Po wybuchu afery hazardowej na eurodeputowanych PO padł blady strach. Boja sie, ze premier zaproponuje komuś stanowisko w rządzie. – Tu mamy pięcioletnią kadencję i kilkadziesiąt tysięcy pensji. Tylko wariat by z tego rezygnował – mówi „Wprost” jeden z europosłów Platformy.
Propozycja wejścia do rządu lub do kancelarii premiera byłaby z gatunku tych nie do odrzucenia. W sytuacji kryzysu politycznego, z którym boryka się Platforma, żaden z polityków tej partii nie mógłby odmówić Donaldowi Tuskowi. O ile dla posłów i senatorów taka oferta oznaczałaby prestiż i awans polityczny, o tyle wśród eurodeputowanych trudno znaleźć osobę, która byłaby zainteresowana przeprowadzka do Warszawy. – MSWiA czy Ministerstwo Sportu byłyby jeszcze jakimś wyzwaniem, ale najgorzej byłoby dostać propozycje zostania rzecznikiem czy w ogóle sekretarzem stanu w kancelarii premiera. 8 tys. zł pensji, praca 24 godziny na dobę i użeranie sie z dziennikarzami to nie jest zachęcająca perspektywa. Mam nadzieje, ze Donald mi tego nie zrobi i nie sięgnie po mnie – przyznaje jeden z europosłów PO. A co, jeśli sięgnie? – Na pewno mu nie odmówię, ale wolałbym nie stawać przed takim wyborem – odpowiada. Trudno się dziwić. Pensja europosła wynosi obecnie ok. 32 tys. zł. Do tego dochodzi ok. 300 euro diety za każdy dzień pobytu w Parlamencie Europejskim, ok. 1,5 tys. euro miesięcznie na przeloty oraz dodatkowe środki na zatrudnienie asystentów. Łącznie nawet ok. 150 tys. zł miesięcznie.
Więcej możesz przeczytać w 42/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.