Pierwsze sceny pana filmu. Anna, molestowana przez księdza dziewczynka, dziś już dorosła kobieta, po latach siada przed swoim oprawcą i pyta: „Pamięta mnie ksiądz?”. Chce wiedzieć, dlaczego ją skrzywdził i czy tylko ją. On nie wie, że rozmowa jest rejestrowana, przyznaje się do wszystkiego, łącznie z tym, że „kilka ich było”. Sugeruje, że mógłby zapłacić za milczenie. Dwugodzinny, bardzo trudny emocjonalnie film. Relacje ofiar, sprawcy, którzy się przyznają i hierarchowie kościelni, którzy milczą albo grożą ofiarom konsekwencjami za „występowanie przeciwko hierarchii kościoła”. Co dalej?
Pyta pani o kolejne filmy? Jeszcze dwa miesiące temu zarzekałem się, że kolejnego filmu o pedofilii w kościele nie zrobię. Ten temat rozjechał mnie emocjonalnie. Historia Anny, o której pani wspomniała, która była wykorzystana seksualnie jako siedmioletnia dziewczynka, historia chłopca, który próbował uciec od księdza, ale zgodził się wyjechać z nim „na wakacje”, kiedy ten groził, że jeśli nie pojedzie, zabierze zamiast niego jego młodszego brata… Te wszystkie rozmowy, także o intymnych szczegółach, były bardzo trudne dla ofiar, ale ja też je odchorowywałem. Wielogodzinne rozmowy o sprawach bardzo osobistych. Myślałem, że więcej nie dam rady. Że powinienem o tym opowiedzieć i zająć się innymi tematami. Ale zgłosiło się bardzo wiele ofiar. Po filmie zgłoszą się zapewne kolejne. To też kwestia zaufania. Kolejny film, może serial. Dziś tego nie wiem, ale wiem, że nie mogę powiedzieć: ja już zrobiłem swój film, zadzwońcie gdzie indziej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.