Dyskusja, czy Sejm przyjął za mało, czy wystarczająco dużo ustaw, jest śmieszna.
Jakby jedynym wyborem, jaki mamy, był Sejm pracujący tak jak w poprzedniej kadencji – biegunkowo, czyli przyjmujący dużo, ale często kiepskich ustaw – lub Sejm ospały. Tak jednak nie jest. Da się działać tak, by z Sejmu wychodziły dobre, dopracowane ustawy, i to w szybkim tempie. Praca Sejmu jest bardziej uzależniona od rządu niż od parlamentarzystów. To stamtąd powinna pochodzić większość projektów. Rząd ma odpowiednich ekspertów, którzy mogą dopilnować, by nie były to buble. I to rząd, a nie parlament powinien być obciążany odpowiedzialnością za to, że na razie tak mało ustaw zostało przyjętych. W tej sytuacji nic dziwnego, że Senat się nie zbiera. Zupełnie bez sensu byłoby zwoływanie posiedzenia tylko dla formalności. Sto dni to za mało, by przygotować dobre ustawy. Pamiętajmy jednak, że PO, będąc w opozycji, miała siedem lat na przygotowanie nie tylko pomysłów na ustawy, ale i gotowych projektów. Powinni zasypać Sejm pracą. Gdyby moi studenci tak szybko odrabiali prace domowe, jak PO pracuje nad projektami, mieliby poważny kłopot z zaliczeniem studiów.
Więcej możesz przeczytać w 8/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.