Kilka lat temu, w czasie urlopu, Sebastian Pazio postanowił wybudować wędzarnię. Drewnianą, po części zautomatyzowaną, z dymogeneratorem i grzałką podtrzymującą temperaturę. Uznał, że taka nowocześniejsza wersja będzie łatwiejsza w obsłudze, bo nie będzie musiał doglądać ognia. Gdy ktoś pytał, po co mu wędzarnia przy domu, odpowiadał, że wędliny, które kupował w sklepach, nie miały walorów smakowych, a jeśli już, to „chemiczne”. A on, wielbiciel mięsiwa, chciał znów poczuć smak z dzieciństwa. Dziś może delektować się własną szynką czy serami. Na święta wędzi schaby, polędwicę, grzyby i ryby, a nawet jajka uprzednio ugotowane na twardo, które zniosły zielononóżki z przydomowej hodowli. Wędzi też śliwki, w planach ma sięgnięcie po warzywa, na facebookowym forum miłośników wędzenia przeczytał bowiem pełne ochów i achów recenzje. – Wędzić można nawet buraki czy marchewkę. Ale warto wiedzieć, jakie drewno najlepiej wydobędzie smak – mówi. Jego manufaktura wciąż się rozrasta. Tak samo jak rośnie zainteresowanie znajomych degustacją uwędzonych smakołyków. – Ktoś, kogo raz poczęstuję moją kiełbasą, pyta, czy zrobiłem kolejną, i deklaruje, że chciałby więcej – żartuje. Dodaje, że jedynym konserwantem, którego używa, jest sól peklowa. Poza nią smak urozmaica czosnkiem i liśćmi laurowymi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.