A tak w ogóle to duch w narodzie nie ginie i wciąż wymyśla dowcipy. Oto ostatni, jaki do nas dotarł. Taki sobie, ale za to aktualny: „Dlaczego w Polsce jest świńska grypa?". „Bo kiedy rządziły Kaczory, była grypa ptasia”.
Miała być Wielka Wyprz u ministra Grada, ale skończyła się, zanim się zaczęła. Wszystko dlatego, że na Grada fuknął wicepremier Schetyna, który zapowiedział, że KGHM sprzedać nie pozwoli i już. I z Wielkiej Wyprz zrobiła się mała przecena.
Natomiast sam Grad jest na wylocie z powodu Kataru. Nie chodzi oczywiście o nieżyt górnych dróg oddechowych, tylko inwestora z pustyni, który ponoć zapałał nagłą ochotą budowania u nas statków, ale mu szybko przeszło, więc kasy za stocznię nie wpłacił. I skonfundowany tą kompromitacją Tusk postawił ultimatum: albo Katar rzuca kasę na stół, albo Grad spada. Może by w ramach zemsty Grad spadł na Katar.
Całkiem spore kłopoty mogą mieć władze PO z ustawą bioetyczną. Liberalna wersja, którą promują, nie podoba się sporej gromadce platformerskich konserwatystów, których podobno w klubie jest około siedemdziesięciu. Wszyscy oni gardłują za ustawą Gowina. Naprawdę nie rozumiemy, czemu posłów PO tak podnieca sztuczne zapłodnienie. Normalnych ludzi podnieca niesztuczne.
Przy okazji ustawy bioetycznej trwa walka o palmę pierwszeństwa wśród platformerskich konserwatystów. Biją się o nią Jarosław Gowin z Bronisławem Komorowskim. Nie wiemy, kto wygra, ale na pewno państwu doniesiemy, któremu z nich w udziale przypadnie palma.
Obaj panowie nie przebierają w środkach. Ludzie Gowina kpią z Komorowskiego, że jest całkowicie zmarginalizowany, zepchnięty na boczny tor i tylko czasem budzi się go, żeby obrady Sejmu poprowadził. Komorowski odgryza się, że Gowinowi woda sodowa uderzyła do głowy i zachowuje się, jakby już wygrał wybory na prezydenta Krakowa. Co ciekawe, obaj mają rację. Wiadomo, konserwatyści to mądrzy ludzie.
Rząd ustami wiceministra finansów Koteckiego ogłosił, że w 2012 r. w Polsce nie będzie jednak euro. Mimo że tak zapowiadał premier Donek, a nawet się przy tym upierał i odgrażał, że będzie na pewno. Przypominało to trochę skecz z Monty Pythona, w którym zawodnik przygotowywał się z wielką pompą do skoku przez kanał La Manche i wylądował metr przy brzegu. Tylko że tutaj startował Tusk, a lądował Kotecki. Czyli jednak jakiś cud był.
To euro to w ogóle jakieś złośliwe bydlę, które najwyraźniej sympatyzuje z Kaczorami, bo nie będzie go też w roku 2013 i 2014, może pojawi się w 2015. Dokładnie tak, jak przewidywał prezydent. Ale kiedy on nazwie Boruca Borubarem, to jest ogólnonarodowy skandal i ubaw po pachy. Kiedy zaś Tusk pomyli się o parę lat w sprawie strategicznego celu swojego rządu, to Janina Paradowska nie grzmi. Zresztą ona nigdy nie grzmi. Wydaje zupełnie inne dźwięki.
Ekonomiści stwierdzili, że wycofując się z euro, rząd odzyskał kontakt z rzeczywistością. Ciekawe, jak to wyglądało. Może mniej więcej tak: – Co to tak śmierdzi? – zapytał oprzytomniały premier, kiedy jechał pociągiem 6 godzin do Gdańska i mało nie zemdlał w kolejowym kiblu. – Nie wiem – odparł czym prędzej wicepremier Schetyna. – Nie mam z tym nic wspólnego, jestem czysty jak łza!
Premier miał się spotkać z wicepremierem, ale się nie spotkał, bo właściwie nie mają o czym gadać. To się Tuskowi pofarciło. Spotkanie w cztery oczy z Pawlakiem... Ło Jezu, to wolelibyśmy się ciepłej wódki z Gembarowskim napić.
Natomiast Eugeniusz Kłopotek w ślad za swym prezesem wieszczy kres koalicji i wcześniejsze wybory. Co gada Kłopotek, nie ma oczywiście najmniejszego znaczenia, ale jest lato, niewiele się dzieje, a rubrykę trzeba czymś wypełnić. Sorki.
