Tydzień po wyborach europejskich nie wiadomo, w jakim składzie i pod jakim szyldem opozycja pójdzie do jesiennych wyborów parlamentarnych. Porażka z PiS jest na tyle dotkliwa, że opuszczenie pokładu rozważają ludowcy. Politycy Platformy obwiniają za przegraną sztab i Grzegorza Schetynę, który wyciągnął z politycznego niebytu przebrzmiałe gwiazdy SLD. Władze PO uważają, że to sami kandydaci i partyjne doły za mało pracowały w terenie. I przekonują, że 7-procentowa strata do PiS jest do odrobienia. Jeden z polityków KE w niedzielę późnym wieczorem opisywał mi, co kilka godzin wcześniej działo się w sztabie. – Od rana wydawało się, że jest dobrze, wysoka frekwencja. Po południu zaczęły schodzić pierwsze wyniki, że PiS ma kilka punktów procentowych przewagi. Szok. Wieczorem zaczęło się wyrównywać, do 2-3 proc. więcej dla PiS. Więc paradoksalnie Schetyna wyszedł na scenę z poczuciem ulgi, że jest jednak blisko remisu, choć ze wskazaniem na Kaczyńskiego.
Gdy rozmawiamy, na ekranach telewizorów różnica wciąż wynosi 2-3 proc. (wynik pierwszego badania exit poll). Mój rozmówca jest przygnębiony. – Okazuje się, że PiS jest teflonowe, impregnowane na wszystkie afery, przecież to były dla nas najłatwiejsze wybory – utyskuje. – A dlaczego ten obrazek tak źle wygląda? – dopytuję, patrząc na stłoczonych na scenie liderów Koalicji, za którymi na wielkim ekranie „interferuje”, czyli rozjeżdża się, obraz. – Kurczę. Symboliczne, co? – kręci głową polityk Koalicji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.