Podoba się panu Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania, jako rywal dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w prawyborach prezydenckich?
Znam Jacka Jaśkowiaka od kilku lat, od kiedy wszedł do samorządu. To jest człowiek, który umie walczyć. Czy to wystarczy, żeby zdobyć zaufanie większości delegatów Platformy Obywatelskiej? Zobaczymy 14 grudnia.
Czy to nie ośmiesza idei prawyborów, że do ostatniej chwili nie było kontrkandydata dla Kidawy-Błońskiej i nagle się pojawił jak królik z kapelusza? Podobno podpisy pod jego kandydaturą były zbierane in blanco?
Mnie nikt o podpis nie prosił. Udzieliłem poparcia Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Ale też nie chce mi się wierzyć, że ktoś mógłby namówić Jacka Jaśkowiaka do startu tylko po to, by wyjść z twarzą z procedury nominacyjnej.
Niektórzy poznaniacy mówią o prezydencie Jaśkowiaku „tęczowy Jacuś”, bo ma mocno lewicowe poglądy. Znany jest też z kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie boi się pan, że może chlapnąć coś, co obciąży PO?
To prawda, że Jacek Jaśkowiak jest postacią barwną i nietuzinkową. Bardzo ważne jest, żeby podczas wewnętrznej rywalizacji nie doszło do sytuacji, że jakaś wypowiedź kandydata bądź kandydatki będzie obciążała przyszłą kampanię prezydencką. Wierzę, że Jaśkowiak jako doświadczony samorządowiec będzie prowadził swoją promocję w sposób rozważny. Nie musi być romantyczny (śmiech). Gdy dyskutowaliśmy w kierownictwie o prawyborach, to mówiłem, że potrzebny nam kandydat, który potrafi pozyskać głosy lewicy i centro prawicy. Mam wątpliwości, czy Jacek Jaśkowiak, prezydent liberalnego Poznania, wpasowuje się w poglądy Polski powiatowej i małych miasteczek.
Czy prawybory wzmocnią, czy osłabią pozycję Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Niektórzydziennikarze już zaczęli stawiać na Jaśkowiaka.
Prawybory wzmocnią mandat naszego kandydata. Zdaję sobie jednak sprawę, że ktoś może odnieść mylne wrażenie, iż podajemy w wątpliwość kandydaturę, która do niedawna nie budziła zastrzeżeń. Do dzisiaj wiszą jeszcze w Polsce billboardy z Małgorzatą Kidawą-Błońską z kampanii parlamentarnej. Ale skoro głosujemy, to może nie jesteśmy jej pewni?
O to właśnie pytamy.
Jestem przekonany co do kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Wiem, że jeśli jeden z kandydatów wygra zdecydowaną większością, to wyjdzie z prawyborów wzmocniony. Ale jeśli doszłoby do równego rozłożenia głosów, to z pewnością w mediach pojawi się pokusa podawania w wątpliwość siły naszego kandydata. Dlatego w najbliższych trzech tygodniach musimy pokazać, że celem procedury nominacyjnej nie jest wewnętrzna walka, ale chęć zaprezentowania opinii publicznej naszych kandydatów oraz ich wizji Polski. Poza tym zaraz po dokonaniu nominacji 14 grudnia musimy płynnie przejść do procedury wyłonienia nowego szefa PO. Dlatego tego dnia, oprócz konwencji wyborczej, odbędzie się rada krajowa, która zarządzi wybory wewnętrzne.
Będzie pan kandydował na szefa Platformy?
Bardzo poważnie rozważam taką możliwość.
Jakie są argumenty za?
Chcę, by Platforma była skuteczną i nowoczesną formacją. Wiarygodną dla wyborców i działającą profesjonalnie. Jestem zwolennikiem gry zespołowej, otwartego zarządzania partią na każdym szczeblu i wykorzystywania do tego odpowiednich narzędzi. Trzeba poprawić zarówno komunikację zewnętrzną, jak i wewnętrzną. Członkowie muszą współuczestniczyć w podejmowaniu decyzji, bo tylko wtedy będą się z nimi identyfikować.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.