Łatwo się w Polsce łamie tabu? Dla Discovery Life nakręciła pani właśnie serię dokumentów „Bez tabu”.
W tej serii zrealizowaliśmy cztery godzinne odcinki, przede wszystkim o zdrowiu. Ta tematyka jest mi szczególnie bliska, przewija się w moich programach od 30 lat. Jeden z odcinków serii „Bez tabu” poświęcony jest nowoczesnym metodom leczenia raka piersi. Pokazujemy w nim historie kobiet, które walczą nie tylko o życie, lecz także o prawo do kobiecości. Pamiętam, jak temat raka piersi pojawił się w prowadzonym przeze mnie programie na początku lat 90., wywołując spore poruszenie. Moim gościem był wówczas prof. Zbigniew Wronkowski, znany onkolog, który wtedy po raz pierwszy otwarcie mówił o raku piersi i sutka. Namawiał kobiety do badań profilaktycznych, oferując w zamian przepustkę w XXI w. Nikt – ani my, ani widzowie, nie byliśmy przyzwyczajeni do tak otwartego nazywania rzeczy po imieniu. Rak był tematem tabu, ale zaczął coraz częściej pojawiać się w mediach. Pani Jolanta Kwaśniewska zaangażowała się ogromnie w profilaktykę badań – w różową wstążkę; ruch Amazonek zaczął być bardzo widoczny, powstawały różne fundacje, a Krystyna Kofta napisała książkę o swoim raku. I po kilku latach nikogo to już nie dziwiło, że kobiety otwarcie mówią o raku piersi, przekraczając kolejne bariery. Przełamywanie tabu zawdzięczamy właśnie tym najodważniejszym, którzy nie zważając na opinię publiczną, dzielą się swoimi doświadczeniami. Dziś było mi znacznie łatwiej rozmawiać z bohaterkami, choć nadal mówienie o sprawach intymnych, chorobach, odchodzeniu, walce o życie czy uzależnieniach jest bardzo złożone.
Rak piersi w debacie publicznej wrażenia już nie robi, ale statystyki dotyczące umieralności w Polsce już tak.
Wszędzie słyszymy, jak ważna jest profilaktyka, zdrowe odżywianie, badania kontrolne. Teoretycznie jesteśmy wyedukowani na medal. Ale, jak się okazuje, w praktyce wygląda to znacznie gorzej. Rak piersi co roku wykrywany jest w Polsce już u 18 tys. kobiet; jeszcze w 2000 r. takich przypadków było ok. 11 tys., a w 2010 r. – 15,7 tys. Tak dużego wzrostu zachorowań nie ma przy żadnym innym nowotworze w naszym kraju. Z kamerą „Bez tabu” odwiedziłam Breast Cancer Unit w Szpitalu im. M. Kopernika w Łodzi. To jedno z tych miejsc, gdzie leczy się kobiety kompleksowo. W XXI w. rak piersi i mastektomia nie muszą być wyrokiem. Mało kto wie, że rekonstrukcja piersi jest naturalnym elementem leczenia choroby nowotworowej i może być refundowana. Ta choroba nie musi odbierać kobiecie godności i kobiecości.
Oprócz kobiet po mastektomii zajęła się pani otyłością dzieci, uzależnieniem dzieci od gier czy internetu. Który z tych problemów w pani opinii jest najpoważniejszy?
Wszystkie są tak samo ważne. Otyłość dzieci może wynikać m.in. z niekontrolowanego, zbyt długiego czasu spędzanego przed komputerem, jedzenia podczas patrzenia w ekran czy picia słodkich napojów. Wielu bohaterów mówiło mi, że grając 10-11 godzin dziennie, zapominali o potrzebach fizjologicznych – jedli co popadnie, załatwiali się do plastikowych butelek stojących pod stołem. Takie dzieci czy młodzież cierpią na wiele chorób, a ich leczenie wymaga determinacji i zaangażowania całej rodziny.
O otyłości dzieci w ostatnich latach wiele się mówi. Dlaczego uważa pani, że to wciąż tabu?
Rodzicom i dzieciom bardzo trudno przyznać się do popełnionych błędów, zaniedbań, słabości. Każdy przecież chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Więc jak przełamać to tabu i przyznać się do porażki? Jak mówić otwarcie o sprawach tak osobistych, intymnych, wstydliwych? To niełatwe zadanie. Poza tym nie zdajemy sobie sprawy ze skali tego problemu.
Dlaczego? Teoretycznie znamy dane, wiemy, że nasze dzieci należą do najszybciej tyjących w Europie.
