Wycieńczyli nam premiera. Trzy miesiące pracy i chłopina na urlop musiał jechać, bo normalnie wysiadał i łysiał. Fakt, jak się trzy razy w tygodniu gra w piłkę z chłopakami, a potem trzeba do Gdańska pędzić, to można się przemęczyć.
Wycieńczonego premiera zastępował Grzegorz Schetyna. Naród przywitał tę wieść śpiewem, tańcem i paradami ulicznymi, giełda wzrosła z wdzięczności o 0,8 procent, kury posła Koźlakiewicza (PO) wydały po trzy jaja więcej, a poseł Palikot postanowił zlikwidować jeszcze ze dwie ustawy w czynie społecznym. W tym ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Władze Wrocławia zastanawiają się ponoć nad zburzeniem miejskiego ratusza (stary już jest i tylko rynek szpeci), by postawić tam 200-metrową fontannę, która swym wytryskiem ma rozsławić największego, oprócz Gucwińskich, mieszkańca tego grodu i jednocześnie jednego z największych Grzegorzów na świecie.
A jak już pan premier wróci, to bohatersko poleci do Ameryki samolotem rejsowym. Wzruszyły nas te tłumaczenia, że premier nie chciałby na całe 5 dni zabierać samolotu prezydentowi, coby i ten sobie polatał. Jak twierdzą nasze źródła w kancelarii, prawda jest taka, że nasze przedpotopowe samoloty rządowe i tak za nic w świecie nie pokonają Atlantyku za jednym zamachem i trzeba by lądować gdzieś po drodze, co znacznie wydłużyłoby podróż. Poza tym Islandia nie jest zbyt fajna do zwiedzania o tej porze roku.
Nastąpił Wielki Wyciek Tajności i trwają poszukiwania winnego. Chodzi oczywiście o to, kto podrzucił „Rzepie" ćwiąkania pana ministra o podsłuchach. Padło na szefa biura prasowego Sejmu Jarosława Szczepańskiego, który wdarł się na posiedzenie. On broni się, że wszedł na 3-4 sekundy, więc nie mógł niczego zanotować. Najbardziej zastanowił nas jednak inny fragment jego tłumaczenia: „W jakimś momencie, dokładnie nie wiem w jakim, wszedłem na tajne posiedzenie". Nie pamięta, kiedy wchodził? Z takimi kłopotami z pamięcią to cud, że facet pamięta, że to w ogóle Sejm.
Najskromniejszy człowiek między Wieprzem a Łyną, Adam Struzik (PSL), z zawodu marszałek, przeniósł się z urzędem marszałkowskim województwa mazowieckiego (PO i PSL) do nowej siedziby. Stara nie była taka fajowa, a nowa ma klimatyzację i wypasione gabinety. I kto powiedział, że koalicja nie spełnia obietnic wyborczych. PO – żeby żyło się lepiej.
Nie, nie będziemy wydziwiać, że Struzikowy urząd się podzielił na dwie siedziby i teraz po głupi podpis trzeba przez pół miasta zasuwać (bo to nieprawda, wystarczy przez pół dzielnicy). Wzruszyła nas notka w „Stołecznej", lokalnym dodatku do „Wyborczej". Zasadniczo nie wierzymy im nawet w datę, jaką podają przy winiecie, ale zacytujemy. Otóż razem ze Struzikiem przeniosło się 150 urzędników, a w starej siedzibie zostało 800. Ilu???!!! Ich tam pracuje 950 sztuk ?! Czy wyście się o jedno zero nie rąbnęli? Przecież to (tu miejsce na bardzo brzydkie wyrazy) chyba niemożliwe, żebyśmy tylu speców z PO-PSL utrzymywali!
Taka sobie scenka: msza z biskupem, najbliżej ołtarza siedzi posłanka Joanna Fabisiak (PO), podobno prawa ręka Bufetowej. Siedzi i rozmawia przez komórkę. Ma bezpośrednią linię z górą?
Z cotygodniowego monitoringu specjalistów: stan wicemarszałka Niesiołowskiego uległ nieznacznemu pogorszeniu i wynosi 9,2 gabriela. Przypominamy, że dopiero przy 12 gabrielach delikwent zaczyna skakać.
Mail od czytelnika z Buska-Zdroju: „Nieprawdą jest, że premier podczas wizyty w Rosji załatwił tylko rewitalizację festiwalu w Zielonej Górze. Po kilku dniach okazało się, iż drugą ważną rzeczą, którą udało mu się załatwić, było nakierowanie rosyjskich rakiet na Polskę. Teraz rozumiem, dlaczego Donald Tusk natychmiast po powrocie z Moskwy opuścił ojczyznę z całą rodziną".
