Jak ściągalność alimentów w Polsce wypada na tle UE?
Jesteśmy w ogonie Europy. Szacuje się, że milion polskich dzieci nie dostaje należnych im pieniędzy. Moim zdaniem to delikatne szacunki. Rocznie do komorników trafia 600 tys. spraw egzekucyjnych w sprawie alimentów. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będziemy Australią, gdzie 100 proc. dzieci dostaje pieniądze od państwa i to rząd się martwi, jak je odebrać dłużnikom. Ale u nas ściągalność alimentów jest na poziomie nieprzekraczającym 20 proc. To skandalicznie mało.
Dlaczego tak trudno jest komornikom ściągać wierzytelności?
Bo w Polsce mamy rynek dłużników i trzeba uważać, żeby nie zrobić im przykrości. Od komornika nie wymaga się skuteczności, ale żeby był empatyczny, uprzejmy i wielkoduszny. Od lat deprecjonuje się nasz zawód, co skutkuje osłabieniem autorytetu. Komornik sądowy jest funkcjonariuszem publicznym, którego zadaniem jest działanie zgodne z wyrokiem sądu. Nie jesteśmy „zamaskowanymi mścicielami”, a celem postępowania egzekucyjnego nie jest prowadzenie działań odwetowych. Każdy z nas jest okłamywany kilka razy dziennie, więc proszę się nie dziwić, że komornik nikomu nie wierzy na słowo. Tłumaczenia „panie komorniku, no przecież wszyscy wiedzą, że to nie moje dziecko” albo „to na pewno nie mój dług, pewnie w sądzie się pomylili” – nic nie zmienią. Do tego dochodzi naturalna ludzka niechęć do oddawania długów.
Sprawdza się stare porzekadło – pożyczamy cudze, ale oddajemy swoje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.