Dzieci z nadwagą to coraz częstszy widok. I to nie jest tylko ich wina. Styl życia, tradycje żywieniowe, wszechobecne słodycze, słodkie napoje, przetworzone jedzenie, fast foody, jedzenie w pośpiechu. Brak aktywności fizycznej, szkolne sklepiki ze słodkimi bułkami. Przyzwyczajamy się do takiego życia, a nasze dzieci po cichu zaczynają tyć, a potem chorować. Żeby odchudzić dziecko, potrzeba dużo siły i determinacji. To samo dotyczy gier komputerowych. Tu również potrzebna jest współpraca. Zdarza się jednak, że rodzice nie są w stanie zmienić swoich nawyków dla dobra dzieci. Jedna z dziewczynek w ośrodku terapii uzależnień powiedziała mi, że wraca do tego ośrodka kolejny raz. Wychodziła w dobrej formie, ale w domu wszędzie były smartfony, komputery, które kusiły… Rodzice niestety nie byli w stanie tego zmienić. Mechanizm uzależnienia jest taki sam w grach komputerowych, jak i w alkoholizmie. W świecie wszechobecnych komputerów, telefonów i internetu jest to dla takiego „trzeźwiejącego” dziecka bardzo trudne. Bez współpracy z bliskimi może się nie udać. Rodzice też muszą zmienić nawyki i przyzwyczajenia. To samo dotyczy otyłości dzieci. W sklepiku szkolnym widzą słodkie bułki, a obok automaty z napojami i batonikami o dużej zawartości cukru. Nawet w Centrum Zdrowia Dziecka, kiedy wychodziłam z nagrania po warsztatach zdrowego odżywiania, dzieci biorące udział w tych warsztatach od razu wpadały na automaty, z których wyskakiwały słodkie napoje, kupowane także przez rodziców czekających na swoje pociechy.
Uważa pani, że leczenie otyłości dzieci należy zacząć od ich rodziców?
Leczenie otyłości jest wyzwaniem rzuconym całej rodzinie, wiąże się ze zmianą stylu życia. Często rodzice mają mało wolnego czasu, pędzą do pracy, zostawiają dzieci pod opieką babć, dla których domowe ciasto jest czymś najlepszym na świecie. Bo jest, tyle że nie dla dziecka chorującego na otyłość. Dokarmiający dziadkowie to skarb, ale co za dużo, to niezdrowo. Pamiętajmy, że dzieci chorujące na otyłość cierpią na wiele innych chorób, które są jej następstwem, np. cukrzycę, choroby nerek, mają problemy hormonalne, psychiczne, choroby serca, schorzenia dermatologiczne i czują się odrzucone społecznie. W katowickim Centrum Zdrowia Dziecka usłyszałam od jednego z lekarzy o 14-letnim pacjencie ważącym 160 kg, który w ogóle przestał wychodzić z domu. Stracił zupełnie chęć do życia.
Kiedy po raz pierwszy pomyślała pani o zdrowym odżywianiu?
Czerwona lampka zapaliła mi się, gdy zdiagnozowano u mnie nieswoiste zapalenie jelit. Musiałam zmienić sposób odżywiania. Okazało się, że nie toleruję glutenu i laktozy. Zaczęłam zwracać też uwagę na skład pokarmów, czytam etykiety, nie kupuję przetworzonej żywności. Do minimum ograniczyłam sól i cukier. Moje wnuczki np. nie lubią smaku słodkich napojów, wolą wodę niegazowaną. Do tego przyzwyczaili je rodzice. Kiedy zrobiłam im kogel-mogel, stwierdziły, że to dla nich za słodkie. Wszyscy lekarze mówią, że ten pierwszy okres, zanim dzieci pójdą do przedszkola, jest fundamentalny w kształtowaniu nawyków. A cukier jest tu szkodnikiem numerem jeden! Tymczasem, kiedy idziemy przez park, widzimy dzieci siedzące w wózkach, które cały czas coś jedzą. Chrupki, słoiczki, herbatniczki. Zdaniem jednej z moich rozmówczyń to może być pierwszy krok do otyłości, bo dziecko, stale podjadając, nie jest w stanie wychwycić, kiedy jest głodne.
Trudno jest funkcjonować w świecie, w którym czekoladowe jaja, lizaki i batony układane są na sklepowych półkach na wysokości wzroku dwulatka. A w spotach reklamowych przed wieczorynką producenci zachwalają fatalnej jakości parówki jako te najlepsze dla dzieci.
Jedną z dziewczynek zapytałam, co jest dla niej największym wyzwaniem związanym z odchudzaniem. A ona z entuzjazmem, zachwytem wręcz, odpowiedziała, że najwspanialsze było, gdy patrzyła na krowę i ona z fioletowej stawała się taka czekoladowa, słodka i ona wtedy wiedziała, że zaraz musi ją zjeść. Ta czekoladowa krowa śniła jej się po nocach.
Krowa z reklamy. Ale wystarczy, że rodzic idzie do apteki zrealizować lekarskie zalecenia, kupuje probiotyk, taki specjalny, w cukierkowej formie, i serwuje dziecku, pod przykrywką walki z chorobą, sam olej palmowy i cukier. Ilu czyta etykiety środków polecanych przez pediatrów?
