Bycie prezydentową zmieniło moje życie. Bardziej, niż mi się wcześniej wydawało. Niektórzy nazywają Pałac Prezydencki złotą klatką. Ja nie lubię tego określenia, ale chyba coś w tym jest. Przede wszystkim przestałam być osobą anonimową. Jako prezydentowa nie dysponowałam już swoim czasem. Największą ceną, jaką płaciłam, była cena zmęczenia. Najbardziej bolało mnie, że mąż był w polityce często traktowany niesprawiedliwie. Ale trudno – taka jest polityka.
Rzadko wypowiadała się Pani na tematy społeczne. Jednak gdy już to Pani robiła, nie bała się Pani głosić odważnych poglądów.
Zawsze mówiłam to, co myślę, choć bywałam za to krytykowana. Ale kiedy wypowiadałam się o in vitro, kiedy poparłam kompromis w sprawie aborcji czy broniłam Rospudy – nie kalkulowałam, czy na tym wygram, czy nie. Może właśnie za tę autentyczność ludzie mnie zaakceptowali. Mimo ceny, jaką musiałam zapłacić, nie żałuję tych lat. Miałam przecież do zrobienia tyle ciekawych, pożytecznych spraw! Udzielałam się społecznie, kulturalnie. To było bardzo miłe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.