Było więc wiadomo, u kogo na bazarze wylądują trefne fanty z włamu i kto za tym włamem stoi. Czy wysokiej klasy kieszonkowiec po długich i prestiżowych szkołach czy ostatni pijaczek kradnący byle co, aby mieć na wódkę, czy 80-letnia prostytutka – wszyscy mieszkali w wiadomej, złej dzielnicy, obracali się wśród tych samych melin, paserów... Były więc babcie prowadzące całodobową sprzedaż samogonu, bandyci stający na świecy, gdy w miejscowej spelunie odbywała się narada na szczycie...
Teraz nic nie jest proste. Złodziejstwo musiało przenieść się w inne rejony, od kiedy fanty straciły na znaczeniu (łatwiej dziś ukraść używany telewizor, niż go sprzedać!), ludzie nie noszą ze sobą ani nie trzymają w domach gotówki, a z samej karty kredytowej niewielki pożytek. Dziwek na ulicach nie ma, meliny miały rację bytu tylko dopóty, dopóki wódka była dostępna od trzynastej. Sami indywidualiści, zero środowiska! Na samym środku tradycyjnie złych dzielnic, takich jak Praga, wyrastają apartamentowce, w których nagle mieszka klasa średnia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.