Największym problemem Europy nie wydaje się dziś ani brexit, ani przyszłość strefy euro. Nie jest nim nawet migracja, która zdecydowanie osłabła z powodu uszczelnienia granic zewnętrznych Unii i potężnego spadku politycznego entuzjazmu do otwierania Europy na przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Największe emocje wywołuje inny dylemat: co zrobić z setkami tysięcy ludzi, którzy w 2015 r. na zaproszenie Angeli Merkel przedostali się już do strefy Schengen. W Niemczech rozterki te zagroziły istnieniu koalicji rządowej i przyszłości samej pani kanclerz. Stawia to na baczność całą Europę, obawiającą się, że bezkrólewie w Berlinie może wywrócić do góry nogami i tak kruchy ostatnio europejski porządek. Zeszłotygodniowy szczyt UE miał dać Merkel argumenty, mające odwieść partyjnych kolegów z Bawarii od otwartego buntu przeciwko jej władzy. Niemiecka kanclerz przyjechała bowiem do Brukseli z ultimatum bawarskich chadeków.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.