Najtrudniejsze jest to, żeby rodzice sami sobie postawili wyzwanie, jakim jest uważna konsumpcja. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba wiedzieć, w jakich dawkach i czy nam służy. Dlatego mówię, że to niekończące się pasmo wyzwań dla rodziców, którzy często sami potrzebują wsparcia. Ideałem jest wspólne przygotowywanie jedzenia, aktywności ruchowe, czas razem.
Ale w tej kwestii chyba też trzeba zacząć od rodziców. Wciąż słyszę na placach zabaw, jak rodzice krzyczą, by dzieci nie biegały, bo się spocą.
Wie pani, co bardzo zapamiętałam? Gdy jeden z lekarzy leczących dzieci z otyłości powiedział mi, że większe wrażenie robi na rodzicach diagnoza, jaką jest rak niż otyłość. Dodał też, że większość nowotworów u dzieci ma szansę na wyleczenie. A otyłość to w pewnym sensie choroba na całe życie. Towarzyszy jej wiele powikłań, to także zespół chorób. Może być śmiertelna, a najczęściej prowadzi do wykluczenia.
Problem polega na tym, że alkoholik ze swoim alkoholizmem przez całe życie chodzi na terapie. A ludzie otyli rzadko trafiają do gabinetów psychologicznych. Po pierwsze nie stać ich, by chodzić prywatnie, a w ramach funduszu to pewnie graniczy z cudem.
Otyły ma szansę na nowe życie, pod warunkiem że jest pod opieką sztabu ekspertów. Lekarza prowadzącego, specjalisty, choćby endokrynologa, ortopedy, dietetyka i psychologa, który pomaga przejść pacjentowi przez trud odchudzania. Psycholog pomaga też w dotarciu do przyczyn zaburzonego odżywiania. Jest w tym procesie niezbędny. Niestety, taki zespół lekarzy kosztuje, a szpitale wciąż mają za mało pieniędzy. Oszczędzają na wszystkim.
Czyli gdy jest za późno na otrzeźwienie, trzeba płakać i płacić, by wyciągnąć dziecko z otyłości.
E66, czyli otyłość jako taka, nie jest leczona i nie jest refundowana. Lekarze balansują na krawędzi, wpisując dzieciom do kart insulinooporność, problemy narządów ruchu, problemy z tarczycą, by móc przyjąć je na oddział i leczyć otyłość właśnie. Bo to z niej te choroby czy zaburzenia wynikają. Wszyscy lekarze, w którymi rozmawiałam, mówili, z jakimi problemami się zmagają w ramach systemu: że brakuje miejsc do refundowanego leczenia takich dzieci, nie ma oddziałów, warsztatów, turnusów, podczas których mogłyby nie tylko się odchudzać, lecz także nauczyć nowego stylu życia. Mówili też o braku edukacji i jak trudno wygrać z wszechobecnym śmieciowym jedzeniem. Jestem przytłoczona tym, co zobaczyłam i usłyszałam, robiąc ten odcinek. Najtrudniejsza była chyba rozmowa z Natalią, najmłodszym dzieckiem w Polsce poddanym zabiegowi bariatrycznemu.
Dlaczego?
Natalia ma 12 lat i waży ponad 140 kg. Próbowała różnych diet, ale niestety nie udało się. Po konsultacjach w Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach zespół lekarzy zdecydował, że podda ją operacji zmniejszenia żołądka. To była dla niej ostatnia deska ratunku.
Mam wrażenie, że właśnie te operacje to prawdziwe tabu, że ludzie postrzegają je jako pójście na łatwiznę.
Operacje bariatryczne są operacjami ratującymi życie. Zakwalifikowanie do nich wymaga współpracy z zespołem lekarzy. To jest bardzo trudna decyzja. A potem konieczna jest żelazna dyscyplina w utrzymywaniu diety. Dlatego podziwiam Natalkę i jej mamę za to, jak dzielnie wspólnie przechodzą przez ten proces. Dziękuję im ogromnie, że się zgodziły wystąpić przed kamerą. Bez nich ten film nie przemówiłby tak do naszej wyobraźni.
Dobrze, że Tomasz Sekielski pokazał się tuż po takiej operacji? A wcześniej relacjonował swoją walkę z wagą?
Pamiętam taką scenę, tuż przed programem, który kiedyś prowadziłam. Z Tomkiem Sekielskim, który był gościem, czekaliśmy na rozpoczęcie. Tomek już wtedy zmagał się z otyłością. Odważyłam się wtedy przekazać mu prośbę o kontakt od Henryki Krzywonos, która przeszła operację bariatryczną. Henryka schudła blisko 60 kg. Inaczej wygląda, jest zdrowa. Wiedziałam, że będzie dla niego najlepszym przykładem. Wiem, że rozmawiali. To niezwykle ważne, że takie osoby jak Henryka Krzywonos czy Tomek Sekielski przełamują tabu. Pokazują, że można postawić wyzwanie otyłości, stoczyć walkę z samym sobą i postarać się o nowe, zdrowsze życie. Mogą być inspiracją i przykładem dla innych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.