerialnych. A „austriackie gadanie” oznaczało – tłumacząc to polskim porzekadłem – „przelewanie z pustego w próżne”. O „austriackim gadaniu” pomyślałem dopiero co, gdy przeczytałem bełkotliwy wywiad kanclerza Austrii Christiana Kerna dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Wciąż jeszcze urzędujący szef socjalistycznego rządu w Wiedniu zagroził Polsce (i Węgrom) zabraniem unijnych funduszy, jak będą niegrzeczne. Upały? Nie. Wybory. Jesienią tego roku nad Dunajem będą przyspieszone wybory parlamentarne i lewica walczy o życie. Tonący lewak brzytwy się chwyta – trawestując inne polskie przysłowie – to dlatego austriacki gabinet socjalistów oznajmił, że… nie będzie przyjmować muzułmańskich imigrantów, co oczywiście jest całkowicie wbrew ideologii europejskiej lewicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.