Śmierć kata

 13 lutego w centrum Damaszku zlikwidowano „szefa sztabu" Hezbollahu Imada Mugniyaha. Wiemy, gdzie to się stało, nie wiadomo, kto go zabił. Ale wiadomo za co. W 1983 r. Mugniyah zorganizował zamach w Cor w Libanie: zginęło 28 izraelskich żołnierzy; w 1985 r. zamordował 13 Izraelczyków w mieście Metuza; w 1992 r. zorganizował zamach na ambasadę Izraela w Buenos Aires – straciło życie czterech pracowników tej placówki i 25 osób, które miały pecha, że znalazły się w pobliżu. W 1994 r. w Buenos Aires, tym razem w Centrum Żydowskim, w zamachu zorganizowanym przez Mugniyaha poniosło śmierć 85 osób; w 2000 r. na północy Izraela Mugniyah zabił trzy osoby; W 2002 r. w kibucu Mecuba zamordował sześciu Izraelczyków; w 2006 r. w Zarjit zabił osiem osób. Ponadto wiadomo, że uczestniczył w organizowaniu zamachu na marines w Libanie – zginęło 60 Amerykanów.
Był terrorystą numer 2 na świecie, zaraz po Osamie bin Ladenie. Po jego likwidacji rzecznik Departamentu Stanu USA stwierdził, że bez niego świat będzie lepszy. Cały świat powinien dokładać wysiłków, by ludzie tacy jak Imad Mugniyah odpowiedzieli za swe zbrodnie przed sądem. Niektórych nie da się jednak doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości. Nikt się nie cieszy, gdy umiera człowiek. Ten był ludobójcą – 44-letnim. Można sobie wyobrazić, jaki byłby świat, gdyby Mugniyah nadal żył.