W Tarnowie uchodzi za cara, na którego widok lokalni politycy stają na baczność. W rządzie Donalda Tuska Aleksander Grad jest słabym i złym bojarem dobrego władcy. A w świecie rekinów biznesu, z którymi dziś się mierzy, to tylko zwykły szaraczek.
W podzamojskiej wsi, z której pochodzi, nikt się nie spodziewał, że ten niepozorny, najmłodszy z szóstki rodzeństwa chłopak zajdzie tak wysoko. Owszem, z przedmiotów ścisłych był niezły, maturę z polskiego zdał na czwórkę, ale tego wszystkiego – wielkiej polityki, rządu, miliardowych prywatyzacji – nie dało się przewidzieć. Aleksander Grad jako minister skarbu pływa dziś między grubymi rybami światowej finansjery zerkającymi na nasze spółki, katarskimi szejkami, cwanymi lisami z Eureko i brukselskimi ważniakami. Na razie idzie mu w kratkę.
Więcej możesz przeczytać w 36/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.