Różni ludzie zarzekają się ostatnio, że stracili zainteresowanie polityką w polskim wydaniu, a już zwłaszcza unikają słuchania tego, co politycy mówią. Jeśli takie deklaracje to nie jest nowy snobizm pseudoarystokratyczny – jestem ponad wszystkie te polityczne szumowiny i pianę, którą biją – to mamy do czynienia z pewną lekkomyślnością.
Stare ostrzeżenie – jeśli nie zajmiesz się polityką, politycy zajmą się tobą – nadal jest aktualne. Taki arystokrata ducha albo przynajmniej konsumpcji, okazujący polityce i politykom skądinąd całkiem zasłużoną pogardę, może się obudzić któregoś dnia rano i ze zdumieniem skonstatować, że wstaje w innym świecie, niż się kładł, jest kim innym i zajmuje znacznie gorszą pozycję w świecie niż do tej pory. Przy tak zwanych warunkach obiektywnych w rodzaju kryzysu, uwarunkowaniach ideowych jak dążenie do sprawiedliwości społecznej, socjotechnice zastępującej prywatyzację uwłaszczeniem obywatelskim może się okazać, że wczoraj byłeś apolitycznie szczęśliwym przedsiębiorcą ze stałymi dochodami, a dziś jesteś – w konsekwencji politycznych manipulacji, machinacji i krętactw – wywłaszczony ze swojej własności, uwłaszczony na deficytowym, więc zbędnym przedsiębiorstwie państwowym, musisz płacić 100 proc. sprawiedliwego społecznie podatku, za to dostajesz od dobrej władzy rentę w wysokości minimum socjalnego. I natychmiast zaczynasz się upolityczniać, ale jest już na tyle późno, że biegasz bezradnie po mieście w poszukiwaniu jakiejś organizacji anarchistycznej, która pomogłaby ci coś wysadzić dla rozładowania frustracji.
Więcej możesz przeczytać w 32/33/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.