OPERA
Wyliniały anioł
HISTORIĘ NADPRZYRODZONEGO TRÓJKĄTA MIŁOSNEGO, W KTÓRYM PROBLEMY PSY CHICZNE PRZENIKAJĄ SIĘ Z OKULTYZMEM I POTRZEBĄ WIARY, Treliński umocował w świecie kina: atmosfera przypomina Lyncha, komizmowi libretta przyświecają bracia Cohen. Mamy tu nawet zacytowany słynny taniec Travolty z „Pulp Fiction”. Poza tym panuje tu wszechobecny oniryzm i zachwianie fabularnego porządku: umierający bohaterowie niekoniecznie muszą być martwi. Czy poszerza to nasze pole interpretacji? Śmiem wątpić. Najjaśniejszym punktem spektaklu jest Orkiestra TW-ON, udało jej się oddać wszystkie barwy i niepokoje muzyki Prokofiewa. Występująca w głównej roli Aušrinė Stundytė nie udźwignęła swojej roli, nie potrafiła stworzyć swoim głosem ciekawej opowieści. O wiele lepiej wypadł towarzyszący jej Scott Hendricks i polskie śpiewaczki, które niestety otrzymały tylko role drugoplanowe. Filip Lech
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.