Zrozumiałem to, kiedy w 1983 r. zobaczyłem na schodach Instytutu Historii UW Macieja Kuronia, a przecież nie był to jedyny prześladowany przez reżim człowiek, który znajdował schronienie i życzliwość w instytucji, było nie było, państwowej (chcecie przykładów? Proszę, M. Kamiński, P. Skwieciński, A. Romaszewska, W. Falkowski, etc. etc.; to był bardzo przyzwoity wydział). Gdybyśmy ranking „Wprost” przenieśli w czasie o równe 35 lat, i mieli rok 1983, lista „najbardziej wpływowych Polek i Polaków” mogłaby wyglądać podobnie.
Pierwszy byłby zapewne człowiek, który skupiał rzeczywiście wówczas całą władzę w rękach, czyli Jurij Andropow, drugi Wojciech Jaruzelski, ale już na dalszych miejscach ulokowaliby się jacyś aktorzy i pisarze – podobnie jak w tegorocznej zabawie „Wprost”. Bo to artyści i księża (!) wzięli wówczas na siebie ciężar bycia głosem tych, których pozbawiono głosu. Bojkot telewizji, w którym udział wzięła znacząca część środowiska aktorskiego, to – dodam przy okazji – ścisła czołówka w moim prywatnym zestawieniu najważniejszych wydarzeń PRL. Nie tylko wzmacniająco podziałał na podziemie, ale i tonizująco na Polaków jaruzelskich – co innego strzelać do jakiegoś robotnika, co innego do „Pana Piotrusia” czy do „Janka Serce”! (Władza ludowa lud miała w pogardzie, ale lubiła ocierać się o gwiazdy, jak to się wtedy mawiało, „srebrnego ekranu”). Rok 1983 i 2018 nie są w niczym podobne. W niczym. Aktorzy, chcą i mogą wyrażać oburzenie, super. Nie mówią przecież „do Was i – w pewnym sensie – za Was” (Jan Paweł II, w Gdańsku w 1987 r.). Podobnie jak wszyscy obywatele polskiej republiki, mówią to, co chcą. Takie, psia krew, czasy, dzięki Bogu (i innym).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.