Światowy system monetarny to mit oparty na papierowych banknotach i bankowych komputerach
Taki kryzys zdarza się raz na sto lat – ocenia to, co się stało w ubiegłym tygodniu, Alan Greenspan, niegdyś guru ekonomiczny. W ciągu kilku dni zawaliło się kilka wielkich instytucji finansowych. Zadrżały giełdy – od Nowego Jorku po Hongkong. Nie wiadomo, gdzie rozpłynął się bilion dolarów. Co naprawdę stało się w ubiegłym tygodniu?
Jeszcze dwa i pół roku temu Greenspan, wówczas szef banku centralnego USA, a więc osoba, która jak nikt inny znała stan amerykańskiego systemu bankowego, dawał do zrozumienia, że Ameryka ma się doskonale. Profesor Witold Orłowski, świetny znawca amerykańskiej gospodarki, kilka lat temu napisał we „Wprost", że ani światu, ani naszemu krajowi w najbliższych latach nie przydarzy się nic złego. Dr Krzysztof Piech z SGH, wybitny znawca kryzysów gospodarczych, kilka tygodni temu pisał na naszych łamach, że ewentualna recesja z Polską obejdzie się bardzo łagodnie.
Dziś Orłowski opisuje we „Wprost", w artykule okładkowym, finansowe tsunami, które zalewa świat, w tym Polskę. A Piech porównuje ostatni czarny tydzień z innymi wielkimi kryzysami – i nie pozostawia nam złudzeń, że obecny obejdzie się z nami łagodnie. Mądrzy po szkodzie? Nie, tego, co się teraz dzieje, prawie nikt nie był w stanie przewidzieć. Owszem, mówiono o jakimś tam cyklicznym zawirowaniu, które może prawie niezauważalnie przemknąć po świecie gdzieś na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Ale nie o tym, że jak klocki domina zaczną się walić największe instytucje finansowe świata.
A co na to Greenspan? Nie jest już szefem Fed i mówi, dużo mówi. Być może za dużo. Że to, co teraz widzi, przekracza wszystko, co do tej pory widział, i że to ciągle nie jest zakończone. Niektóre jego słowa działają jak benzyna dolewana do ognia. Tymczasem eksperci ekonomiczni coraz częściej twierdzą, że to on jest jednym z winnych obecnego kryzysu, bo prowadził sprzyjającą nadmiernemu zadłużaniu się politykę monetarną. W wywiadzie dla „Wprost" w 2006 r. (jedynym w Polsce, bo Greenspan prawie z nikim nie rozmawiał, gdy był szefem Fed) twierdził, że świat jest już odporny na zawirowania. Więc wiedział czy nie wiedział? Być może próbuje teraz stworzyć wrażenie, że on to wszystko przewidział, ale nie miał na to wpływu. A owszem, miał.
Wielkość Greenspana, jak się teraz okazuje, to była głównie kreacja. Mniejsza z tym, Greenspan jest już wszak na emeryturze. Gorsze jest to, że swoistą kreacją jest też wyobrażenie o doskonałości światowego systemu monetarnego. Model, w którym głową tego systemu jest bank centralny, wywodzi się tak naprawdę z XIX wieku. W Stanach Zjednoczonych bank centralny, czyli Fed, powstał dopiero w 1913 r. Jednak mit niezawodnego, zarządzanego centralnie systemu monetarnego rozwiał się już szesnaście lat później, w 1929 r., gdy rozpoczął się wielki kryzys. Potem przy tym niedoskonałym systemie tylko majstrowano. Rozpaczliwą próbą jego ratowania była konferencja w Bretton Woods w lipcu 1944 r., gdzie ustalono m.in. wzajemne relacje między bankami centralnymi oraz – co ważne – kursy najważniejszych walut. System ten jednak się zawalił w 1971 r., gdy USA wstrzymały wymienialność dolara na złoto.
I tak, w pewnym uproszczeniu, jest do dziś. Pieniądze w zasadzie mają w niektórych sytuacjach wartość jedynie papieru (albo, co gorsza, tylko wirtualnych zapisów w systemach komputerowych). Taką samą wartość mogą mieć (w niektórych sytuacjach, rzecz jasna) nasze oszczędności, depozyty, ubezpieczenia emerytalne itp. I nic na to nie poradzimy. Chyba że… W Bretton Woods powstało wiele nowych ośrodków konferencyjnych. Może potrzebne jest nowe Bretton Woods, A.D. 2009?