Miała być Wielka Wyprz u ministra Grada, ale skończyła się, zanim się zaczęła. Wszystko dlatego, że na Grada fuknął wicepremier Schetyna, który zapowiedział, że KGHM sprzedać nie pozwoli i już. I z Wielkiej Wyprz zrobiła się mała przecena.
Natomiast sam Grad jest na wylocie z powodu Kataru. Nie chodzi oczywiście o nieżyt górnych dróg oddechowych, tylko inwestora z pustyni, który ponoć zapałał nagłą ochotą budowania u nas statków, ale mu szybko przeszło, więc kasy za stocznię nie wpłacił. I skonfundowany tą kompromitacją Tusk postawił ultimatum: albo Katar rzuca kasę na stół, albo Grad spada. Może by w ramach zemsty Grad spadł na Katar.
Całkiem spore kłopoty mogą mieć władze PO z ustawą bioetyczną. Liberalna wersja, którą promują, nie podoba się sporej gromadce platformerskich konserwatystów, których podobno w klubie jest około siedemdziesięciu. Wszyscy oni gardłują za ustawą Gowina. Naprawdę nie rozumiemy, czemu posłów PO tak podnieca sztuczne zapłodnienie. Normalnych ludzi podnieca niesztuczne.
Przy okazji ustawy bioetycznej trwa walka o palmę pierwszeństwa wśród platformerskich konserwatystów. Biją się o nią Jarosław Gowin z Bronisławem Komorowskim. Nie wiemy, kto wygra, ale na pewno państwu doniesiemy, któremu z nich w udziale przypadnie palma.
Obaj panowie nie przebierają w środkach. Ludzie Gowina kpią z Komorowskiego, że jest całkowicie zmarginalizowany, zepchnięty na boczny tor i tylko czasem budzi się go, żeby obrady Sejmu poprowadził. Komorowski odgryza się, że Gowinowi woda sodowa uderzyła do głowy i zachowuje się, jakby już wygrał wybory na prezydenta Krakowa. Co ciekawe, obaj mają rację. Wiadomo, konserwatyści to mądrzy ludzie.
Rząd ustami wiceministra finansów Koteckiego ogłosił, że w 2012 r. w Polsce nie będzie jednak euro. Mimo że tak zapowiadał premier Donek, a nawet się przy tym upierał i odgrażał, że będzie na pewno. Przypominało to trochę skecz z Monty Pythona, w którym zawodnik przygotowywał się z wielką pompą do skoku przez kanał La Manche i wylądował metr przy brzegu. Tylko że tutaj startował Tusk, a lądował Kotecki. Czyli jednak jakiś cud był.
To euro to w ogóle jakieś złośliwe bydlę, które najwyraźniej sympatyzuje z Kaczorami, bo nie będzie go też w roku 2013 i 2014, może pojawi się w 2015. Dokładnie tak, jak przewidywał prezydent. Ale kiedy on nazwie Boruca Borubarem, to jest ogólnonarodowy skandal i ubaw po pachy. Kiedy zaś Tusk pomyli się o parę lat w sprawie strategicznego celu swojego rządu, to Janina Paradowska nie grzmi. Zresztą ona nigdy nie grzmi. Wydaje zupełnie inne dźwięki.
Ekonomiści stwierdzili, że wycofując się z euro, rząd odzyskał kontakt z rzeczywistością. Ciekawe, jak to wyglądało. Może mniej więcej tak: – Co to tak śmierdzi? – zapytał oprzytomniały premier, kiedy jechał pociągiem 6 godzin do Gdańska i mało nie zemdlał w kolejowym kiblu. – Nie wiem – odparł czym prędzej wicepremier Schetyna. – Nie mam z tym nic wspólnego, jestem czysty jak łza!
Premier miał się spotkać z wicepremierem, ale się nie spotkał, bo właściwie nie mają o czym gadać. To się Tuskowi pofarciło. Spotkanie w cztery oczy z Pawlakiem... Ło Jezu, to wolelibyśmy się ciepłej wódki z Gembarowskim napić.
Natomiast Eugeniusz Kłopotek w ślad za swym prezesem wieszczy kres koalicji i wcześniejsze wybory. Co gada Kłopotek, nie ma oczywiście najmniejszego znaczenia, ale jest lato, niewiele się dzieje, a rubrykę trzeba czymś wypełnić. Sorki.
Więcej możesz przeczytać w 32/33/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.