Wycieńczonego premiera zastępował Grzegorz Schetyna. Naród przywitał tę wieść śpiewem, tańcem i paradami ulicznymi, giełda wzrosła z wdzięczności o 0,8 procent, kury posła Koźlakiewicza (PO) wydały po trzy jaja więcej, a poseł Palikot postanowił zlikwidować jeszcze ze dwie ustawy w czynie społecznym. W tym ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Władze Wrocławia zastanawiają się ponoć nad zburzeniem miejskiego ratusza (stary już jest i tylko rynek szpeci), by postawić tam 200-metrową fontannę, która swym wytryskiem ma rozsławić największego, oprócz Gucwińskich, mieszkańca tego grodu i jednocześnie jednego z największych Grzegorzów na świecie.
A jak już pan premier wróci, to bohatersko poleci do Ameryki samolotem rejsowym. Wzruszyły nas te tłumaczenia, że premier nie chciałby na całe 5 dni zabierać samolotu prezydentowi, coby i ten sobie polatał. Jak twierdzą nasze źródła w kancelarii, prawda jest taka, że nasze przedpotopowe samoloty rządowe i tak za nic w świecie nie pokonają Atlantyku za jednym zamachem i trzeba by lądować gdzieś po drodze, co znacznie wydłużyłoby podróż. Poza tym Islandia nie jest zbyt fajna do zwiedzania o tej porze roku.
Nastąpił Wielki Wyciek Tajności i trwają poszukiwania winnego. Chodzi oczywiście o to, kto podrzucił „Rzepie" ćwiąkania pana ministra o podsłuchach. Padło na szefa biura prasowego Sejmu Jarosława Szczepańskiego, który wdarł się na posiedzenie. On broni się, że wszedł na 3-4 sekundy, więc nie mógł niczego zanotować. Najbardziej zastanowił nas jednak inny fragment jego tłumaczenia: „W jakimś momencie, dokładnie nie wiem w jakim, wszedłem na tajne posiedzenie". Nie pamięta, kiedy wchodził? Z takimi kłopotami z pamięcią to cud, że facet pamięta, że to w ogóle Sejm.
Najskromniejszy człowiek między Wieprzem a Łyną, Adam Struzik (PSL), z zawodu marszałek, przeniósł się z urzędem marszałkowskim województwa mazowieckiego (PO i PSL) do nowej siedziby. Stara nie była taka fajowa, a nowa ma klimatyzację i wypasione gabinety. I kto powiedział, że koalicja nie spełnia obietnic wyborczych. PO – żeby żyło się lepiej.
Nie, nie będziemy wydziwiać, że Struzikowy urząd się podzielił na dwie siedziby i teraz po głupi podpis trzeba przez pół miasta zasuwać (bo to nieprawda, wystarczy przez pół dzielnicy). Wzruszyła nas notka w „Stołecznej", lokalnym dodatku do „Wyborczej". Zasadniczo nie wierzymy im nawet w datę, jaką podają przy winiecie, ale zacytujemy. Otóż razem ze Struzikiem przeniosło się 150 urzędników, a w starej siedzibie zostało 800. Ilu???!!! Ich tam pracuje 950 sztuk ?! Czy wyście się o jedno zero nie rąbnęli? Przecież to (tu miejsce na bardzo brzydkie wyrazy) chyba niemożliwe, żebyśmy tylu speców z PO-PSL utrzymywali!
Taka sobie scenka: msza z biskupem, najbliżej ołtarza siedzi posłanka Joanna Fabisiak (PO), podobno prawa ręka Bufetowej. Siedzi i rozmawia przez komórkę. Ma bezpośrednią linię z górą?
Z cotygodniowego monitoringu specjalistów: stan wicemarszałka Niesiołowskiego uległ nieznacznemu pogorszeniu i wynosi 9,2 gabriela. Przypominamy, że dopiero przy 12 gabrielach delikwent zaczyna skakać.
Mail od czytelnika z Buska-Zdroju: „Nieprawdą jest, że premier podczas wizyty w Rosji załatwił tylko rewitalizację festiwalu w Zielonej Górze. Po kilku dniach okazało się, iż drugą ważną rzeczą, którą udało mu się załatwić, było nakierowanie rosyjskich rakiet na Polskę. Teraz rozumiem, dlaczego Donald Tusk natychmiast po powrocie z Moskwy opuścił ojczyznę z całą rodziną".
Więcej możesz przeczytać w 8/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.