O tym, że Puławski i Kościuszko walczyli o wolność USA, wie każde dziecko w Polsce i w Stanach. Dzielni polscy wojskowi u boku ojców niepodległych Stanów Zjednoczonych Ameryki to znakomity mit założycielski wielkiej – żeby nie powiedzieć dozgonnej – miłości, jaką nad Wisłą darzy się amerykańskich prezydentów. Jednak w pierwszych latach istnienia USA była to miłość nieodwzajemniona. Nie ma w tym zresztą winy Amerykanów. Młode państwo było zbyt odległe i zbyt słabe międzynarodowo, żeby odgrywać znaczącą rolę we wspieraniu Polski w chwili upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów i potem, podczas kolejnych wolnościowych zrywów. Od prezydentów, zaprzątniętych zupełnie innymi sprawami, znacznie bardziej wyczuleni na polską niedolę byli zwykli, choć wcale nieprzeciętni Amerykanie. Mało kto wie, że wielki pisarz Edgar Allan Poe był gotów zaciągnąć się do armii powstańczej w czasie powstania listopadowego, a jego kolega po piórze James Fenimore Cooper zabiegał o amerykańskie wsparcie dla ochotniczej armii mającej z Francji iść na pomoc powstaniu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.