Jeszcze dwa i pół roku temu Greenspan, wówczas szef banku centralnego USA, a więc osoba, która jak nikt inny znała stan amerykańskiego systemu bankowego, dawał do zrozumienia, że Ameryka ma się doskonale. Profesor Witold Orłowski, świetny znawca amerykańskiej gospodarki, kilka lat temu napisał we „Wprost", że ani światu, ani naszemu krajowi w najbliższych latach nie przydarzy się nic złego. Dr Krzysztof Piech z SGH, wybitny znawca kryzysów gospodarczych, kilka tygodni temu pisał na naszych łamach, że ewentualna recesja z Polską obejdzie się bardzo łagodnie.
Dziś Orłowski opisuje we „Wprost", w artykule okładkowym, finansowe tsunami, które zalewa świat, w tym Polskę. A Piech porównuje ostatni czarny tydzień z innymi wielkimi kryzysami – i nie pozostawia nam złudzeń, że obecny obejdzie się z nami łagodnie. Mądrzy po szkodzie? Nie, tego, co się teraz dzieje, prawie nikt nie był w stanie przewidzieć. Owszem, mówiono o jakimś tam cyklicznym zawirowaniu, które może prawie niezauważalnie przemknąć po świecie gdzieś na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Ale nie o tym, że jak klocki domina zaczną się walić największe instytucje finansowe świata.
A co na to Greenspan? Nie jest już szefem Fed i mówi, dużo mówi. Być może za dużo. Że to, co teraz widzi, przekracza wszystko, co do tej pory widział, i że to ciągle nie jest zakończone. Niektóre jego słowa działają jak benzyna dolewana do ognia. Tymczasem eksperci ekonomiczni coraz częściej twierdzą, że to on jest jednym z winnych obecnego kryzysu, bo prowadził sprzyjającą nadmiernemu zadłużaniu się politykę monetarną. W wywiadzie dla „Wprost" w 2006 r. (jedynym w Polsce, bo Greenspan prawie z nikim nie rozmawiał, gdy był szefem Fed) twierdził, że świat jest już odporny na zawirowania. Więc wiedział czy nie wiedział? Być może próbuje teraz stworzyć wrażenie, że on to wszystko przewidział, ale nie miał na to wpływu. A owszem, miał.
Wielkość Greenspana, jak się teraz okazuje, to była głównie kreacja. Mniejsza z tym, Greenspan jest już wszak na emeryturze. Gorsze jest to, że swoistą kreacją jest też wyobrażenie o doskonałości światowego systemu monetarnego. Model, w którym głową tego systemu jest bank centralny, wywodzi się tak naprawdę z XIX wieku. W Stanach Zjednoczonych bank centralny, czyli Fed, powstał dopiero w 1913 r. Jednak mit niezawodnego, zarządzanego centralnie systemu monetarnego rozwiał się już szesnaście lat później, w 1929 r., gdy rozpoczął się wielki kryzys. Potem przy tym niedoskonałym systemie tylko majstrowano. Rozpaczliwą próbą jego ratowania była konferencja w Bretton Woods w lipcu 1944 r., gdzie ustalono m.in. wzajemne relacje między bankami centralnymi oraz – co ważne – kursy najważniejszych walut. System ten jednak się zawalił w 1971 r., gdy USA wstrzymały wymienialność dolara na złoto.
I tak, w pewnym uproszczeniu, jest do dziś. Pieniądze w zasadzie mają w niektórych sytuacjach wartość jedynie papieru (albo, co gorsza, tylko wirtualnych zapisów w systemach komputerowych). Taką samą wartość mogą mieć (w niektórych sytuacjach, rzecz jasna) nasze oszczędności, depozyty, ubezpieczenia emerytalne itp. I nic na to nie poradzimy. Chyba że… W Bretton Woods powstało wiele nowych ośrodków konferencyjnych. Może potrzebne jest nowe Bretton Woods, A.D. 2009?
Więcej możesz przeczytać w 39/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.